Emma:
Głowa bolała mnie jak diabli po tym przeklętym koncercie, a potem balandze w klubie do rana. Zwlekałam się z kanapy i zahaczyłam nogami o coś co leżało na podłodzę.
-Cholera!-krzyknęłam.
-Auu...-pół przytomny Scott patrzył na mnie mentnym spojrzeniem.
No tak... Został u mnie bo nie chciałam żeby się tłukł jak będzie wchodził do mieszkania dwa piętra wyżej ode mnie. Potrząsnęłam głową, odgarniając kosmyki z twarzy i weszłam do kuchni żeby sobie zażyć aspiryny. Cholerny łeb...
-Chcesz?-zapytałam zamykając lodowkę, z której wyciągnęłam czekoladowe mleko.
-Nie...-zatkał sobie usta nabierając powietrza. Wyglądał jak wiewiórka, która ma w pyszczku pełno orzechów.
Wzruszyłam ramionami i odkręciłam mleko siadając na kanapie. Czułam się jakby ktoś mnie rąbnął w łeb. Jak ja pójde jutro do pracy?
-Możesz się położyć w sypialni.-wskazałam głową na łóżko wepchnięte za ścianę, która tylko do połowy zakrywała mały pokoik.
-Nie... Podłoga jest dużo lepsza.-mruknął cicho- Ej Em?
-Hm?-mruknęłam z pełnymi ustami mleka.
-Co to było to w klubie? Java patrzył na ciebie jakbyś była niezłą sztuką, a ty go olałaś.-zakrztusiłam się mlekiem.
-Rzuciło ci się na mózg!-zmierzyłam go wzrokiem.
Co mnie interesował jakiś raperzyna Java, który miał w miarę dobry koncert, a potem pewnie pieprzył jakieś blondynki. Chodźby tą, która weszła zaraz po nim za kulisy. Nie chciałam się w coś mieszać takiego. Jednak widziałam zaciekawione spojrzenie Scotta. Nie odpuści...
-Widziałem co tam się działo.-zaprotestował łapiąc równowagę.
Zaczęłam stukać nogą o szary dywan. Nie było co nawet strzępić sobie języka i się z nim kłócić bo i tak w takim stanie mu nie przegadam.
-Byłeś już nawalony.-przypomniałam sobie tą sytuacje.
-Może ale widziałem ten wzrok jak cie rżnął wzrokiem.-zmrużył oczy robiąc ten paskudny uśmiech.
-Jesteś obleśny...-poczułam, że mleko mi się zwraca.
-Jestem realistą.-zaśmiał się.
Następnego dnia ciężko mi było wstać ale co miałam zrobić. Ubrałam dres i zawiesiłam sobie torbę na ramieniu. Moja praca była prosta i oczywista... Sprzątałam domy. Tyle mogli mi zaoferować bez studiów, na które nie miałam czasu iść. Na moje szczęście w Clive City mieszkały same snoby, które nie chciały ubrudzić sobie rączek w sprzątaniu domów. Zawsze podobały mi się te na plaży bo kiedy wietrzyłam domy mogłam przez chwilę postać sobie na balkonie i wdychać zapach ocean. Północna Floryda... To było to co lubiłam.
Dziś dostałam ładny piaskowy dom na plaży oddalony najbardziej od wszystkich, które sprzątałam. Był prawie na skraju granic miasta. Uśmiechnęłam się w duchu bo nie raz już tam sprzątałam i nikt mi nie przeszkadzał bo dom stał pusty. Nie trafiałam na właściciela ale wiedziałam, że to syn jakiegos rockmana. Mogłam to przeboleć.
Przebrałam się więc szybko w krótkie spodenki z logiem firmy sprzątającej i biały opięty podkoszulek. Zapuściłam sobie coś z Eminema i zaczęłam sprzątać słysząc jak muzyka dudni przez wielkie kolumny na cały dom. Zawsze też fałszowałam strasznie. Dzięki Bogu nie było sąsiadów w bliskim otoczeniu. Włączyłam odkurzacz i zaczęłam nim szurać po białych marmurowych schodach. No snoby no...
-Co tak jęczy?!-krzyk z dołu przestraszył mnie na tyle, że krzyknęłam.
Zamykałam dom. Na pewno zamykałam! A więc to musiała być moja chora wyobraźnia. Jednak kiedy usłyszałam, że muzyka przestała działać zrobiłam się blada na twarzy. Jeśli to włamywacze? Albo jakieś zwyrole? Po cichu sięgnęłam po miotłe, która stała u szczytu schodów i na paluszkach zaczęłam iść na dół z miotłą nad głową. Oddychłam najciszej jak mogłam snując wizję czarnego końca. Nagle zobaczyłam kontem oka ruch w salonie i wbiegłam do niego z uniesioną miotłą nad głową, po czym zamarłam.
Philip:
-Co jest kurwa?!-krzyknąłem uchylając się od mojej własnej miotły. O ile mojej.
Najpierw Eminem puszczony na cały pieprzony regulator, a potem ktoś w moim własnym domu zaatakował mnie miotłą! Jeszcze to fałszowanie... Boże dopomóż!
-Ooouuu...-usłyszałem.
Już miałem zwyzywać tego kogoś ale szybko się ogarnąłem widząc kto kurczowo trzyma miotłe. Jak malowana stała przede mną ta czarnulka z klubu. Wielkie niebieskie oczy zrobiły się teraz jak dwa talerze. Jednak dziś włosy miała związane w koka. I o kurka te spodenki...
-Eee, hmmm...-zamyśliłem się po czym złapałem ten zagubiony wzrok- Co robisz w moim domu z moją miotłą?-siliłem się na obojętny ton ale Boże!
Pozostań tu obojętny na kobietę, której obraz nie zatarł się nawet po dwóch dniach ostrej libacji w głowię. Podrapałem się po karku widząc jak dziewczyna zaczyna się cofać do tyłu i wyryła orła unosząc miotłe i nogi do góry.
-Au...-jęknęła tylko siadając szybko.
-Nic ci nie jest?-zdjąłem z niej miotłe, która musiała uderzyć ją w twarz. Pewnie się potukła.
-Nie...-potrząsnęła głową i szybko wstała otrzepując się.
-A więc skoro nie...-zilustrowałem ją wzrokiem czy aby na pewno-To co tu robisz?
-Ja...-mieszała się-To znaczy ja tu pracuję...
Nie przypominałem sobie żebym ją zatrudniał. Wydawała się za idealna żeby pracować gdzie kolwiek. Takie kobiety powinny leżeć i pachnąć, a nie pracować.
-Pracujesz?-nie wiem czemu ale wyszczerzyłem zęby jak głupi.
-Tak.-była zażenowana tą rozmową. Widziałem to po niej.
-Jak?-chodź samo logo powinno mi to powiedzieć.
-Sprzątaczka.-spojrzała mi hardo w oczy.
Chyba myślała, że zacznę ją obrażać. Widziałem to w jej pełnym urazy spojrzeniu. Zaniepokoiło mnie to ale teraz nie miałem siły się nią zamęczać. Miałem mieć gościa. Bethy albo Belle... Coś na B i nie chciałem żeby się kręciła po domu chodź chyba ją bym wolał teraz gościć.
-Ouuu...-nie wiedziałem co powiedzieć, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Chciałabym dokończyć.-wydawała się jakby bała się tego, ze jej karze wyjść i nie wracać.
Miała by racjię jeśli bym zastał kogoś kto korzysta z mojego stereo i dodatkowo chce mnie zdzielić miotłą ale chciałem wiedzieć co ją zmusiło do pracy i nie ukrywając liczyłem na coś... Byłem w końcu tylko facetem.
-Jasne. Ale nie rób już nic więcej miotłą.-zażartowałem, a ona zalała się rumieńcem. Jasna cholera...
-Dobrze.-mruknęła i zaczęła sunąć na piętro z gracjią baletnicy.
-A...-zatrzymała się w połowie schodów, odwracając w moją stronę.
-Tak?-zapytała.
-Jak ci się podobał koncert?-zapytałem. Zazwyczaj mnie to nie obchodziło ale czekałem na jej odpowiedź.
-Nawet dobry.-rzuciła z wymuszonym uśmiechem.
-Nawet?-poczułem ukłucie w klatkę. Auuuu...
-Mogę już wrócić do pracy?-wydawała się zniecierpliwiona.
-Tak.-teraz ja się siliłem na uśmiech.
-To dobrze.-zaczęła iść do góry.
-Mam nadzieje, że się cieszysz, że będziemy pracować razem bo robie sobie długie wakację.-musiałem to powiedzieć i czekałem na jej reakcje.
-Cieszę się.-wydawała się najbardziej załamaną osobą pod słońcem, a ja nie rozumiałem czemu.
CZYTASZ
PS. Na zawsze twój
RomanceŻycie rapera bywa nie tak kolorowe jak ukazane jest na forach publicznych. Philip coś o tym wie jako przedstawiciel kultury hip hopowej. Jednak kiedy w jego życiu pojawia się Emma przestaje patrzeć na świat jak na jedną wielką imprezę. Czy odkryje...