Obiad u mamusi

2K 111 96
                                    

- Korinna Arquette! - usłyszałam za sobą niespodziewanie, kiedy sprzątałam akurat korytarz. Tak, znowu nadszedł długo oczekiwany dzień sprzątania. Tym razem chociaż nie zostałam zmuszona do ubrania żadnego dziwacznego kostiumu... A przynajmniej mam nadzieję, że tak się nie stanie.

- Tak, sir? - zapytałam, odwracając się i opierając lekko na miotle. Ku memu ogromnemu zdziwieniu, wyglądał dzisiaj na zdezorientowanego i tak jakby... mało ogarniętego. Widok, który można ujrzeć zaledwie raz na parę lat. Zazwyczaj nienagannie wyprasowana koszula była teraz z lekka wymiętolona, materiał nogawki spodni podwinął się nad cholewą butów, a pasów nawet nie założył. Do tego żabot był nierówno wciśnięty za kołnierz koszuli, tak, że odruchowo zaczęłam mu go poprawiać, czekając, aż wyjawi mi, po co mnie wołał.

- Chodź ze mną. Jest sprawa do omówienia. - odparł lakonicznie, nie wyjaśniając w zasadzie nic, tylko ciągnąc mnie za rękę do swojego gabinetu. Był w takim amoku, że nie przejął się nawet miotłą, którą nieopatrznie upuściłam na podłogę. Musiałam przetrzeć oczy, bo nie byłam w stanie uwierzyć, że to ten sam Levi Ackerman, a nie jakiś jego zły klon, który przyszedł mnie porwać. Przez moment ta myśl naprawdę wydała mi się prawdopodobna.

Otworzył drzwi, wpakował mnie do środka tak, że padłam wprost na obrócone bokiem krzesło i jakimś cudem usiadłam na nim, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Przy tej prędkości, z którą wepchnął mnie do pokoju, to uznałabym to za całkiem udany performance. Zakluczył prędko drzwi i zaczął chodzić nerwowo po pokoju, wyrzucając swoje najlepsze ubrania z szafy i kładąc je na łóżko. Miałam właśnie otworzyć usta, by zapytać się o co chodzi, ale ten tylko wcisnął mi w ręce mały świstek papieru, na którym niewyraźnie nakreślone były kawałkiem węgla słowa:

Drogi kapralu Ackerman!

Chciałabym zaprosić pana oraz moją kochaną Korinnę do mojego domostwa na obiad oraz podwieczorek w tę sobotę, jeśli oczywiście znajdziecie czas. Proszę przekazać mojej córce serdeczne uściski.

Alexis Arquette

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wreszcie powód jego paniki się wyjaśnił. Mama zaprosiła nas na obiad, a co za tym idzie, pewnie chce go przetestować, skoro już wie, że jesteśmy w tym pokręconym związku. Wtedy to jego przejęcie wydało mi się całkiem słodkie. Patrzyłam w spokoju na jego zdenerwowane odbicie w lustrze, które kontemplowało nad wyborem garnituru, z rozbawieniem malującym się na mej facjacie.

- Który włożyć? - zapytał, widząc moje uśmiechnięte oblicze - I czego tak cieszysz mordę? To poważna sprawa!

- W to nie wątpię. - odpowiedziałam, wskazując mu brązowy garnitur po prawej - Po prostu to strasznie urocze, że aż tak się tym stresujesz.

- Ach tak? Widać, jak bardzo mnie kochasz, skoro cieszysz się moim bólem. - odparł z udawaną rozpaczą w głosie, zdejmując kurtkę i poprawiając koszulę, by móc nałożyć na nią garnitur. Odwróciłam się na chwilę w stronę biurka, by pozwolić mu zmienić spodnie.

- Od razu "bólem"... Poddenerwowaniem. - zaśmiałam się, po czym obróciłam się z powrotem, poprawiając mu klapy marynarki i biorąc się za zawiązanie mu krawata wokół szyi.

- Co ja z tobą mam, dziewczyno... - westchnął, pochylając się, by złożyć krótki pocałunek na moich rozchylonych w uśmiechu wargach.

- Dużo zabawy, to na pewno.


Po przygotowaniu Leviego, sama poszłam się przebrać oraz umalować. Nie byłam tak zestresowana jak on, ale nie chciałam też sprawiać wrażenia, jakby mnie tu głodzili. Nawet, jeśli tak było, to mama nie musiała o tym wiedzieć. Nałożyłam na siebie prostą, białą koszulę, którą zręcznie wcisnęłam w czarną, kloszowaną spódnicę. Na nogi zaś ubrałam ciepłe botki, a całość dopełniłam czarnym, sięgającym kostek płaszczem. O tej porze roku zaczynało się robić coraz zimniej, wobec czego wolałam się nie rozchorować. Włosy upięłam w skromny koczek, a makijaż pozostawiłam lekki, prawie niewidoczny. I tak nie mam pieniędzy na kosmetyki, więc używam tych, które udało mi się kiedyś kupić i służą mi po dziś dzień. Wracając do sypialni Ackermana, spotkałam dziewczyny, którym zaledwie pokrótce zdołałam opowiedzieć moje plany na dzisiaj. Dawno z nimi nie rozmawiałam, chyba należy to naprawić. Ale niestety nie dzisiaj. Dzisiaj robimy mały wypad do rodzinnego domku.

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz