23. Emma/Philip

27 1 0
                                    

Emma

Siedziałam na kanapie z podciągniętymi kolanami pod brodę. Na stoliku leżał kawałek plastiku, który wywoływał we mnie mdłości.

-Emma! Emma, kochanie...-usłyszałam już od drzwi.

Spojrzałam na twarz Philipa, który klęczał przy mnie całując moje kolana, palce, ręce... Usiadłam sztywno gapiąc się na niego.

-Muszę ci coś powiedzieć...-wyszeptałam.

Warga zaczęła mi się trząść. Jego wrok całkowicie się zamącił. Zielone oczy patrzyły na mnie z wyczekiwaniem. Jakby na wyrok.

-Ta kobieta... Ja niewiem jak to się stało.-ściskał moje dłonie.

-Wierze ci...-już machnęłam na to ręką. Nie interesowało mnie to w tym momencie tak bardzo czy mówił prawdę...

-To co się stało?-podniósł się patrząc na mnie teraz z zakłopotaniem.

-Bo...-zerwałam się z kanapy i podbiegłam do okna.

Nie potrafiłam to wydusić na głos. Łzy spływały mi po twarzy jak wodospad. Teraz wiedziałam, że zostanę sama...

-Misiu co jest?-próbował patrzeć na mnie ale nie byłam w stanie patrzeć mu w twarz.

-Jestem w ciąży!-wykrzyczałam.

Zacisnęłam pięści opuszczając je wzdłuż ciała. Patrzyłam tylko na jego sinobladą twarz. Opadł na kanapę i w tedy wbił wzrok w test ciążowy. Za nim się odezwał myślałam, że minęły całe wieki.

-Emma...-patrzył na mnie.

-Powiedz coś...-płakałam.

-Niewiem co mam powiedzieć...-zaczął się masować po skroni.

Czekałam na jego reacjię. Po prostu myślałam, że wyjdzie z mojego mieszkania ale on dalej siedział i patrzył na mnie.

-Jeśli nie chcesz dziecka ja nie będe naciskać... Poradzę sobie.-popatrzyłam na niego hardo.

-Zwariowałaś?!-przytulił mnie-Nie zostawię cie samą.-wymamrotał.

Poczułam się w końcu bezpieczna. Ulżyło mi ale niewiedziałam na jak długo Philip bedzię się chciał bawić w rodzinę.

Philip

Myślałem, że będzie chciała zerwać, a ona była w ciąży. Ze mną! Gówno wiedziałem o tym jak być ojcem...

Pierwszy raz wiedziałem tylko tyle, że musi wprowadzić się do mnie. Emma musiała mieć wszystko co najlepsze.

Teraz spała w mojej sypialni. Dałem jej coś na uspokojenie. Musiałem przemyśleć to wszytsko. Mój ojciec nie był zdecydowanie wzorem do nasladowania w tej kwestii...
Ale miałem mieć dziecko z kobietą, którą kochałem. Jednak co z karierą? Co dalej ?
Z zamyślenia wyrwały mnie dzwięki, które dobiegały od wejścia.
Zadzwoniłem po kobietę, która po prostu wiedziała jak sobie radzić ze wszytskim.
Abby stała teraz przede mną, krzyżując ręce na piersiach.
-Coś ty najlepszego zrobił?-wydawała się jeszcze oszołomiona moim telefonem.
-Ja niewiem...-urwałem bo sam niewiedziałem jak, gdzie, kiedy ...
-Napewno będzie twoje?-siostrzyczka wypaliła z pełnej rury.
-A czyje?!-warknąłem.
-No Boże, nie wściekaj się.-w jej oczach dostrzegłem błysk gniewu.
-To nie insynułuj niczego...-burknąłem.
-Rozumiem. Po prostu się martwię.-poklepała mnie po ramieniu.
Nie odpowiedziałem ale też się martwiłem... Miałem być kurwa ojcem...

PS. Na zawsze twójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz