24.Brett

706 50 5
                                    

Po spotkaniu poszedłem na boisko ćwiczyć. Skoro wstałem tak wcześnie to muszę to jakoś wykorzystać ten czas. Kopałem piłkę w stronę bramki, za każdym razem trafiając w prawy górny róg. Nie wiem, która jest godzina, ale jestem w pełni rozbudzony. Pobiegałem se jeszcze trochę i wszedłem do szatni. Okazało się, że nie tylko ja jestem rannym ptaszkiem.

 Bryce, którego poznałem wczoraj, trzymał nadgarstki nad głową jakiegoś chłopaka i napierał na jego usta. Całowali się zachłannie i mocno, nawet nie zauważyli, że wszedłem. Na dodatek trzymał kolano pomiędzy nogami tego niższego. Coś czuję, że jak tego nie przerwę to będę miał darmowe porno. Co mi nie przeszkadza, ale chyba im później będzie. 

Zaraz!? Czy ten chłopak, którego całuje to jest Mikey! Ten który przyjaźni się z moim Liam'eczkiem?!

- Yhym! Yhym! - mruknąłem głośno i otworzyłem szeroko oczy w zdziwieniu.

Niższy chłopak odepchnął mojego ziomka z taką siłą, że odbił się od szafek na drugimi końcu szatni. Kurwa, aż mnie zabolało.

- Boże, Bryce! - krzyknął i szybko podbiegł do niego. - Przepraszam misiu! Wszystko okej?

Patrzyłem na nich trochę ze smutkiem. Zawsze byłem chujem dla innych, więc nikt nie bierze mnie na poważnie w kwestii związków. Raz podobał mi się taki jeden, ale kiedy mu powiedziałem to zaczął nabijać się z mojej osoby i powiedział, że nigdy by się ze mną nie umówił. Od tamtej pory zamknąłem swoje serce na uczucia do innych, bo zabolały mnie bardzo słowa chłopaka. Sypiam z kim popadnie i nie wiąże z nikim przyszłości.

Do teraz.

Kiedy zobaczyłem Liam'a coś we mnie pękło i nie potrafię spojrzeć na niego inaczej, jak na słodkiego i pyskatego chłopca.

Na początku chciałem go tylko przelecieć, ale nie potrafił bym spojrzeć później w lustro.

- Jest okej kochanie. - mruknął obolały Bryce i wstał z pomocą Mikey'go. - Brett, człowieku, nie strasz tak!

- To wy się tu lizaliście, a nie ja.- puściłem im oczko, widząc jak drugi chłopak oblewa się soczystym rumieńcem. Muszę przyznać, że ten Mikey jest słodki i ładny.

- To trze było wyjść? - zrobił wojowniczą minę. - A w ogóle co ty tu robisz tak wcześnie?

- Było spotkanie. - oznajmiłem. - I mam dla cienie złą wiadomość Mikey... Jesteś w drużynie!

- Serio?! - podskoczył, upuszczając swojego chłopaka, który upadł na ziemie. - Przepraszam!

- Nic nie szkodzi.- szepnął, siadając na ławce,  obok mnie.

- Idę się pochwalić Liam'owi! - krzyknął i już go nie było.

- Ej! - oburzył się Bryce, a potem z uśmiechem pokiwał głową na boki. - Serio się dostał?

- Tak. Jest dobry i go chcemy w ekipie. - oznajmiłem.

- Tylko pilnuje go , mi tam. - powiedział i spojrzał na mnie z pod byka. - Jak coś sobie zrobi to zgniotę ciebie w pył. - uprzedził

- Hola, hola, koleś. - podniosłem ręce w górę. - Sam se go pilnuj. Na treningi wchodzić można, a na mecz sobie przyjdziesz.

- Jednak myślisz. - zaśmiał się ze mnie.

- Rzeczy niemożliwe. - prychnąłem. - Widziałeś gdzieś Liam'a?

- Nie, a co....? - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Nie mów, że..

- Nawet się nie waż... - powiedziałem natychmiast, ale to nic nie dało.

- Brett się zakochał! Zakochał się!- powiedział o dziwo radośnie.

Now students 1x2( ZAWIESZAM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz