Śmiać się, czy płakać?

3K 176 169
                                    

Po wszystkich przemianach i przebierankach, z walącym sercem podeszłam do lustra. Na widok mojego własnego odbicia opadła mi szczęka. Niebieska sukienka sięgała mi do kolan, będąc delikatnie rozwiewana przez wiatr wpadający przez okno. Jasnoróżowa tasiemka związywała u dołu moje długie włosy, przez które ledwo widać było zwisające z uszu kolczyki. Makijaż był bardzo delikatny, a jednocześnie podkreślał subtelnie rysy mojej twarzy i dodawał jej nieco tajemniczego uroku. Do kompletu dostałam jeszcze pantofelki w perłowym kolorze. W życiu nie miałam na sobie czegoś tak pięknego.

- To... Ja? - zapytałam z niedowierzaniem, stojąc jak słup soli. Christa i Sasha zachichotały, Mikasa uśmiechnęła się pod nosem, a Ymir położyła dłoń na biodrze i przechyliła głowę, przyglądając mi się z satysfakcją.

- Jesteś prześliczna, Kori! - krzyknęła Sasha, klaszcząc w dłonie z ekscytacji - Chodźmy już na kolację, nie mogę się doczekać miny kaprala, jak Cię zobaczy!

- A nie chcesz tam iść przypadkiem dlatego, że zdążyłaś znowu zgłodnieć? - zapytała czarnowłosa z nutą sceptycyzmu w głosie i stanęła za mną, kładąc dłonie na moich ramionach, by pomóc mi wyjść z osłupienia.

- To nie mogę mieć dwóch powodów? - zapytała brunetka z głośnym burczeniem w brzuchu, na co ja, jak i reszta, parsknęłyśmy śmiechem. Wzięłam głęboki oddech i o trzęsących się nogach opuściłam razem z towarzyszkami pokój. Mikasa z dalszym ciągu trzymała mnie za barki, wyraźnie czując moje zdenerwowanie. O dziwo ten gest pomógł mi się do końca uspokoić, i to tuż przed wejściem do stołówki. Uniosłam głowę do góry i odważnie weszłam do pomieszczenia.

Byłyśmy elegancko spóźnione, więc cała reszta żołnierzy jedzących już kolację, obróciła się w naszym kierunku. Niektórzy nawet, zwłaszcza płci męskiej, zawiesili na nas wzrok na nieco dłuższy moment. Ku mojej uciesze, wśród nich był też kapral, lecz nie mogłam z jego twarzy wyczytać absolutnie żadnych emocji. Czyli jak zwykle. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie i starając się nie zwracać na niego uwagi, tak jak ustaliłyśmy wcześniej w planie, usiadłam razem z dziewczynami. W miarę jak zabrałyśmy się za pałaszowanie (zwłaszcza Sasha, która zjadła nie tylko swoją porcję, ale i połowę mojej), większość oczu już się od nas odwróciła, zwracając się w kierunku talerzy i kufli, ale nie srebrne tęczówki Ackermana. Mężczyzna siedział ze splecionymi dłońmi, na których podpierał swój podbródek i uważnie badał każdy mój ruch. Pomimo ogromnego zdenerwowania i presji bycia obserwowaną, robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby zachować spokój i dotrwać do końca posiłku. W czasie jedzenia posłałam mu tylko jedno pewne siebie spojrzenie i założyłam partię włosów za ucho. Odwróciłam się do moich kompanek, które mrugnęły do mnie z aprobatą i w rozchichotanej atmosferze dokończyłyśmy kolację.

Po posiłku miałam zamiar odnieść swoje naczynia do zmywania, lecz nim zdążyłam wstać od stołu, zza moich pleców usłyszałam ciche, zdenerwowane mruknięcie bruneta:

- Za mną, Arquette. - każde słowo sączyło się do mojego ucha, powodując delikatne dreszcze od zachrypiałego głosu dowódcy. Posłusznie podniosłam się z miejsca i podążyłam za nim, wprost do jego pieczary. Znaczy się pokoju. Automatycznie po przekroczeniu progu poczułam się o wiele bardziej zestresowana i miałam ochotę stamtąd uciec. Zacisnęłam jednak zęby i wkroczyłam do środka. Gdy znalazłam się na środku pokoju, za mną rozległ się alarmujący dźwięk przekręcanego w drzwiach zamka. Odwróciłam się w stronę Leviego i ujrzałam jak opiera się o drzwi, dociskając jej jedną stopą. Zamrugałam kilka razy skonfundowana i przekrzywiłam głowę, posyłając mu słodką, zmieszaną minkę.

- Nie rób tej uroczej buźki Korinna, tym razem Ci nie pomoże. Powinnaś się w końcu tego nauczyć. - odparł kapral i podszedł do mnie, patrząc mi prosto w oczy. Objawy mojej "choroby" zaczęły na powrót być widoczne, mimo moich usilnych starań - Ciekawi mi tylko, o co chodzi z tym całym strojeniem i wdzięczeniem przy kolacji. Przyszłaś tu walczyć, a nie wywoływać ślinotok u połowy oddziału.

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz