"Człowiek jak człowiek, zmian potrzebuje."

1.4K 89 83
                                    

Usiadł obok Ciebie, a jego wzrok skierował się na filiżankę z zimną kawą.

-"Nie dopijasz?"

Zapytał, układając się wygodnie na kanapie. Spojrzałaś na napój, leżał bezczynnie na podłodze. Chwyciłaś za uchwyt i dopiłaś to, co zostało, odstawiłaś spowrotem.

-"Właściwie, co osiągniesz, starając się... Mnie... zabić od środka?"

Nie umiałaś dobrać słów, każda kombinacja źle brzmiała.

-"Jesteś jedyną osobą, która nie chce mi się poddać. Od razu, po każdym ruchu, po twarzy, po dłoniach da się poznać, że twoja psychika jest krucha."

Nie uśmiechał się, jednak jego twarz nie była też poważna. Był neutralny, jedynie widziałaś go takiego w pracy, przyglądając mu się.

Chciałaś wejść w normalną rozmowę, jednak było to ciężkie, by zrobić to po kryjomu.

-"Jak to robisz?"

Zapytałaś się, nie podnosząc wzroku, unikałaś jego spojrzenia, jednak czułaś potrzebę zerknęcia na niego. Spojrzał na Ciebie neutralnie, jednak z nutą zaskoczenia i ciekawości.

-"Co masz na myśli?"

Przychylił głowę na bok, chwilowo wyglądając niewinnie. Na jego twarzy brakowało codziennego uśmiechu, jednak to ci nie przeszkadzało.

-"Jak Ci się to wszystko udaję? Jak mną... manipulujesz?"

-"Manipuluję? To jest proste, zwłaszcza w przypadku takich osób jak Ty. Wystarczy mu coś nieświadomie rozkazać, potem nawet nie będzie wiedział, że to robi. Tak samo, gdy się nie opierałaś wczoraj."

Lekko się uśmiechnął, jednak tylko chwilowo. Nie chciałaś tego wspominać. Zastanawiałaś się nad jego sposobem manipulacji, robił to inaczej, jak wszystko inne.

-"Bardziej rozsądnym pytaniem by było 'Dlaczego ty?', 'co się stało z resztą osób co miały ze mną taki kontakt?'. Teraz ja się zapytam: Jak ty się opierasz? Jakim cudem nie pogrążyłaś się w szaleństwie?"

Nie spodziewałaś się tego pytania, ponieważ sama nie miałaś pojęcia. Czy poprzednie osoby się poddawały? Ku twojemu nieszczęściu, byłaś pierwszą taką osobą.

-"Em... Proszę Cię, nie zadawaj mi takich pytań, bo nie wiem. Może nie jestem taka słaba, na jaką wyglądam."

-"Nie wydaje mi się, jednak warto to sprawdzić. Pamiętasz co było wcześniej? Nie chciałaś. Leciały ci łzy z oczu, a jak ja to mówię, łzy to krew, ale prosto z duszy."

Jego wzrok znalazł się za oknem, wpatrywał się w ciemność, jakby coś w niej odnalazł. Nie chciałaś się o nic pytać, nie bałaś się go, po prostu pogorszenie sytuacji źle mogło wpłynąć na twoją psychikę.

Chciałaś się do niego przyzwyczaić, bo wiedziałaś, że opuszczenie pracy nic nie da, jebany Holmes wie o tobie wszystko.

Spojrzenie spoczęło na twoim ciele, a w nim poczułaś to, co zdenerwowało cię od zawsze. Nagła zmiana charakteru, z Vincenta zmienił się w swoją spokojną, tajemniczą wersję. To cię zaniepokoiło, to znaczyło coś bardzo złego.

-"Wiesz, czego nie pozwolę Ci zapomnieć? Tego, gdy nie sprzeciwiłaś się że mną być. To nadal obowiązuje, pamiętaj. Jesteś moją kochanką, mogę z tobą robić co chcę, nikt mnie za to nie ukaże."

Uśmiechnął się pod nosem, wpatrując się w Ciebie. Jego spojrzenie zawsze w wierciło dziury w twoim ciele.

Stał się obojętny, lecz nadal widziałaś w jego oczach pożądanie i cień uśmiechu na ustach.

-"To się okaże, Harris."

Uśmiechnęłaś się wrednie, na co on zareagował swoim typowym śmiechem. Jego nazwisko poznałaś pare dni wcześniej, tuż po poznaniu mężczyzny. Na złotej plakietce z podobizną Fredbear'a przymocowanej do czarnej kamizelki nosił nazwisko 'Vincent Harris.'

-"Co nagle taka odważna się zrobiłaś? Już się mnie nie boisz? Mojego dotyku na swojej skórze?"

-"Żebyś wiedział, nie chcę pozwolić sobą tak pomiatać."

Ten zaśmiał się, wyszukując wzrokiem twoich oczu. Białe źrenice oślepiały Cię, jednak zatopiłaś się w nich.

Jego sposób manipulacji Cię zadziwiał, wystarczyło jedno spojrzenie, jednak tym razem nie chciałaś się poddać.

Oderwałaś od niego wzrok, na co zdziwił się. Nie robiłaś tego często, mogłaś powiedzieć, że w ogóle.

-"Nie mogę ci pozwalać. Ja wiem, że to się źle skończy."

Chciałaś wstać z kanapy, jednak Vincent złapał cię za nadgarstek i pociągnął, po sekundzie ty znajdowałaś się na kanapie, a on stał nad tobą. Nie zdradzał emocji, maska twarzy pozwoliła zobaczyć tylko powagę.

-"Nie musisz się na nic zgadzać, ja mogę robić, co chcę. Ty, należysz do mnie, nie zawsze masz prawo do głosu. Uwierz mi, to się nie skończy źle."

Jego głos brzmiał wiarygodnie, był spokojny, jednak nie chciałaś mu ufać, to musi się źle skończyć dla któregoś z was, prawdopodobnie dla Ciebie.

Pozwolił ci wstać, pociągając Cię za nadgarstek. Od razu filiżanki po kawie zaniusł do kuchni i schował do zmywarki.

Kofeina przestała na Ciebie działać, gdyż czułaś się strasznie senna. Dochodziła godzina pierwsza.

Mężczyzna skierował się w stronę sypialni, otwierając drzwi, a gestem ręki zmuszając Cię do wejścia. Niechętnie weszłaś do pokoju, obserwując lekki uśmiech Vincenta.

Zatrzasnął za sobą drzwi krańcem buta, zrzucjąc z siebie czapkę, a zaraz po niej resztę ubrań zostając w samych bokserkach. Na koniec z włosów zsunął też gumkę i rzucił się na łóżko.

Ty jedynie rzuciłaś nakrycie głowy i odznakę na szafkę nocną i położyłaś się tyłem do mężczyzny.

-"Dobranoc."

Warknęłaś do niego, starając się zignorować jego wzrok, który czułaś na plecach.

-"Dobranoc, skarbie."

Odpowiedział z chwilowym uśmiechem.

Zamknęłaś oczy, jednak w zaśnieciu przeszkadzał ci jego zimny dotyk na twojej szyji, który w czasie kilku dni, zdarzył zmienić się w ciepły.

It's Just Lust (Purple Guy X Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz