Jechałaś przez opustoszałe ulice wsłuchując się w swoją ulubioną muzykę. Co może pójść nie tak? Mówiłaś do siebie z nadzieją, że to będzie idealna noc.
Dojechałaś do swojej pracy, iż o tej godzinie nikt nie przychodził, zamykali o dwudziestej, a potem ktoś od północy do szóstej pilnował. Obok pizzerii był otwarta jeszcze jeden lokal, bar, którego nazwy nie znałaś, jednak on był miejscem spotkania.
Wjechałaś na parking, z auta wychodził Henry. Potem ty otworzyłaś drzwi, a ten posłał Ci serdeczny uśmiech.
"Cieszę się, że przyszłaś (T/I)."
Rzekł uśmiechając się.
"Nie mogłabym odpuścić takiej okazji, szefie, czy mogłabym do pana mówić po imieniu?"
Spytałaś się, na co on się zaśmiał i pokiwał głową."No oczywiście! Każdy pracownik mówi na mnie częściej po imieniu, więc dlaczego ty byś nie mogła?"
"Dzięki, Henry."
Uśmiechnęłaś się i poszliście w stronę lokalu. Było tam pare znajomych twarzy i kilka obcych, jednak wszyscy siedzieli przy jednym stole, co znaczyło, że wszyscy tu przyszli w jednym celu.Był tam każdy twój znajomy z pracy, co znaczyło, że on też. Siedział do Ciebie odwrócony tyłem, jednak odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi. Od razu uśmiechnął się znacząco, ale został na miejscu. I oby tak zostało.
Przywitałaś się zaraz po Henry'm i odezwałaś do długiego, wąskiego stołu lekko zaokrąglonego na końcu. Jedyne wolne miejsce zostało między twoim prześladowcą, a jakimś chłopakiem. Usiadłaś szybko z zamiarem ignorowania fioletowego.
Usiadłaś, ale nie przywitałaś się z Vincentem. Chwyciłaś w lekko drgającą dłoń menu i spojrzałaś na przekąski. Nic ciekawego nie było, więc od razu przekręciłaś na alkohol.
"Co zamawiacie, moi drodzy?"
Spytał Henry, lekko uderzając dłońmi o stół. Wszyscy jednogłośnie poprosili o alkohol, dołączyłaś się do głosowania. Gdy szef poszedł złożyć zamówienie składające się z kilku rodzajów alkoholu.
Wtedy Vincent spojrzał na ciebie poważne."Naprawdę przyszłaś tu, siedzisz obok mnie i pijesz bez obaw, że mogę Ci coś zrobić gdy będziesz tego nie świadoma?"
Patrzył Ci w oczy."Daj mi dzisiaj spokój, chcę odreagować zabawą, ale na pewno nie z kimś sam na sam."
Ruszyłaś znacząco brwiami, on nie reagował."Obiecuję Ci to, obudzisz się w moim domu."
W jego głosie drżała powaga, przez inne rozmowy, nikt was nie słyszał, tylko wy siebie nawzajem.
"Zobaczysz..."To Cię trochę przestraszyło, w twojej głowie odgrywały się najgorsze scenariusze, przerwał je szef z kilkoma schotami. Większość chwyciła po kieliszku i wypiła na raz, razem z tobą.
Vincent i parę innych pracowników nie ruszyli nawet kieliszka. Scott wypił najwięcej, nie było po nim widzieć nawet rumieńca, nie dało się go upić.Jednak Ty po paru shotach już nie myślałaś jak zawsze. Byłaś tak samo upita jak inni, starałaś się gadać trzeźwo, ale czasem wychodziły jakieś głupie wypowiedzi.
Siedziałaś oparta dłońmi o stół, wsłuchiwając się w głosy innych, przy okazji poznając imiona nieznajomych. Śmiałaś się z żartów i sama kilka opowiadałaś. Była pierwsza w nocy. Nowy pracownik- Fritz, poszedł na nocną zmianę. Ty już lekko przysypiałaś, mimo wesołego towarzystwa.
"(T/I) już odpada."
Usłyszałaś jeden śmiejący się głos."Nie odpadam, okej?"
Powiedziałaś, a ktoś pogładził cię po włosach i lekko przyciągnął do siebie. Poddałaś się, byłaś zmęczona. Vincent przyłożył twoją głowę na swoim ramieniu, opierając Cię na nim. Gładził lekko twoją głowę, nie miałaś sił, aby wstać lub choćby coś powiedzieć."Vincent, co w tobie do cholery jest, że wszyscy, do których zarywałeś Ci się poddawali?"
Spytał inny głos. Nie poddałaś się mu."Tak po prostu, nie ma co opowiadać."
Mówił uśmiechając się typowo i zerkając przy tym na Ciebie.Rozmowa była normalna, większość brała udział w rozmowie o wszystkim, tylko nie ty i kilku pracowników. Ty zaś walczyłaś z zaśnięciem. W końcu pojawiło się to pytanie.
"Czy jesteście razem?"
Twój brak sił nie pozwolił odpowiedzieć na pytanie, jednak zrobił to Vincent, mówiąc 'Tak'. Zabrzmiały odgłosy radości.
"Naprawdę? Po dwóch dniach?!"
"Mówiłem, że to proste."
Zaśmiał się, inni też. Niektórzy poszli lub spali, ty byłaś jedną z tych osób. Zasnęłaś...~-~-~
Obudziłaś się, jednak nie w swoim domu. Już się karałaś za wszystko. Co się działo po spotkaniu? Twój umysł opanowały czarne scenariusze. Czarna sypialnia, ciemne meble, brak okien, drzwi w kącie. Rozejrzałaś się i wstałaś z łóżka z czarną narzutą. Światło było zgaszone, więc ledwo co widziałaś.
Wyszłaś z pokoju, poza nim, również ciemne ściany i meble. Oświetlały je pojedyńcze okna z grubymi zasłonami. W progu szukałaś kogoś wzrokiem, aż znalazłaś, Vincent. Upadłaś z zawału na ścianę, ale nie zauważył Cię.
Opierając się o różne rzeczy doszłaś do kuchni, w której stał.
"Witaj kochana."
Powiedział, nie odrywając wzroku od blatu.Przyjrzałaś mu się uważniej, jego włosy nie były spięte, co ponownie doprowadziło Cię do zawału.
"Co się wczoraj działo?"
Zapytałaś, opierając się o blat i trzymając za serce."Skoro mam na sobie spodnie, a ty jesteś w ubraniach, to znaczy, że dałem Ci drugą szanse."
Odpowiedział nijako, a ty na niego spojrzałaś, miał spodnie, ale koszuli nie. Czy gwałt zaliczał się do krzywdy?"Japierdole, weź się ubierz."
Powiedziałaś cieńkim głosem, prawie przywracając się. Ten odwrócił się do Ciebie z uśmiechem, ty starałaś się nie patrzeć na jego klatkę."Pierdolisz mnie czy powietrze?"
Zaśmiał Ci się w twarz. Ty spojrzałaś na niego poważnie. Najwyraźniej miał naprawdę dobry humor."Na pewno nie Ciebie."
"Będziesz chciała."
On się z ciebie śmiał, zauważyłaś zegar, wskazywał dziewiątą. Powinnaś zdążyć do pracy.
"O której jedziemy do lokalu?"
"Zaraz."
Niebezpiecznie zbliżył się do Ciebie, Ty cofnęłaś się, przeszkodziła Ci ściana. Przyczepił Cię do niej za krańce koszuli. Ty starałaś się uwolnić, skurwysyn był silniejszy. Uśmiechał się.
"Kim ty w końcu jesteś, najpierw mi grozisz, potem jesteś spoko, a teraz znowu starasz się do mnie dobrać."
Wycedziłaś przez zęby."Od początku mam jeden cel, to, że trochę się zdenerwuje lub staram się zdobyć jakiejkolwiek zaufanie, nie znaczy, że się poddaje."
"Błagam, ubierz się."
"Nie muszę, to tylko przeszkadza."
"Ts--"
Zanim zaczęłaś swoją wypowiedź, przeszkodził ci brutalnym pocałunkiem. Jakakolwiek walka nic nie dawała, był za silny dla ciebie. Trzymał cię przy ramionach, lekko targając materiałem. Przerwał i patrzył Ci z rozbawieniem w oczy.
CZYTASZ
It's Just Lust (Purple Guy X Reader)
Fanfic28.06.2019 · #4 w Vincent 29.01.2020 · #1 w Purpleguy 23.03.2020 · #1 w fnaf 18.07.2020 · #1 w williamafton 16.09.2020 · #1 w Vincent ❝Nie byłaś gotowa na to, co się stanie z twoim życiem. Jedynie jeden, nie uważny krok, przemienił całe twoje życie...