"Odbicia syren w szkle"

730 44 66
                                    

Postanowiłaś się rozejrzeć, jak zawsze, by może znalazło się coś do zrobienia. Włączenie animatroników nie należało do twoich obowiązków, nawet nie chciałaś się w to mieszać. Podziwiałaś Jeremy'ego za to, że mimo tego incydentu nadal miał siłę się zajmować robotami. Dziękowałaś Bogu, że nadal żyje. Scott także zdobył twój podziw, udało mu się wybronić, by nie zamknięto lokalu. Każdy człowiek tutaj był warty tego, różnili się od siebie.

Jeszcze Jeremy zarabia na studia, ledwo skończył osiemnaście lat, nawet nie skończył jeszcze liceum. Mimo umiłowania do weterynarii, potrafił dobrze obsługiwać maszyny. W całym budynku było czysto, rzadko było to spotykane. Byłoby gorzej gdyby przyszli klienci, dzieci są w stanie pobrudzić wszystko niczym, nadal cię zastanawiały ślady małych dłoni na suficie do którego sama nie sięgałaś. 

Było sporo przed dziesiątą, jeszcze goście się nie zbierali. Miałaś czas by ponownie się zatopić w własnych myślach. Za dnia pusty lokal nie budził takiego strachu jak w nocy. Świat bez bólu nigdy nie istniał i nie będzie istnieć. Ludzie są coraz bardziej zniszczeni.

Jednak twoja nieuwaga coraz bardziej się oznaczała. Nie patrzyłaś przed siebie, ale o dziwo na nikogo nie wpadłaś. To on cię zaskoczył. Dotknął twojego ramienia, stając przed tobą. Vincent wpatrywał się w ciebie krótki czas, po czym odezwał się jak zawsze spokojnym głosem, z uśmiechem na ustach.

"Zapomnij o tym, co ci mówiłem. Nie chcę, byś się tym przejmowała. Może zdradzenie tego pokazuje, że jestem słaby? Albo po prostu chciałem ci o tym powiedzieć. Nie mogę przed tobą tego ukrywać."
Trzymał cię za ramiona, patrząc w twoje oczy. Jego ukazywały zaufanie, czego nie pokazywał często. Cieszyło cię to, że mężczyzna, który od ciebie wymagał miłości, sam w nią popadł. 

"Miło... bo przecież o to w tym raczej chodzi? W relacji."
Zaśmiałaś się nerwowo, ten ujął twoją twarz w dłoniach, składając delikatny i przyjemny pocałunek na twoich ustach. 

"Naprawdę jesteś jedyną osobą na której mi zależy, więc nie chcę by to się skończyło."
Jednak w jego oczach widziałaś narastającą panikę.

"Co się dzieję?"

"Wiem, że to nieodpowiedni moment na mówienie tego, ale chcę, byś zdała sobie sprawę, że patrzę na ciebie inaczej niż na początku. Ale nie potrafię z siebie nic więcej wydusić, nie jestem typem romantyka. Ale nie opuszczę cię, dopóki Bóg mi to uniemożliwi. Kocham cię, pamiętaj, bo trudno mi o tym mówić. Nie chcę cię oszukiwać."

"Ale co się dzieje?"

"Policja tu jedzie."

Zatkało cię, ale może po prostu miało to być kolejne przeszukanie placówki? Ciężko było uwierzyć, że poszukiwania trwają.

"Po co?"
Zmarszczyłaś brwi, czując dreszcz na karku.

"Po mnie. Zabiorą mnie, nie mam gdzie im uciec, bo wiadomo jacy ludzie tu pracują, więc po prostu mnie zdradzą. Dam się złapać, dam spokój tobie i reszcie, już mam to w dupie."

-~-~-

Wybiegłaś z budynku, wokół stało dużo ludzi, ogłuchły cię syreny radiowozów. Policja stała na parkingu, inni stali i szeptali pomiędzy sobą. W tłumie policjant kurczowo trzymał Vincenta, ten miał kajdanki na nadgarstkach. Widok ten wystarczająco był dla ciebie niepokojący. Rozejrzałaś się nerwowo, na parking wjechał samochód Scotta. Zatrzymał się na jednym z miejsc i przestraszony wysiadł z auta, spoglądając na radiowozy. Zatrzasnął drzwi i podbiegł do Alexis, też poszłaś w ich stronę. 

"Alex, co się stało?" 
Spanikował, ale chciał się uspokoić. Nie wychodziło mu to w obecnej sytuacji. 

"Wkurwił mnie już, niech policja go już zabierze, zrobi przysługę."
Skrzyżowała ręce na piersi, a oddech mężczyzny coraz bardziej stawał się urywany i nie spokojny. 

"Wiesz, że go zabiją? Że kurwa zsyłasz go na egzekucje?!"

"Sam jest winny za morderstwa, tobie szczególnie pograbił. Trucizna będzie dla niego chyba gorsza od krzesła elektrycznego, nie bał się igieł?"
Te słowa już zignorował. Scott podszedł do policjantów i trzymanego przez nich fioletowłosego, wpatrując się w niego jednocześnie zdenerwowany i zrozpaczony. 

Vincent nie wyrywał się, może był przygotowany na to. Szał rósł w oczach Scotta, zacisnął pięści, powstrzymując się przed uderzeniem mężczyznę w twarz. 

"Przez te dwa, jebane lata próbowałem wszystkiego, byś nie musiał tego żałować! Przez te starania i ja zjebałem sobie życie! I teraz nawet nie próbujesz uciec? Wszystko poszło się jebać bo tobie się nie chce?! Czy tobie kurwa zależy na własnym losie?"
Gestykulował każde słowo, wpatrując się w jego oczy z odrazą. Ty nie mogłaś zareagować w ten sposób. Jakiego zakończenia się spodziewałaś?

"To miło z twojej strony, ale co się miało stać, niech się dzieję. "
Mówił nazbyt spokojnie, ale jego serce biło napędzone niepokojem. Może był to ostatni raz kiedy go widzisz. Podeszłaś do niego, póki Scott ci to uniemożliwił. Vincent także spojrzał na ciebie. Ten widok uderzył cię w serce, głos utykał ci w gardle. 

"Chciałaś, bym zniknął z twojego życia, może i się uda. Niech się dzieje, co ma być." 
Uśmiechnął się, chcąc być z tobą jak najbardziej szczerym. Może nawet mu się to udawało. Nie chciałaś tak skończyć. 

"To nic nie znaczy-"

Policjant szarpnął nim, tym samym wpychając do auta. Odwróciłaś się roztrzęsiona w stronę Scotta, który westchnął głośno, patrząc jak auto odjeżdża. 

"Scott, błagam cię, nie można tego tak zostawić!"
Szarpnęłaś jego rękaw. 

"Zmarnowałem na niego zbyt dużo swojego czasu, skurwysyn jest dla mnie nadal nikim, ale obiecuje, że coś z tym zrobię. Wróć do domu, zamykam lokal... Pewnie jak zawsze zostawił klucze w biurze..."

Schował dłonie w kieszenie spodni, spinając się. Poszedł w stronę lokalu, ludzie powoli się rozchodzili. Chciałaś ponownie poczuć to ciepło i uspokoić się. Przeżywałaś to bardziej niż poprzedni 'teatr'. Oni wiedzą, że jest winny wszystkiemu. Zniszczył życie zarówno rodzicom ofiar, Henry'emu, Scott'owi. A tobie? Do tego miałaś różne przeczucia.

 Mogłaś żyć lepiej, ale może to co czułaś przez ten czas, było lepsze. Telewizja będzie żyć tą sprawą, jak dwa lata temu. Tym razem nie umrze niewinny, a morderca. Psychopata, socjopata. Różnie go nazywano. Czułaś się jednocześnie pusta, i przepełniona żalem. Nic się nie zmieni w tobie, uzależniłaś się od niego, lub po prostu się zakochałaś. To zaczęło i skończyło się szybko, ale poczucie strachu nie minie prędko. Trudno będzie ci prowadzić z drżącymi dłońmi. 


It's Just Lust (Purple Guy X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz