Kiedy flashbacki wejdą za mocno

2.7K 119 55
                                    

Na zewnątrz kołdry było niebywale zimno tego poranka, ale ciepło bijące od ciała Ackermana skutecznie mnie przed nim broniło, niczym najprzedniejsza zbroja. Rękami oplatałam od dołu jego barki, delikatnie głaszcząc ich górę palcami. Facjatę wtulałam w jego tors, jakbym była do niego co najmniej przyklejona. Jego klatka piersiowa poruszała się spokojnie w górę i w dół, kiedy dalej pogrążony był we śnie. Ja, chociaż dalej miałam ociężałe powieki, nie byłam w stanie powtórnie zasnąć. Wdychając jego zapach, wracałam myślami o kilka godzin wstecz...

Sapałam, nie mogąc ani na chwilę złapać tchu. Nie pomagał dodatkowo fakt, że przy każdym wydechu z moich ust wypływały dźwięki wskazujące na nadmiar doznawanej rozkoszy oraz bólu. Moje wnętrzności czuły się jak rozrywane, rozpychane na siłę od środka. Cała byłam zlana potem, który kleił się do ciała kochanka, tak samo w drugą stronę. Nieustająca fala czułych pocałunków na mojej szyi została przerwana przez jedno, ciche mruknięcie zdyszanego mężczyzny:

- Jesteś moja, Korinna. Tylko i wyłącznie moja.

Na samą myśl zaczęłam czerwienić się na wzór dojrzałego pomidora. Starając się uspokoić przyspieszone bicie serca, wzięłam głęboki oddech i wtuliłam się mocniej w tors mężczyzny. Zaraz po tym geście, do moich uszu dotarło ciche mruknięcie, wskazujące na to, iż zaczął się on przebudzać. Ostrożnie uniosłam głowę, przyglądając się jego powoli podnoszącym się powiekom. Oswobodziłam jedną z rąk i postanowiłam zgarnąć na bok kilka wpadających do jego oczu włosów.

- Nie śpisz już? - zapytał zaspanym głosem, przyciągając mnie odrobinę bliżej siebie. Z wrażenia zakrztusiłam się powietrzem, jako iż dalej nie mieliśmy na sobie ubrań.

- Nie. - bąknęłam nieśmiało, starając się uporać z jego zaciekłą grzywką, która w dalszym ciągu opadała na jego twarz. Niespodziewanie moja dłoń wylądowała w tej, należącej do bruneta i została przyciśnięta do jego nieco spierzchniętych warg. Uśmiechnęłam się mimowolnie, rozkoszując się tym krótkim momentem.

Moja ręka w ten sam sposób przyciśnięta była do jego policzka. Druga ręka spoczywała u dołu jego pleców, przy lędźwiach. Dyszałam okropnie, ale nie ze zmęczenia. Wręcz przeciwnie, moje ciało drgało i pulsowało w potrzebie bardzo konkretnego rodzaju poruszania się. Twarz bruneta wisiała tuż nad moją, oddzielona o zaledwie kilka milimetrów. Patrzyłam w jego błyszczące w ciemnościach tęczówki, zachwycając się w myślach ich swoistym, niepowtarzalnym urokiem. Zdawało mi się niemożliwe, że te z pozoru chłodne oczy mogły jednocześnie skrywać tyle ciepła.

- Korinna, zanim zacznę... Chcę tylko, żebyś wiedziała... Kocham Cię. - szepnął, muskając swoim gorącym oddechem moją skórę. Zadrżałam lekko, gładząc lewą stronę jego twarzy.

- Też Cię kocham, Levi... - mruknęłam ze szczerym uśmiechem, delikatnie zbliżając jego wargi do moich. W dokładnie tym momencie przeogromny, zupełnie niespodziewany ból zaczął rozsadzać moje wnętrze, sprawiając, że nieznacznie zawyłam, wypuszczając przy tym tę cenną resztkę powietrza, która pozostała w moich płucach. Mój oddech był jeszcze bardziej szarpiący, w miarę jak ból stopniowo zaczął przemieniać się w rozkosz...

Mruknęłam sama na siebie, starając się ukryć rumieńce, ponownie wkraczające na moją twarz. Ja nie wiem, czemu cała moja krew zawsze musiała spływać akurat w to miejsce? To jakieś ulubione miejsce schadzek wszystkich czerwonych krwinek w moim organizmie, czy o co chodzi? Niestety byłam w stanie wtulić jedynie połowę twarzy w poduszkę, podczas gdy reszta dalej była świetnie widoczna dla kaprala. I weź tu człowieku się staraj nie sprawić mu satysfakcji...


Wyszorowana do czysta, ubrana i w dalszym ciągu obolała w dolnych okolicach brzucha, razem z Ackermanem zaczęłam kierować się w stronę stołówki. Pomimo wszelkich wczorajszych przyjemności, dzisiaj ledwo byłam w stanie chodzić. Przynajmniej jedno z nas miało ubaw z mojego cierpienia. Przy okazji ciemnowłosy wyjaśnił mi nasz rozkład zajęć na dziś, który na moje nieszczęście przepełniony był ćwiczeniami walki wręcz. To nie tak, że jej nie lubię... Po prostu jej nie lubię. Wolę zabijanie kukieł w lesie dziesiątki razy bardziej. Chociaż po tym, jak ostatnio pani Hanji pokazała mi tytanów na żywo, we własnej osobie... Zaczęłam kwestionować to, czy kiedy nadejdzie czas wyprawy, dam sobie radę. Te bestie były ze dwadzieścia razy większe ode mnie, a ich twarze, zastygłe jakby w jednej i tej samej minie, przepełniały mnie strachem tak wielkim, że moje nogi miały ochotę zwiewać samoistnie, wbrew mojej woli. Bardzo chciałam się zwierzyć z tych obaw Leviemu, ale... No... Nie było jeszcze właściwej okazji na odbycie tego typu rozmowy. Może dziś wieczorem? I tak pewnie wcześniej nie dałabym rady znaleźć właściwych słów. Czasem mam ten problem, że kiedy rozmawiam z kimś o czymś, co jest dla mnie w jakiś sposób ważne, nie umiem wyjąkać z siebie nic, jeśli wcześniej nie przygotuję sobie formułki tego, co chcę przekazać. Zdarza mi się to rzadko, ale jednak. To właśnie była jedna z tego typu rzeczy.

Weszliśmy na stołówkę razem, co przyciągnęło kilka uważnych spojrzeń, a nawet wywołało małą falę szeptów. Dalej będąc myślami przy wydarzeniach wczorajszej nocy, czułam się niesamowicie nieswojo, kiedy widziałam ludzi spekulujących na nasz temat. Miałabym wylane, gdyby to były zwykłe plotki, ale w momencie kiedy to faktycznie była prawda, miałam ochotę roześmiać się z nerwów. Wspominałam już, że marna ze mnie aktorka?

- Hej, nie uważasz, że trochę rzucacie się w oczy? Nie chcę, żebyś wpadła w jakieś kłopoty. - szepnęła do mnie jak zwykle ostrożna Mikasa, podczas gdy Christa, w całej swej dobroci, podała mi talerz ze śniadaniem.

- Powiedzmy, że dużo się ostatnio działo i czuję się nieco mniej zagrożona. - odparłam żartobliwym tonem, grzebiąc widelcem w mojej porcji jajecznicy. Widząc, że nie mam specjalnie ochoty na rozmowę, dziewczyny nie zadawały mi żadnych zbędnych pytań (dzięki Niebiosom), również zajmując się swoimi porcjami posiłku. Starałam się zjeść cokolwiek z mojego śniadania, ale już pierwszy kęs był katorgą. Z trudem go przełknęłam, po czym stwierdziłam, że chyba ograniczę się do samego dłubania w jajecznej papce.

Nie mając nic lepszego do roboty, skierowałam wzrok ku stołowi przełożonych. Levi dopiero wracał z kuchni z dolewką herbaty, więc skupiłam się tym razem na generale oraz pani pułkownik. Rozmawiali o czymś w całkiem sympatycznej atmosferze, od czasu do czasu cicho się chichrając. Wydawali się o wiele bliżsi sobie nawzajem, niż przypuszczałam... Czyżby...?

Teraz wszystko miało sens. Aż z wrażenia upuściłam widelec w jedzenie. Para w lesie. Blond włosy. Wypytywanie przez Hanji przez ponad pół dnia. Rozmowa z Erwinem przed sypialnią Leviego. Naprawdę nie wierzę, że nie domyśliłam się tego wcześniej. Oni wiedzieli od dawna, tylko szukali potwierdzenia, że mają rację. Jednocześnie sami mając romans. Cóż za interesujący zbieg okoliczności.

Śmiejąc się w duchu z tego, jak potoczyły się sprawy, poczułam na sobie baczny wzrok. Od razu wiedziałam, do kogo on należał, a jakże. Zerknęłam w stronę bruneta, lecz zrobiłam to tak ukradkiem, by nie dać śmieszkom powodu do kolejnych plotek. Ackerman jednak nie zdawał się zajmować sobie tym swojej i tak już zapracowanej głowy. Podczas tej krótkiej wymiany spojrzeń, kapral dyskretnie oblizał swoje wargi, po czym poruszył ustami w sposób imitujący ugryzienie. Na ten gest niemal nie wyskoczyłam z butów, a moja upierdliwa krew znowu stwierdziła, że to genialny czas na balangę pod skórą mojej mordy.

- Levi... Le..vi... O niebiosa... Levi...! - krzyczałam, czując, jak mężczyzna posuwa się we mnie, jednocześnie sama odruchowo poruszając biodrami, by pogłębić rozkosz. Dodatkowej, jakże dziwnej przyjemności dostarczały mi okazjonalne uderzenia pejcza oraz uczucie ust bruneta zwiedzających każdy dostępny im skrawek mojego ciała. Moje paznokcie wpijały się w skórę jego pleców, naznaczając je wieloma rysami i zadrapaniami.

Założę się, że będzie miał tam blizny.

Lecz póki co, jedynym, co mogłam ujrzeć, była radość, subtelnie iskrząca w jego oczach, kiedy patrzył, jak mój zaczerwieniony ryj eksponował na zewnątrz mieszankę szczęścia i frustracji.

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz