Wejście do świątyni zarosło nieco korzeniami i bluszczem, co nie wydawało mi się przypadkiem, a działaniem naszego ducha, sądząc po tym, jak szybko się to stało. Mimo to, musieliśmy się jakoś dostać do środka, więc wyjęliśmy nasze ostrza i zaczęliśmy ciąć kawałki drzew bez litości, torując sobie przejście do grobowca. Gdy wreszcie nam się to udało, zeszliśmy ciemnymi schodami aż do obszernej sali, oświetlonej przez pokaźną dziurę w suficie, która została po naszej ostatniej wizycie. Duch mężczyzny siedział na swoim sarkofagu ze skrzyżowanymi nogami, jakby od dawna oczekiwał już naszej wizyty. Pobiegłam w jego stronę, starając się uspokoić szalejące wewnątrz mnie emocje. Moje zagubienie zdradzały tylko lekko mokre oczy oraz okazyjne pociąganie nosem.
- Proszę, proszę. Całkiem prędko sprawdziła się moja przepowiednia. - odrzekł nonszalanckim tonem, patrząc na nas z góry. Levi warknął, wytrącony z równowagi przez jego zachowanie, ale nie powiedział mu ani słowa. Chyba dalej miał w pamięci ich pierwszą potyczkę. Ja natomiast stanęłam tuż przed kamienną trumną, na której siedziała blada postać i zmierzyłam ją zdeterminowanym, domagającym się wyjaśnień wzrokiem.
- Ostatnim razem mówiłeś coś o sile, którą muszę odkryć sama. Co miałeś na myśli, duchu? - zapytałam zdecydowanym tonem, z sercem walącym mi tak głośno, iż echo jego bicia odbijało się od pokrytych mozaikami ścian.
- Duchu? Jak niegrzecznie. Ktoś powinien nauczyć Cię moresu, moja panno. - odparł, podnosząc się na nogi i zeskakując z kamiennego piedestału.
- Cały czas próbuję, ale marny z niej uczeń. - prychnął Levi, przekomarzając się, dołączywszy do tego "wesołego" kółka dyskusyjnego.
- Hej! Wcale, że nie! - zaprotestowałam, na co brunet odpowiedział mi tylko czochraniem po głowie. Na widok tej sceny, upiór zaśmiał się donośnie, opierając się o ścianę sarkofagu. Ciekawe, jak to robił, skoro był duchem? Nie śmiałam o to w tamtym momencie pytać.
- Wasze dzieci będą pewnikiem mieszanką wybuchową. - zakpił, mierząc nas rozbawionym wzrokiem - Lecz nie ta wesoła wieść was sprowadza do miejsca mego spoczynku, jak mniemam?
- Chcę wiedzieć, dlaczego podczas walki świecę się na niebiesko, jak jakaś porąbana driada. - wycedziłam przez zęby, z każdą sekundą czując w sobie nowe przypływy irytacji. Jasnowłosy zaśmiał się po raz kolejny, jakbym opowiedziała przedni żart.
- Trafne porównanie. Lecz odpowiedź jest chyba całkiem jasna, moja droga. - szczerzył się tak, że naprawdę zastanawiało mnie, co go tak bawi - Jako moja potomkini obudził się w tobie twój boski pierwiastek. Naturalnym jest więc to, że twoja siła znacznie wzrosła. To dopiero początek.
- Jaki boski pierwiastek? O czym gadasz, duchu? - wnerwiłam się, po czym niemal nie wpadłam mordą na sarkofag, chcąc go do niego przyprzeć. Jakoś wyleciało mi z głowy, iż jest niematerialną zjawą. Każdemu może się zdarzyć.
- Mów mi Aleksander, droga Korinno. - odparł z kurtuazją, ignorując zupełnie moją porywczość - Reguły zaświatów zabraniają mi zdradzić Ci zbyt wiele... A uwierz mi, bardzo bym chciał opowiedzieć Ci wszystką mą historię, przebieg każdego z podbojów i chwałę oraz wspaniałość mego imperium. Jednak wasz świat zapomniał już te pradawne czasy, a nie moją rolą jest przywrócenie ich do pamięci...
Jego mina znacznie posmutniała, a postura wyrażała rozczarowanie. Na ten widok Levi położył dłoń na moim ramieniu, sam odczuwając zasępienie upiora. Udzieliło się ono także i mnie, może nawet w większym stopniu, niż obu mężczyznom. Zawsze odczuwałam żal na myśl o tych, których historia pozostanie na wieki nieodkryta. Wychodzi na to, że nawet sam zmarły nie jest w stanie zrobić nic, by ją ocalić.
CZYTASZ
Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OC
FanfictionJakim cudem tak niezdarna i zakręcona kadetka przeszła szkolenie i stanęła w szeregach Korpusu Zwiadowców? Nikt nie jest tego do końca pewien, oprócz jednej osoby... Ale to, czy uda jej się tam przetrwać, może okazać się prawdziwym wyzwaniem, kiedy...