"nie zawsze idzie po naszej myśli"

1K 62 23
                                    

Po nie długiej rozmowie i otarciu łez, delikatnie chwyciłaś klamkę, za którą już chciałaś pociągnąć. Jednak wstrzymałaś się, by zapytać Scotta O pewien szczegół.

"Scott, nie wiesz przypadkiem, kto jest nowym szefem?" Spojrzałaś na niego, ujmując klamkę w dłoni.

"Może Cię to ucieszyć lub nie ale, ja jestem nowym szefem" oświadczył dumnie chłopak z uśmiechem. Ty też się uśmiechnęłaś, z nadzieją, że będzie lepszym szefem.

"Dzięki, Scott" mruknęłaś i wyszłaś z biura, od razu obok Ciebie przebiegła dwójka dzieci.

Spokojnym krokiem udałaś się do swojego nowego ulubionego miejsca. Niewielki korytarz przy drzwiach kuchni. Wystarczyło odwrócić się w prawo, by widzieć pokój zabaw, i zwrócić się w lewo, aby mieć widok na główną salę.

Nie znałaś powodu dla którego Vincent dalej siedział z biurze Scotta, jednak rozum Ci mówił, że nie powinnaś się ciekawić. Oparłaś się o ścianę, wydawało Ci się to mniej męczące i odprężające.

Ktoś stanął przed tobą, nie mogłaś pomylić jego twarzy z jakąkolwiek inną. Vincent bez jakichkolwiek emocji wpatrywał się w Ciebie.

Oparł się dłonią O ścianę, jednak nie przybliżył się do siebie, nie był taki, jak zawsze.

"Chyba pora iść" mruknął, zerkając na zegarek na prawym nadgarstku. Wskazywał godzinę dwudziestą, czas zleciał Ci szybko, co rzadko się zdarzało, jednak poczułaś ulgę, po spotkaniu obu mężczyzn, nie mogłaś zbytnio temu uwierzyć.

"Dobra, dzięki." Uśmiechnęłaś się do niego, jednak gdy miałaś odejść, zagrodził Ci drogę ręką, przez co nie miałaś jak wybrnąć z sytuacji.

"Wiem, że nie mówiłem ci O tym planie z Scottem, ale był powód. Po prostu zapomnij o tym i nie zmieniaj O mnie zdania." Mówił z wciąż kamiennym wyrazem twarzy, nadal więrząc Cię przed sobą.

Spojrzałaś na niego zrezygnowana, jako że mężczyzna był wyższy, lekko spoglądałaś w górę patrząc w jego oczy.

"Jesteś idiotą, ale uznajmy, że Ci wybaczam." 

Uśmiechnęłaś się do niego wrednie, na Co on odpowiedział swoim dominacyjnym uśmiechem. Już wolałaś widzieć w nim sadystę, masochistę i zboczeńca, niż żeby swoimi zupełnie białymi oczami wpatrywał się w Ciebie nie ukazując uczuć.

"I tak ma być."
Spojrzał na Ciebie i pościł wolno. Od razu wyszłaś z budynku i skierowałaś się w stronę domu.

Było już ciemno, jednak nie było jeszcze czuć zimna. Mimo zbliżającej się zimy, tego wieczora nie było takiego wielkiego mrozu, praktycznie nikogo nie było na ulicy, jedyne, co było widać, to zbliżające się auta. Naprawdę lubiłaś się przejść wieczorem, nikt Ci nie przeszkadza, cisza otacza całe miasto, nad tobą świeciły lampy, w odwiedzonych domach przez okno widać było większe czy mniejsze sylwetki.

Po pewnym czasie dotarłaś do swojego domu, nic się w nim nie zmieniało, zawsze stał w tym samym miejscu, przed oczami widziałaś wspomnienia z tego miejsca. Był to twój stary, rodzinny dom. Mieszkałaś w nim z swoimi rodzicami i bratem, niestety z każdym straciłaś kontakt, rodzice wylecieli i nie wiesz, czy wrócą, a brat wyprowadził się do Włoch, nie widziałaś go od kilku lat, ale wiedziałaś, że mu się dobrze tam powodzi.

Weszłaś do domu, otuliło cię ciepło, miałaś czas dla siebie, więc postanowiłaś zrobić sobie szybki obiad u zasiąść do ulubionej lektury. Jako że twoje umiejętności kucharskie nie były za dobre, wyjęłaś z szafki klasyczną zupkę chińską. Nagotowałaś wody, następnie jedynie przygotowałaś danie.

Jadłaś spokojnie, rozmyślałaś O dalszych losach postaci z książki, aż w końcu słyszałaś głośny, nagły dźwięk z ulicy, parę sekund później coś bardzo ciężkiego uderzyło w dach domu. Przestraszona wyjrzałaś na ulicę, ujrzałaś na niej szary samochód, który uderzył w słup elektryczny, ten spadł na twoje mieszkanie.

Chciałaś podejść do kierowcy auta, by upewnić się, że nie stało się nic poważnego, lecz ten nie ukazał żadnych szkód i odjechał zniszczonym samochodem. Spojrzałaś załamana na słup, z którego leciały iskry, z którymi wolałaś nie mieć styczności.

Zadzwoniłaś do odpowiednich ludzi, by razem mogli coś poradzić, byłaś nieco podirytowana ich odpowiedzią. Mogli przyjechać dopiero rano, dodali, że nic nie powinno się stać, więc mogłam spokojnie przebywać w domu.

Dokończyłaś zimny już obiad, zmęczenie nie mogło pokrzyżować twoich planów na wieczór, usiadłaś wygodnie na łóżku, było to miejsce w którym czułaś się najbardziej komfortowo.

Czytałaś w skupieniu, uwielbiałaś serię Sherlocka Holmesa, jednak nie opowiadałaś O niej praktycznie nikomu. Nienawidziłaś, jak inni przerywali Ci czytanie. Czułaś się bardzo związana z postaciami, szczególnie Johnem Watsonem. Słabe światło świeczki nie przeszkadzało Ci w rozrywce, czułaś się wręcz idealnie.

Ponownie usłyszałaś iskrzenie, podeszłaś do okna, nad którym leżał słup elektryczny. Odskoczyłaś przerażona, iskry przemieniły się w ogień i wielkie kłąby dymu. Momentalnie zaczęłaś biec w kierunku wyjścia,  potykając się o własne nogi. W między czasie zadzwoniłaś po straż pożarna, po chwili budynek także stanął w ogniu. Twoje jedyne wyjście było zablokowane, a ty szukałaś spanikowana wyjścia oknem. Z każdej strony otaczał cię ogień.

Słyszałaś dźwięki syren, starałaś się siłą otworzyć drzwi, które żadnym sposobem nie chciały ustąpić. Wszędzie żarzył się ogień, a ty kaszlałaś przez dym mówiący w twoich płucach. Zanim zdążyłaś omdleć, zauważyłaś strażaka niszczącego drzwi.


It's Just Lust (Purple Guy X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz