Nadszedł Dzień Próby cz.3

1.7K 102 21
                                    

Stałam, analizując uważnie moją sytuację. Czas uciekał coraz szybciej, a ja szykowałam się do zrobienia czegoś, co było maksymalnie ryzykowne. Z walącym jak młot sercem spojrzałam w stronę Leviego. Nie wiedzieć dlaczego, każde jego spojrzenie dodawało mi nowe pokłady sił do działania. Wiedziałam, że za tymi chłodnymi, stalowymi, niewzruszonymi oczami kryje się o wiele więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Ludzie po prostu nie umieją patrzeć, co się znajduje w głębi tych świecących jak oszlifowane diamenty tęczówek. Jego usta poruszyły się nieznacznie. Zmarszczyłam brwi, wysilając się, by odczytać ich subtelny ruch. Nie do końca zrozumiała przeze mnie fala bliżej niezidentyfikowanych emocji wlała się w każdą cząstkę mojego ciała. Wiedziałam, że źródłem mojego uporu, mojej siły, mojej determinacji musiał być kapral. Jego słowa odczytałam z jego ust bez problemu:

- Wierzę w Ciebie, Korinnuś.


Obudziłam się stękając, gdyż strasznie bolała mnie głowa i to wcale nie od migreny. Nie miałam ochoty otwierać jeszcze oczu, otaczająca mnie ciemność była bardzo przyjemna i kojąca. Chrząknęłam cicho, starając się pogrążyć z powrotem w słodkiej krainie sennych marzeń, przykrywszy się nieco staranniej spoczywającą na mnie kołdrą. Plany moje jednak pokrzyżowało skrzypienie otwierających się w pobliżu drzwi. Spanikowana, usiłowałam rozluźnić mięśnie, udając, że wcale się jeszcze nie obudziłam. Trochę jak kiedy mama idzie Cię obudzić do szkoły, a ty jesteś już spóźniona i wolisz jeszcze odpocząć pięć minut.

- Levi, to nie jest normalna sytuacja. Nie możemy od tak przymknąć na to oko, zwłaszcza, że widzieli to absolutnie wszyscy. - odezwał się spokojnym tonem Erwin, ściszając nieco głos po wejściu do pomieszczenia.

- Przecież wiem. Sam nie potrafię wyjaśnić tego, w jaki sposób Cię pokonała. Nie jestem w stanie Ci powiedzieć, jak to się stało. Na dodatek jestem przekonany, że ona sama nie ma na ten temat zielonego pojęcia. - westchnął brunet, siadając na łóżku, co wywnioskowałam z ruchu materaca. Zachowanie spokoju w tej sytuacji było skrajnie niemożliwe, więc aby zamaskować swój przyspieszony oddech, zanurzyłam twarz aż po koniuszek nosa w pierzynę. Widząc moje udawane rozespanie, poczochrał lekko moje włosy, nie wysuwając z nich ręki przy kontynuowaniu rozmowy.

- Pixis twierdzi, że dla niego to, co zobaczył było wystarczające i zobowiązał się wszystko wyjaśnić, ale to nie znaczy, że jesteśmy już zdjęci z haczyka. - odpowiedział Smith, prawdopodobnie stając pod ścianą, ponieważ stamtąd dochodził jego głos.

- Teraz nic nie zrobimy. Musimy poczekać na rozwój sytuacji, będąc gotowi, by w razie czego zareagować. Innej rady nie ma.

Po tym zdaniu bruneta zapadła głucha cisza. Levi wsunął palce głębiej w moje włosy, rysując opuszkami palców delikatne kółka na skórze mojej głowy. Wiele trudu kosztowało mnie niereagowanie na tę sielską przyjemność. Skrzypienie drewnianych desek podłogowych sugerowało, że generał odszedł od ściany i zaczął kroczyć w stronę okna. Minęło kilka minut, które trwały dla mnie jak nieskończoność, zanim w końcu się odezwał:

- Nigdy Cię takiego nie widziałem. To niemal przerażające. - głos blondyna był zamyślony, o wiele bardziej przyciszony niż zwykle.

- To samo mógłbym powiedzieć o tobie. Jak długo wy...?

- Pół roku. A wy?

- Nie tak długo, jak wszystkim tutaj się wydaje. - burknął Levi niezręcznym tonem - Miałem tyle czasu, a tak bardzo z tym zwlekałem... Moja własna głupota mnie zadziwia.

- Skup się na tym, co jest teraz, Levi. - odparł Erwin, kierując się w stronę drzwi i otwierając je z ociąganiem - To dobra dziewczyna i widać, że Cię kocha. Zamij się nią.

Tuż po tym, jak po pomieszczeniu rozległ się szczęk odskakującej przy zamykaniu klamki, głowa bruneta spoczęła niespodziewanie na moim tułowiu. Teraz mój oddech oraz pulsowanie ciała stało się już nie do zamaskowania. Usłyszałam nikły śmieszek opuszczający usta kaprala.

- Wiem, że nie śpisz, smarku. Marna z Ciebie aktorka. - wyszydził, przesuwając dłoń z moich włosów do moich ramion. Westchnęłam ciężko, otwierając leniwie oczy oraz ocierając je ze śpiochów, które sklejały moje powieki.

- Doceniłbyś chociaż starania. - stęknęłam, przeciągając się z niechęcią. Ackerman westchnął i wgramolił się na mnie, przyglądając się uważnie mojej twarzy. Zamrugałam ze skonfundowaniem, starając się wyczytać ze sposobu, w jaki na mnie patrzył, o czym w tej chwili myślał. Jego oczy skrywały w sobie nikły błysk, a nieznacznie ściągnięte usta oraz zmarszczone brwi świadczyły o tym, że zastanawiał się nad czymś, co go nurtowało. Powoli wyciągnęłam rękę w jego stronę, chwytając ostrożnie palcami koniec jego podbródka.

- Jak to zrobiłaś? - zapytał nagle, odnosząc się do wydarzeń sprzed mojego zemdlenia. Przymknęłam oczy, starając się zobrazować sobie to, co się stało na placu treningowym, mimo, iż wydawało mi się to tak bardzo teraz rozmyte. Odpowiedź na to pytanie jednak była dla mnie niemożliwa do osiągnięcia. Bo co się tak naprawdę stało, że udało mi się wygrać?.. Pamiętałam tylko to, jak bardzo mi zależało... Szło mi tak, jak zwykle, aż do momentu... No właśnie!

- Nie wiem tak dokładnie... Ale mam pewną teorię. - odparłam poważniejszym tonem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Brunet w milczeniu przesunął się obok mnie i słuchał z uwagą - Kiedy pod koniec walki szepnąłeś coś w moją stronę, poczułam się, jakbym nagle dostała zastrzyk nowej energii. Trochę tak, jakbym odzyskała siły z potrojoną mocą. To tyle, co pamiętam.

- Pamiętając twoje treningi wiem, że kiedy pobudzić Cię emocjonalnie, na przykład wkurwiając Cię do granic, rokujesz o wiele lepiej. - odparł zaczepnym nieco tonem, zakładając ręce i przyjmując posturę przywodzącą na myśl pogrążonego w rozważaniach filozofa - Zawsze skupiało to twoją uwagę na celu i dodawało Ci woli walki. Ale w tym momencie, jak zresztą przy walce ze mną wobec oddziału, tylko jeszcze widoczniej, przypominałaś absolutną bestię, wiesz o tym?

- Jak to? - zapytałam, nie nadążając za jego analizą - Co masz na myśli? Jaką znowu bestię?

- Większość pewnie też to zauważyła, wobec czego możesz mieć teraz kłopoty. Gdyby ktoś miał coś do Ciebie, zgłoś się do mnie i sobie z nim porozmawiam. - bąknął, wstając z łóżka i siadając za biurkiem. Podskoczyłam jak oparzona, chaotycznie wyplątując się z warstw pościeli. Niemal potknęłam się oraz spadłam na podłogę przy niezdarnej próbie uwolnienia nogi, która owinięta została przez prześcieradło. Mina Leviego na ten bałagan, który właśnie zrobiłam, była nadzwyczaj podminowana, lecz nie zdążył zareagować na mój wyczyn, gdyż ze zdumieniem wymalowanym na twarzy uderzyłam dłońmi o blat, patrząc na bruneta wyczekująco.

- Levi, o co chodzi z tą bestią? - moje zniecierpliwienie sięgało zenitu. Kapral westchnął niechętnie, lecz naciskałam na niego do momentu, aż nie wyśpiewał mi całej prawdy.

W momencie, gdy zadałaś ten ostatni cios... Poruszałaś się tak szybko, że ciężko było zauważyć cokolwiek innego niż ogromną, niebieską smugę, która jarzyła się niczym ogień. Dopiero gdy stanęłaś, można było zobaczyć tę dziwną poświatę, która Cię otaczała. A cokolwiek to było... Może sprowadzić na nas kłopoty.

Bez słowa siadłam na krześle, starając się poukładać tę przedziwną historię w głowie. Brzmiała ona bardziej jak coś rodem z powieści fantasy, a nie prawdziwego życia. Co to było? Dlaczego to ja musiałam okazać się jakimś dziwnym cudakiem? Jak to coś w ogóle działa? Byłam doszczętnie przerażona, nie mogłam się poruszyć. Spojrzałam z zaszklonymi oczami na Leviego, który podszedł do mnie, zmartwiony.

- Levi... Musimy wrócić do świątyni. Ten duch coś mówił na temat jakieś siły, a ja muszę wiedzieć, co to do cholery było. Inaczej... Ja... - tu zrobiłam pauzę, by przełknąć ślinę i opanować naciskającą na gardło chęć bezsilnego płaczu - Nie wiem nawet, kim jestem...

- Hej, smarku. - odparł ni to pocieszającym, ni to szydzącym tonem, zakładając kosmyk moich włosów za ucho - Wystarczy, że ja wiem, kim jesteś. I żadne magiczne sztuczki nie sprawią, że w Ciebie zwątpię.

Uśmiechnęłam się, pozwalając kilku łzom spłynąć w dół moich policzków. Może i miał rację... Jakkolwiek pokręcona nie byłaby ta sytuacja, to jego słowa starczyły mi za otuchę.

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz