9.Emma/Philip

27 1 0
                                    

Emma


Ostre światło lamp nie pozwalało mi normalnie widzieć. Czy ja już nie żyłam? Jednak czy w niebie albo tam gdzie trafiłam pikało by coś koło mojego ucha? Powoli też mój wzrok oswajał się z tym cholernym światłem. Bolała mnie głowa... Co się właściwie stało?

-Emma?-usłyszałam obok.

Próbowałam się podnieść ale nie mogłam. Więc obróciłam głowę. Zobaczyłam Philipa, który siedział na stołku obok patrząc na mnie szczęśliwymi zielonymi oczami.

-Co się stało?-byłam jeszcze oszłomiona.

-Zemdlałaś i rozwaliłaś sobie łuk brwiowy.-wstał opierając się o łóżko.

-Jestem w szpitalu?!-zerwałam się nagle i usiadłam na łóżku pociagając za sobą kable i kroplówkę.

-Tak. Spokojnie.-w mgnieniu oka usiadł koło mnie i złapał mnie za dłoń, która nie była skaleczona.

-O pani Emma.-uśmiechnął się lekarz, a ja opadłam na poduszkę wyrywając dłoń z dłoni Philipa.

-Kiedy wyjdę?-nie interesował mnie mój stan zdrowia. Chciałam stąd wiać.

-Spokojnie. Jest pani osłabiona. Dodatkowo wdało się zakażenie w pani ranę. Kilka dni przewiduję...

Przestałam go słuchać. Kilka dni?! Muszę pracować! Chciałam żeby Joe jak najszybciej ze mną zamieszkał. Kilka dni do o kilka dni za dużo.

-Chcę się wypisać na żądanie...-mój słaby głos nikł w pomieszczeniu ale lekarz przestał paplać.

-Jak to?-wzrok Philipa wbił się w moją twarz.

-Proszę o szybszy wypis!-zwróciłam się bezpośrednio do lekarza.

-Może pani sobie poważnie zaszkodzić...-lekarz ściskał podkładkę z moimi wynikami badań.

-Nie obchodzi mnie to. Proszę o wypis.-byłam stanowcza.

Poczułam jak moje oczy robią się szklistę. Nie mogłam tu leżeć wiedząc, że te kilka dni może mnie odsunąć od zabrania Joe'go mojej babce.

-Ile ma pani lat?-lekarz zilustrował mnie wzrokiem.

-Dwadzieścia jeden.-mruknęłam.

-W takim razie nie mogę pani zatrzymywać na siłę...-lekarz wyszedł zrezygnowany.

-Chcesz się wykończyć?-Philip wstał i patrzył na mnie jak na wariatkę.

-Dziękuje, że wezwałeś karetkę.-domyślałam się, ze to zrobił-Ale muszę wracać do pracy...

-Oszalałaś!-wydawał się wzburzony.

-Nie.-nie zamierzałam się tłumaczyć.

Chciałam wracać do pracy. Zażyje jakieś witaminy i bardziej będę dbać o dłoń ale nie mogę tu zostać.

-Zadzowniłem do firmy, w której pracujesz.-zaczął, a ja zdębiałam.

-Co zrobiłeś?!-stopniowo podnosiłam głos.

-Obiecali, że dadzą ci płatny urlop.-nie zdawał sobie sprawy co narobił. Mogli mnie wywalić.

-Ustalmy coś ok? Ty jesteś moim pracodawcą, ja sprzątaczką. Nie wpieprzaj się w moje sprawy!-jak śmiał się wtrącać w moje życie.

Cholera niech idzie pieprzyć te panienki, a mi da się skupić na moim życiu, które właśnie się waliło.

-Co cie ugryzło?-zrobił się zakłopotany.

PS. Na zawsze twójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz