Jechaliście do pracy, Vincent z uśmiechem na twarzy spoglądał na Ciebie, a ty starałaś się nie zwracać uwagi na ból, jaki zdążył Ci sprawić w okolicach pasa.
Zatrzymaliście się na parkingu parę minut przed dziesiątą, weszliście do budynku i rozeszliście się w dwie inne strony.
Jak zawsze skierowałaś się w stronę sceny, czując niebezpieczeństwo. Czułaś, że coś się stanie, byłaś tego niemal pewna. Roboty lekko się ścinały, śpiewały przerywającą się piosenkę, którą znało każde dziecko. Ludzie zaczynali się zbierać, ty witałaś ich z uśmiechem.
Rozglądając się po sali, odnalazłaś Jeremy'ego, uśmiechnęłaś się pod nosem. Zmierzałaś w jego stronę szybkim krokiem, aż Cię zauważył i odwzajemnił uśmiech.
"Cześć Jeremy, dlaczego nie wróciłeś do domu?"
Zapytałaś z uśmiechem, spoglądając ze zdziwieniem na chłopaka."Henry mnie poprosił o pomoc, dzisiaj jest podobno impreza urodzinowa, więc też są zapewnie pomożesz."
Zaśmiał się, a ty odeszłaś w inną stronę. Sala była zapełniona dziećmi, wszystko było cudownie ozdobione.
-~-~-~-~-~-
Wszystko szło wspaniale, w sali dźwięczał śpiew, po torcie został tylko pusty talerz, a większość dzieci radośnie obserwowały animatroniki.
Z niebieskiego króliczka zaczęły tryskać pojedyncze iskierki, ścinał się, a muzyczka przestała grać. Upuścił swoją czerwoną gitarę, a dzieci oddaliły się od sceny, niektóre z przerażeniem pobiegły do stojących pod ścianą rodziców.
Chciałaś podejść na zaplecze, jednak Scott złapał cię za nadgarstek i odciągnął od drzwi. Jeremy uchylił drzwi i z skrzynką narzędzi udał się za scenę. Odłożył pudło za kurtyną i podszedł do zepsutego królika. Jego dłoń powędrowała za ramię robota, gdzie znajdował się przycisk dezaktywujący.
W ciągu sekundy łzy stanęły w twoich oczach, a strach sparaliżował twoje ciało. Głos utknął Ci w gardle podczas gdy w sali rozległ się przerażony krzyk ludzi zgromadzonych na sali.
Szczęka endoszkieletu królika była wbita w zakrwawiony płat czołowy chłopaka. Krew kapała na podłogę, na scenę wbiegali pracownicy. Na ramieniu poczułaś dłoń Scotta, całkiem osuwałaś się na ziemię, jednak zdążył Cię złapać.
Oczy zaszły Ci mgłą, po policzkach leciały strumienie łez. Słyszałaś krzyki, po kilku minutach do lokalu wbiegli ratownicy medyczni. Głos Scotta nie docierał do Ciebie, jednak udało mu się Ciebie wybudzić.
Chciałaś mu się wyrwać, nie byłaś silna, tym bardziej w tej sytuacji. Chciałaś krzyczeć, uścisk w gardle nie umożliwiał Ci to.
Puścił Cię, od razu wpadłaś w ramiona Vincenta. Objął cię i gładził twoje włosy, a ty pusto wpatrywałaś się w lekarzy, Jeremy był wynoszony na noszach. Lokal był prawie pusty, wszyscy goście wyszli w strachu, za nimi pracownicy.
Gdy znalazłaś się z Scottem i Vincentem na parkingu, obserwowałaś odjeżdżającą karetkę.
"(T/l), zabiorę Cię do domu, to za dużo dla Ciebie."
Mówił spokojnie, zabierając Cię do samochodu. Całą drogę patrzyłaś się pusto w okno, czując na sobie wzrok mężczyzny. Ku twojemu zdziwieniu, zaparkował pod twoim domem.
Usiedliście na kanapie, nie docierało do Ciebie nic, chciałaś tam wrócić i dowiedzieć się całej historii od drugiej strony.
"Po prostu o tym nie myśl, tobie się nic nie stało, nie ma o co się martwić."
Mówił, jednak jego spokojny tom głosu i niewielki uśmiech na twarzy doprowadzał Cię do szału. Byłaś oszołomiona, nie potrafiłaś myśleć racjonalnie.
"Vincent ja- nie potrafię o tym nie myśleć. Polubiłam go- on może w tej chwili umierać."
W twoich oczach ponownie pojawiły się łzy, śmierć zawsze była dla Ciebie czymś okropnym, widok krwi lub martwego ciała sprawiały Cię o przerażenie.
"Lekarze się nim zajmą, ty, ja, nikt oprócz nich nic nie zdziała."
Trzymał Cię rękę, starając uspokoić.
-"Jak ty możesz być tak spokojny?! Wiem- groziłeś Scottowi scyzorykiem, jesteś brutalny, ale- niewinna osoba, która dopiero co skończyła 18 lat jest już jedną nogą w grobie."
Vincent wzdychnął, a jego umyśle wirowały wspomnienia, widziałaś to w jego białych oczach.
"Pewnych rzeczy nie da się wymazać z pamięci, niektóre rzeczy się żałuję, wypłakuje się oczy za pewnymi osobami. W niektórych przypadkach czujesz siłę, panowanie nad wszystkim, po pewnych brudnych zbrodniach które się uczyniło. Ale nie o to chodzi w życiu, aby spróbować wszystkiego? Masz tylko jedną szansę, aby coś uczynić, i trzeba z takich okazji korzystać."
Słuchałaś go, jednak nie rozumiałaś.
"Vincent, wiem, że coś się kiedyś stało, tylko- to po prostu wyjaśnij."
"Miałem dwóch kuzynów, Gabriel i Michael. Były urodziny Gabriela, jako że bał się animatronów, jego brat i przyjaciele się nad nimi znęcali. Właśnie w dniu urodzin włożyli go do szczęki Fazbeara, co skończyło się jego śmiercią."
Jego twarz pozostawała taka sama, nie ukazywała emocji.
"A- co się stało z twoją rodziną?"
Zawachałaś się zadając to pytanie, jednak uważałaś, że to ważne.
"Ojciec, matka, jej brat i mój kuzyn spłonęli następnego dnia w tej samej lokacji."
Głos utknął Ci w gardle, nie przeczuwałaś, że przeżył śmierć bliskich mu osób.
Mężczyzna zerwał się z kanapy, spoglądając na Ciebie z uśmiechem.
"Obstawiam, że w lokalu roi się od telewizji, pojadę na pół godziny i zaraz wracam."
Poprawił czarną czapkę na głowie i powolnym krokiem skierował się w stronę drzwi.
"Mogę iść z Tobą?"
Spytałaś, starając się dostrzec jego oczy, które zasłaniał daszek czapki. Na jego ustach spostrzegłaś biały uśmiech.
"Boisz się?"
Zaśmiał się, po czym wyszedł z domu. Przez okno wpadały światła samochodu, po czym znikły odpływając w inną stronę.
W szyby stukały krople deszczu, zdążyło się już ściemnić. Mimo wczesnej godziny, w jesień wyraźnie się ściemniało około godziny dwudziestej.
Wpatrywałaś się w krople, a z transu wybudził Cię dźwięk telefonu, o nowej wiadomości głosowej.
CZYTASZ
It's Just Lust (Purple Guy X Reader)
Fanfiction28.06.2019 · #4 w Vincent 29.01.2020 · #1 w Purpleguy 23.03.2020 · #1 w fnaf 18.07.2020 · #1 w williamafton 16.09.2020 · #1 w Vincent ❝Nie byłaś gotowa na to, co się stanie z twoim życiem. Jedynie jeden, nie uważny krok, przemienił całe twoje życie...