20.Emma/Philip

30 1 0
                                    

Emma


Przez tydzień powtarzałam w kółko to samo. Wstać, coś zjeść, położyć się, ignorować ludzi, zjeść, wziąć prysznic i iść spać. Nie miałam siły patrzeć na ludzi ani z nimi rozmawiać. Kiedy więc na chwilę znikał Philip odczuwałam potworną ulgę. Nie musiałam patrzeć spod tej kamiennej maski na faceta, który odchodził od zmysłów co noc kiedy wyłam z bólu psychicznego jaki odczuwałam po stracie Joe.

Jednak tego ranka w niedziele sprawy nabrały innego tempa. W drzwiach pojawiła się blond głowa w czapeczce z daszkiem. Chyba w czarnej.

-Co ty odwalasz?-Abby wkroczyła do pokoju kołysząc biodrami w białych spodenkach z wysokim stanem. Poprawiła czarne ramiączko bokserki i rzuciła mi morderczy wzrok.

-Philip pojechał do skelpu.-mruknęłam tylko.

-Nie przyszłam do niego tylko do ciebie.-usiadła na łóżku tak, że uniosłam się ciut do góry.

-Po co?-otuliłam się kocem.

-Dziewczyno spójrz na siebie!-wykrzyknęła gestykulując.

Widziałam dziś swoje odbicie w lustrze. Moje wielkie niebieskie oczy były czerwone i zapuchnięte od płaczu. Schudłam, a moja skóra od braku regularnego jedzenia i wychodzenia na pole stała się szara. Nie nosiłam makijażu, nie ubierałam się ładnie tylko workowate spodnie od dresu i stare wyciagnięte topy. Włosy zawsze wiązałam w luźny kucyk by mi nie przeszkadzały. Ale ona do cholery nie powinna się mnie czepiać! Co ona wiedziała o żałobie?!

-Wiem jak wyglądam! Nie obraź się ale możesz stąd wyjść?-huknęłam chłodno.

-Emma! Otrząśnij się! Twój brat by tego nie chciał!-zaczęła mną trząść, a ja odskoczyłam jak oparzona uderzając plecami o drzwi balkonowe.

-ZAMKNIJ SIĘ!-huknęłam.

Zaczęło we mnie wrzeć, a skorupa mojego zobojętnienia zaczęła pękać. Wlały się we mnie wszystkie emocję z takim bóle, że upadłam na ziemię, rycząc z bólu.

-Sama to przeżywałam. Straciłam matkę... Szukałam jej prawie całe życie bo chciałam wiedzieć czemu mnie oddała. A kiedy umierała bardziej czułam niesprawiedliwość, że mnie nie odnalazła na czas...-Abby zastygła przy mnie-Proszę cie Emma. Joe by tego nie chciał. Troszkę mi o nim opowiadał Philip i bardzo chciał go poznać przed tym...

Po tych słowach się rozkleiłam już na dobre. Jedyna osoba, która powinna się tak czuć żyła spokojnie w LA, a ja cierpiałam w Cliver...

Wstałam powoli i mruknęłam tylko, że dziękuje za radę. Nie mogłam nic więcej wydusić. Ona nie odzyskała biologicznej matki na czas... Ja nie odzyskałam mojego małego braciszka na czas.

Weszłam do łazienki i odkręciłam kurek z wodą od prysznica. Wiedziałam, że ona stąd nie wyjdzie ale potrząsnęło mną to co mówiła. Powoli powłoka, która utworzyła się wokół mnie zaczęła pękać.


Philip


Moja siostra siedziała w salonie pijąc sok. Po zapachu i kolorze zdałem sobie sprawę, że wyciskała moje marchewki.

-Co tu robisz?-postawiłem torby z zakupami rozglądając się za Emmą ale nie było jej na dole.

-Przyjechałam porozmawiać z twoją miłością.-pociągnęła duży łyk i wyłączyła TV.

Czekaj? Czy ona powiedziała to co myślałem? Przyskoczyłem do niej o mało jej nie wywracając. Abby zrobiła zaskoczone oczy i złapała mnie za ramie.

-Po co kurwa z nią gadałaś?!-musiałem mieć ogniki w oczach bo na chwilę zamarła jednak szybko się otrząsnęła.

-Obchodzicie się z nią jak z jajkiem. Pora zbić jej skorupkę i pokazać, że też się da żyć po stracie kogoś bliskiego.-Abby ton był lodowaty i nieznoszący sprzeciwu.

Ruszyłem więc pędem do góry słysząc jak otwierają się drzwi do łazienki. Kiedy wkroczyłem do naszej sypialni, Emma siedziała na łóżku rozczesując swoje długie włosy. Jej niebieskie oczy zwróciły się w moim kierunku. 

-Wróciłeś.-dalej jej ton był smutny ale przynajmiej zaczęła się ogarniać.

-Tak kochanie.-pocałowałem ją w czoło-Jak się czujesz?

To pytanie było dla mnie dziwne przez te wszystkie dni kiedy pytałem jej jak się czuje, a ona wbijała we mnie martwy wzrok.

-Może nie świetnie ale jakoś idzie...-z trudem przeszły jej te słowa przez gardło.

-Czy Abby...?-próbowałem pojąć co moja siostra jej powiedziała.

-Nie. Nie krzyczałyśmy...-przeciągnęła to słowo.

Nie wiedziałem czy zabić moją siostrę czy jej dziękować. Jednak za nim do tego doszedłem usłyszałem dzwonek w moim telefonie.

Wyszedłem na balkon bo zobaczyłem numer mojego menago. Jim Joer był moją zaufaną osobą i nigdy nie dzownił kiedy brałem urlopy na czas nieograniczony.

-Co tam stary?-oparłem się na balustradzie.

-Sorry, że przerywam ci urlopik...-zaczął się śmiać-Ale dostałem stary zaproszenie, znaczy ty... Na Hip Hop NY!-ekscytował się.

Złapałem szybko powietrza nie dowierzając co właśnie usłyszałem. Hip Hop NY był najważniejszą imprezą w naszym świecie od zawsze. Od dwóch lat chciałem się tam dostać ale widocznie dane mi to było dopiero teraz.

-Stary jasne, że wystąpie!-zacząłem się cieszyć jak głupi.

-I to rozumiem.-zamruczał zadowolony.

Rozłączyłem się i wpadłem do sypialni wykonując taniec radości, a Emma, o której nachwilę zapomniałem zszokowana wbiła we mnie wzrok.

-Co ci?-wydawała się zdziwiona moim zachowaniem.

-Dostałem się na Hip Hop NY!-podskoczyłem z ekscytacji.

-Coo?-jej oczy zrobiły się jak dwa spodki.

-Tak! Będę miał szansę dotrzeć do większej liczby ludzi.-cieszyłem się.

-Czy ja coś  słyszę o NY?-Dreyk wychylił się zza drzwi.

Pokiwałem głową ale natychmiast przeniosłem wzok na moją dziewczynę i zobaczyłem w jej oczach teraz nicość jakiej w życiu nie widziałem.

PS. Na zawsze twójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz