Wpadłaś na kogoś, zanim podniosłaś wzrok, już przepraszałaś nieznaną ci osobę. Jednak był to Mike, wpatrywał się w Ciebie pytająco, targał torbę ziaren kawy.
"Chcesz coś?"
Zapytał spokojniejszym niż zazwyczaj tonem."Pomóc Ci jakoś?"
Splątałaś dłonie za plecami, bujając się na piętach."Nie raczej. Ale błagam, nie każ mi już Cię zastąpywać przy opiece nad gówniakami bo nie chce mi się ich znowu nosić na baranach i udawać miłego. To boli. Przynajmniej już się dzień kończy. Mam nocną zmianę, Jeremy przynajmniej się wyśpi, jeżeli nie spędzi całej nocy na nauce. Uh."
Odszedł i zniknął za drzwiami jednego z pokoi.Twoja zmiana rzeczywiście się już kończyła. Szybko to minęło, niewiele rzeczy zrobiłaś. Główna sala jak zwykle była zatłoczona, klimatyzacja była włączona. Scott przesadzał z tym.
Usiadłaś jak najdalej od mechanizmu, by robić to co każdego innego dnia- patrzeć i pilnować by nikt nie zrobił sobie krzywdy. Tak spędziłaś kolejną godzinę, dopóki ludzie nie poznikali. Ostatnio trudno ci się wyspać, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobisz, to rzucisz się na łóżko. Tylko trudniej z powrotem. Vincent wraca później, musi dłużej zostać na pomoc w lokalu, nie rozmawiałaś z nim od rana. Nie macie tematów do rozmowy. Nie potrafisz z nim rozmawiać. Jedyne czego chcesz to znać jego przeszłość. Jeżeli ci ufa, powiedziałby ci. Ale nie jest pantoflarzem, żeby spełniać każde twoje wymaganie. Przyjdzie z czasem, jednak miałaś nadzieję, że naprawdę mu na tobie zależy. Bo tobie zależało.
Chciałaś z nim porozmawiać, więc zerwałaś się i poszłaś w kierunku biura nocnego stróża. Przypomniała ci się twoja pierwsza zmiana. Nie chciałaś tego powtarzać, reszta to znosiła lepiej. Byli odważniejsi od ciebie.
Vincent przysypiał na fotelu. Podeszłaś do niego, siadając na biurku. Ten słysząc skrzypnięcie momentalnie podniósł wzrok, napinając ciało, a następnie, gdy zauważył, że to byłaś ty, westchnął.
"Może skoro jesteś zmęczony to innym razem zostań..."
"Dam radę, do północy za pewnie wyjdę. Scott proponował, żeby cię podwieść."
Mówił zmęczony, niezainteresowany sytuacją.
"A tylko on i ja mamy prawo jazdy, ty też, ale gdybyś pojechała moim nie miałbym jak wrócić, na pieszo za daleko.
Ułożył się na krześle, wpatrując się w ciebie, z uśmiechem na twarzy. Jego uśmiech nie potrafił dawać tych samych odczuć, gdy pojawia się u innych ludzi."Jak wrócisz będziemy mogli pogadać?"
"Jasne."
Wstałaś i wyszłaś z pomieszczenia. Było już pusto. Scott zamykał na klucz drzwi swojego biura, upewniając się jeszcze, że nikt do niego nie wejdzie.
"Zbieraj się, musze tu jeszcze wrócić."
Uśmiechnął się, idąc w stronę wyjścia, ty za nim. Na dworze było chłodno, jesień się zaczynała.
"Gorąco dziś."
Stwierdził, śmiejąc się krótko.Wsiadłaś do auta, Scott na miejscu kierowcy, odpalając silnik. Czułaś się jak w tych sytuacjach, gdy wracając z domu znajomej gdy było już ciemno, więc jej matka musiała cię odwozić. Ciekawiło cię, czy w tej sytuacji też zachowasz milczenie. Czy on będzie chciał z tobą rozmawiać. Z tym miałaś większy problem. Więc chciałaś poczekać, aż rozpocznie rozmowę, nie chciałaś go do niej zmuszać.
Auto ruszyło, przednie światła niewiele oświetlały drogę przed wami.
"Nie chcę żałować tego co powiem."
Odezwał się po chwili, wzdychając, kurczowo trzymając kierownicę."Rozumiem."
Odpowiedziałaś, przez chwile jechaliście w ciszy. Stresowało cię to jeszcze bardziej."Vincent miał ciężką przeszłość, kiedyś powiedziałem, że on przyczynił się do śmierci własnych rodziców. Skłamałem. Jego nastawienie do Henry'ego było specyficzne. Wiesz, co się stało w osiemdziesiątym trzecim? Wtedy zaczęły się dziać złe rzeczy..."
Tłumaczył wpatrzony w drogę.'Dlaczego zdecydowałeś się mi o tym powiedzieć?"
"Bo jesteście ze sobą blisko. Nie wiem, czy on by to powiedział. Często ukrywa swoje emocje. Od kiedy do nas dołączyłaś, stawał się spokojniejszy. Przez co bardziej się hamuje. Zależy mu, byś się nie martwiła. Naprawdę mu na tobie zależy..."
Westchnął, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, czułaś rozpalenie na policzkach. Czyli jednak. Nie traktował cię tak, jak na początku. Wcześniej po prostu chciał cię na własność, teraz tego najwyraźniej potrzebował. Potrzebował cię przy sobie."A... Skąd wiesz jak by traktował kogoś ważnego?"
"Patrzy na ciebie i o ciebie dba lepiej niż o mnie kiedyś. Jakby, ten związek nie był zły, mogło coś z tego być. Cóż, gdybym miał zdecydować to bym nie wrócił do niego teraz. Jego już spytaj, co odjebał, bo nie potrafię o tym mówić."
Przytaknęłaś. Ten związek zaistniał. Trudno to sobie wyobrazić. Ich relacja teraz o tym nie mówi. Scott czuje odrazę do niego, Vincent te nie jest chętny do rozmowy z nim. Różnią się od siebie, jak to wyglądało? Głupio będzie o to zapytać, równie dziwnie o tym słuchać.
"Dlaczego ty mi to mówisz, a nie on?"
"Bo to wiem, Harrisowi trudno o tym mówić. Wyznawanie uczuć nie jest w jego stylu, ale jeżeli się zdecyduje, to o tym ci powie."
Po dłuższym niż zazwyczaj czasie dojechaliście, pożegnaliście się i wysiadłaś z samochodu. Vincent wcześniej dał ci klucze do domu. Otworzyłaś drzwi, zapalone przez ciebie światło zdawało się dodawać pomieszczeniu ciepłu. Westchnęłaś zmęczona i głodna. Od razu podeszłaś do lodówki. Równie dobrze mogłaś coś ugotować, ale komu by się chciało o dziewiątej wieczorem?
Po niecałej godzinie byłaś najedzona, z ulubioną herbatą w ręku, siedząc na łóżku. Nie miałaś co robić. Lepszym pomysłem było wybranie się na studia. Nie udało ci się. Nie miałaś celu w życiu. Nie miałaś, co ze sobą zrobić. Wszystko zmieni się w rutynę, gdy w końcu dowiesz się wszystkiego o pizzerii. Jej historia cię ciekawiła najbardziej. Te rozmyślania cię dręczyły, dopóki nie zasnęłaś z pustym kubkiem na stoliku obok.
Obudziłaś się nagle, z dziwnym poczuciem. Gdy przyzwyczaiłaś oczy do ciemności, ujrzałaś zegar.
Druga w nocy.
CZYTASZ
It's Just Lust (Purple Guy X Reader)
Fanfic28.06.2019 · #4 w Vincent 29.01.2020 · #1 w Purpleguy 23.03.2020 · #1 w fnaf 18.07.2020 · #1 w williamafton 16.09.2020 · #1 w Vincent ❝Nie byłaś gotowa na to, co się stanie z twoim życiem. Jedynie jeden, nie uważny krok, przemienił całe twoje życie...