!25!Leo

116 15 0
                                    

Czemu zawsze to my musimy wpaść w jakieś kłopoty? Dlaczego nie mogą być to słodkie króliczki na przykład, albo jakieś urocze sarenki malutkie tylko wielkie czarne zwierzęto pobne stwory z wyłupiastymi oczami. Rozejrzałem się w około i każdy wyglądał na lekko przerażonego. 

Mocniej ścisnąłem rękę Sam'a i zerknąłem na niego. 

-Co my mamy robić?- zapytałem go cicho. 

-A ja wiem.- powiedział i cofnął się lekko w tył, patrząc w las.- Lydia tu rządzi!

-Tak! Zwal na mnie teraz wszystko.-warknęła na niego. 

-Nie chcę nic mówić, ale...- zaczął Austin i kichnął. Jeszcze tego nam brakowało do pełna. Chory blondyn.- One nas otoczyły i się zbliżają.

-Nic nam nie będzie.- mruknął Ryan.- Trzeba coś wymyślić i to szybko, a jeszcze lepiej to teraz. 

-To dawaj.- Gabriel warknął na niego i woził za czymś wzrokiem. -Nie wiem jak wy, ale przydał by tu się teraz na przykład wujek Thomas albo Max. 

-Popieram.- mruknąłem i poczułem w palcach wibracje, a potem usłyszałem przerażony pisk Rebeki. 

-Jest źle.- szepnęła.- Ale będzie dobrze.- zapewniła siebie. 

-Musimy myśleć racjonalnie.- Dorian polecił.- Nie wychodzą z cienia, to coś znaczy nie?

-Słońce.- Lydia mruknęła zrozumiale.- Jak słońce świeci to jesteśmy bezpieczni.

Jak na zaprzeczenie ich słów niebo pokryły ciemne burzowe chmury, a ja jestem pewien, że to moja wina, bo moje ręce nadal przechodziły jakieś dziwne ciarki. 

-Leo?!- krzyknęli na mnie wszyscy.

-Nie panuję nad tym!- pisnąłem i zamknąłem oczy i skupiłem się żeby chmury zniknęły zabierając rękę z ręki ciemnowłosego.

-Szybciej!- pogonił mnie przerażonym głosem Cameron.- Leo no!

-Staram się!- krzyknąłem wkurzony. - To nie łatwe. 

-Wiemy.- powiedziała Lydia o dziwo jakoś obok mnie.- Wierzymy w ciebie. Dasz rade. 

- Ale mógłbyś dawać radę szybciej? Bo one nas zaraz zjedzą.- polecił Carlos na co prychnąłem. 

Trzeba zachować spokój. Tata Liam powtarzał mi zawsze, że to ja panuję nad mocą, a nie ona nade mną. Ja rządzę, a nie ona! Ja! Teraz nie tylko moje ręce przechodziły ciarki, ale całe całe ciało. Jeszcze tak nie miałem. Usłyszałem grzmot i głośny warkot z bok i z naprzeciw w ogół nas  był potworny warkot. One chcą nas zjeść, a ja im to ułatwiam. Pięknie i jeszcze sobie z tym nie poradzę. W tedy przypomniał mi się tata Brett. Zawsze jak coś popsuł to przerabiał to na coś innego. Może i z tego da się coś zrobić? 

Zacisnąłem mocniej oczy i skupiłem się na szumie chmur, a potem nastąpił wielki huk i krzyki zaskoczenia, a potem było słychać jak mocno leje deszcz i jak błyskawicę strzelają. Uchyliłem jedno oko  niepewnie. W okół nas o ziemi do samego nieba w kształcie okręgu otaczała nas bariera deszczowa, a między kroplami wody przechodził prąd. 

-Brawo Leo.- Dorian podszedł do mnie i objął opiekuńczo ramieniem.

Spojrzałem na niego z uśmiechem i oparłem zmęczony głowę na jego ramieniu. A potem zerknąłem na kryształ. Jest cały i zdrowy, chociaż bardzo korci mnie zerwanie go. Kiedy ciocia powiedział mi o zaklęciu na mnie ciążącym to korci mnie, żeby go zniszczyć, bo jestem ciekawy co to za zaklęcie. Jednak dzięki temu moje moce trochę się uspokoiły i mogę nad nimi panować, ale jak widać nie zawsze tak jest. Może trochę szwankuje? 

-Leo słuchasz nas w ogóle?- usłyszałem Carlos'a. 

-Huh?- podniosłem natychmiast głowę do góry patrząc na ich spokojne i pełne ulgi twarze. 

Potem mój wzrok prześliznął się na barierę i na to co chodzi centralnie za nią. Kilkanaście czarnych wielkich potworów i ich ciche warczenie nawet dobiegło do moich uszu. Ślicznie. Wtuliłem się bardziej w mojego przyjaciela. Może zabrzmię teraz jak idiota, ale trochę mnie to przeraża.

AUSTIN

Zerknąłem na Carlos'a, a on na mnie i lekko się do siebie uśmiechnęliśmy, bo jesteśmy jak na razie bezpieczni, ale potem kichnąłem i mi się w głowię zakręciło. Nienawidzę swojej słabej odporności. A to wszystko przez chwilowe zmoczenie moich nogawek.  

-Chodź tu.- powiedział białowłosy i ściągnął z siebie swoją granatową bluzę i narzucił na moje ramiona i otulił mnie mocno.- Bo jeszcze to pogorszysz. 

Jego głosy był pełen troski, a oczy błyszczały gotowe mi do pomocy i opiekowania się mną. Jest taki kochany. Zrobiło mi się natychmiast ciepło na sercu i miałem się odezwać, ale Lydia zrobiła to pierwsza. 

-To co robimy teraz?- powiedziała głośno i zerknęła na każdego z nas.- Bo nie będziemy tu siedzieć cały czas, nie? 

-Może ja nas przeniosę?- zaproponował Sam, a mi od razu gula podeszłą. 

Raz w życiu się na to zgodziłem i żałuję do dziś.Mieliśmy po 14 lat. Sam wymyślił, że fajnie by było znaleźć się gdzieś gdzie jest ciepło, bo była zima, a ja mądry się zgodziłem. Wylądowaliśmy w jakimś miasteczku zwanym Wierchojańsk. Mieliśmy na sobie tylko bluzy i ciepłe buty, a tam było tak zimno, że na moich rzęsach pojawił się szron. Przewiało nas i wiedziałem, że po mnie. Kiedy Sam z powrotem nas przeniósł do domu, przez dwa miesiące z łóżka nie wychodziłem z gorączką i mocnym zapaleniem płuc, gardła, oskrzeli i  zatok. Lekarze dziwili się, że przeżyłem, bo dawali mi tylko 5% szans na to. Nigdy więcej nie posłuchałem się Sam'a, bo nie chciałem znowu tak cierpieć i czuć tej bezsilności.

- Jesteś pewny, że dasz radę?- zapytała Lydia, a ja przełknąłem głośno ślinę.

- Tak. Ćwiczyłem dużo i na pewno dam radę.- odpowiedział i uśmiechnął się dumnie.

- Nie ma mowy. Nigdy więcej.- mruknąłem i podjąłem taktykę wycofania się.

- Austin.- Carlos westchnął.- Woli zostać rozszarpany przez bestie?

- No wiesz...- mruknąłem i zacząłem rozważać wszystkie za i przeciw.

- Nie wygłupiaj się.- westchnął białowłosy i złapał mnie za rękę i zaczął nią machać.- Razem.

- Po ostatnim..- zacząłem.

- Będę z tobą.- obiecał i westchnąłem zrezygnowany.

- Nie lubię cię.- fuknąłem na niego na co uśmiechnął się szeroko w moim kierunku i już się nachylał we wiadomym celu, ale strzeliłem w niego spojrzeniem, a ten wywrócił oczami.

- Te zakochańce!- krzyknął Gabriel na co moje policzki pokryły się rumieńcem.- Skaczecie.

Dopiero teraz dostrzegłem wielke czarne kółko, które wydało do środka. Wzmocniłem uścisk dłoni na tej chłopaka i spojrzałam na niego przerażony, ten tylko przyciągnął mnie bliżej siebie.

- Spokojnie. Razem, tak?- skinąłem głową i razem jako ostatni wskoczyliśmy przez portal, a za nim jeszcze Sam jakoś się wcisnął.

YYYYYYYYYY

Now students 1x2( ZAWIESZAM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz