"Słowa gorsze od noża"

1.4K 88 157
                                    

Obudziłaś się wraz z dźwiękiem budzika, włosy opadły ci na twarz. Czarna pościel Cię otulała. Zrzuciłaś ją z siebie jednym ruchem i sięgnęłaś po telefon. Wyłączyłaś budzik i otarłaś oczy.

Ledwo wykonywałaś jakikolwiek ruch, z rana zawsze byłaś strasznie słaba. Wstałaś i podniosłaś czapkę i złotą odznakę, umieszczając je na sobie.

Twoje włosy były roztrzepane, lecz tak musiało zostać z powodu braku szczotki czy grzebienia.

Otworzyłaś drzwi, które cicho zaskrzypiały, swój wzrok skierowałaś w stronę kuchni, ale nikt tam nie stał. Rozejrzałaś się powoli, jednak także był pusty.

Wcześniej zamknięte na klucz drzwi zaczęły powoli się otwierać, wyszedł z nich Vincent, jednak bez uśmiechu na ustach. Gdy cię zauważył, podniósł jeden kącik ust ku uśmiechu. Zamknął drzwi na klucz, który schował do kieszeni spodni.

Niechętnie odwzajemniłaś uśmiech.

"Jak się spało?"
Zapytał z lekkim, jednak nadal górującym uśmiechem.

"Może być."
Mruknęłaś, zamykając za sobą drzwi do sypialni.

Do pracy miałaś na dziesiątą, więc miałaś do wyjścia prawie dwie godziny.

Mężczyzna skierował się do kuchni, a ty za nim. Usiadłaś na stołku, gdy on wyjął z lodówki rzeczy potrzebne do usmażenia. Po kilku minutach śniadanie było gotowe.

-~-~-~-~-

Do wyjścia została godzina, a ty z Vincentem siedziałaś na kanapie i dopijałaś kawę.

Cały czas patrzyłaś się na jego dłonie zasłonięte skórzanymi rekawiczkami, odkrywały jedynie palce. Nigdy ich nie zdejmował, nawet w czasie snu miał je na sobie. To cię drapiło, ta myśl męczyła Cię od kilku dni.

Dopijał czarną kawę oglądając lecące w telewizji wiadomości. Chciałaś zacząć rozmowę, jednak nie mogłaś pozbyć się tej myśli.

"Od dawna się zastanawiam, ale dlaczego cały czas nosisz te rękawiczki?"
Wyjąkałaś, niepewna swojego pytania i spojrzałaś na niego z ukosa. Na twój głos spojrzał na Ciebie, ale pytanie wyraźnie mu się nie spodobało.

"Nie ważnie kochana."
Poddenerwowany zwrócił wzrok na telewizor, biorąc łyk kawy. Ten widok był nie codzienny, wyglądał na zmieszanego.

"Ale ty mi powiedz: Dlaczego od jakiegoś czasu unikasz mojego imienia? Boisz się mnie?"
Uśmiechnął się lekko, lecz nie spojrzał na ciebie.

Po części mówił prawdę, lęk przed jego czynami powstrzymywał Cię przed wieloma czynnościami.

"Masz rację, unikam Twojego imienia, bo mnie przerażasz. To, co mi wcześniej robiłeś... Nie chcę, żeby to się stało ponownie. Chce być dla ciebie tylko współpracownikiem."
Białe oczy wpatrywały się w Ciebie, bez emocji, górowało w nich pożądanie, jednak na ustach brakowało uśmiechu.

"Przecież wiesz, że to się powtórzy, i to nie raz. I pamiętaj, jesteś dla mnie współpracownikiem, ale też zabawką. I to się nie zmieni, jesteś dla mnie nikim."
Uniósł końciki ust ku dominującemu uśmiechu. Te słowa ukuły Cię w serce, strach niszczył Cię od środka, co zapewnie było częścią  jego  planu.

"Możesz mi powiedzieć, dlaczego nosisz te rękawiczki?"
Powtórzyłaś pytanie, wyczekując odpowiedniej odpowiedzi.

Powoli zsunął rękawiczki z dłoni, odsłaniając tym grube i przeciągłe blizny.

"Kot mnie podrapał."
Powiedział to obojętnie. Ta odpowiedź Cię zaskoczyła, spodziewałaś się czegoś innego. 

"Masz kota?"
Spytałaś zaskoczona, gdy on z powrotem wsuwał rękawiczkę na dłoń.

"Miałem."
Wstał z kanapy i odniósł filiżanki do kuchni. Skierował się do wyjścia i otworzył drzwi na ościerz.

"Trzeba iść. Chyba, że wolisz czekać aż wrócę z pracy."
Na tę wypowiedź jak na zawołanie wstałaś z miejsca, schowałaś do kieszeni telefon i wyszłaś.

-~-~-~-~-~

Przez większość dnia w pracy nie odzywałaś się, na twojej twarzy tkwiła maska radości.

Dlaczego słowa tak mnie zabolały?

On również się nie odzywał, jedynie maszerował powolnym krokiem po salach.

Podeszłaś pod scenę, niebieski zając wrócił na scenę i trzymał w niezgrabnych dłoniach czerwoną gitarę. Działał jak wcześniej, lecz nadal widziałaś w nim coś niepokojącego.

Dochodziła godzina trzynasta, a ty już miałaś dosyć. Dosyć tej ciszy między tobą i Vincentem. Jego słowa Cię bolały, jednak ta cisza jeszcze bardziej.

Patrzyłaś na niego ukratkiem, jednak nie chciałaś tego robić. Starałaś się skupić na pracy, jednak cały czas coś zwracało twoją uwagę.

Prawie cały czas wpatrywałaś się w lśniące kafelki.

Poczułaś na ramieniu dłoń, gdy podniosłaś głowę, przed Tobą stał zmartwiony Scott.

"Coś się stało, (T/I)?"
Zapytał swoim zacinającym się jak podczas rozmowy telefonicznej głosem, zabierając dłoń z ramienia.

"Wszystko okej, Scott."
Uśmiechnęłaś się krzywo, jednak on musiał zauważyć twoje zmieszanie.

"Co ten debil Ci zrobił?"
Spytał wprost, bez żadnego zawachania. Pociągnął Cię lekko za rękaw pognieconej koszuli w stronę terenu dla personelu.

"Nic mi się nie stało. Nic mi nie zrobił."
Nie chciałaś, aby jego detektywistyczne spojrzenie, dostrzegło twoje oczy. Złapał Cię za podbródek, zmuszając Cię do uwagi, jednak nie przybliżył się.

"Słuchaj, ja wiem, że coś Ci zrobił. Nie wiem, czy fizycznie, psychicznie, ale się dowiem. Po twoich oczach od razu widać, że coś Ci powiedział, a po szyji, że zrobił też coś więcej."

Stwierdził, przyglądając ci się. Chciałaś zakryć ślady na szyji, jednak złapał cię za nadgarstek. Już nie trzymał Twojego podbródka, jedynie patrzył na Ciebie z góry, lekko się garbiąc. Siegałaś mu do brody, jedyną osobą niższą od Ciebie był Jeremy.

"Chcę Ci pomóc. Powiedz mi, błagam. Zgwałcił Cię?"
Jego głos był napełniony troską i zmarwieniem. Nie chciałaś mu nic mówić, nikomu.

"Scott, on mnie nie zgwałcił tylko- chyba po prostu taki jest."
Unikałaś jego wzroku.

"Ja wiem, jaki jest, bo pracuję z nim od kilku lat. Tylko jedna rzecz się w nim zmieniła-"
Ucichł, przerwał mu dobrze znany wam głos.

"Nie wstyd ci Scott?"
W drzwiach stał rozzłoszczony Vincent, z rękami założonymi na siebie i stukając krańcem czarnego oksforda O podłogę.

Scott puścił Cię, podchodząc do mężczyzny szybko, łamiąc go za szyję. Fioletowy uśmiechnął się i podniósł dłonie w obronnym geście.

It's Just Lust (Purple Guy X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz