92.Connor

343 31 2
                                    

Na lekcje nie wróciliśmy. Edawn i dziewczyny się zmyły od razu, kiedy tylko zwieliśmy z tej części korytarza gdzie zaraz dojdzie do zabójstwa mojego przyjaciela. Nie wiem co się w ogóle dzieje w około. Straciłem orientacje, kiedy wyjechali z tą księgą.

-A jak on go zabije?- przeraził się Brad.

-Nie martw się, na pewno nie zrobi mu krzywdy...chyba.- odrzekł Minho. 

Westchnąłem i oparłem się o ścianę. Życie jak się jest szczylem, wydaje się prostsze. Nie wiem, kiedy z spokojnego normalnego roku szkolnego, stało się jakąś komedią. Naprawdę się pogubiłem w tym wszystkim.  Jednego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami, bo poznaliśmy zakręconą szóstkę nowych ludzi. Drugiego atakują nas potwory, które chuj wie skąd się urwały. Trzeciego dowiadujemy się, że będzie jakaś wojna i my bierzemy w tym udział. Nie żebym był tchórzem, ale to mnie chyba zaczęło przerastać.  Nagle w oczy rzuciła się różowa czupryna. 

-Alex.- powiedziałem szybko, podchodząc do dziewczyny.- I jak?

-Cześć Anastazja, jak tam dzień.- usłyszałem słowa blondynki.- A no spoko, fajnie, że pytasz Connor. Ja też tu jestem kretynie.

-Wiem, ale na razie zastanawiam się czy do psychiatryka cię zapisać.- mruknąłem, za co dostałem  od niej w ramię. 

-Śmieszne.- rzekła z przekąsem.- Ale Liam czuję się dobrze, Alex mu pomogła, teraz Brett z nim siedzi. 

-Spoko, ale jak mu pomogłaś?- zwróciłem się do złotookiej, kiedy Ana ruszył a wypisać resztę pacjentów. 

-Moje moce nie zniknęły.- powiedziała lekko zdziwiona.- Nie wiem dlaczego, ale martwi mnie to trochę. 

-Że niby masz moc?- zdziwiłem się.

-Tak.- skinęła głową.- Właśnie mnie to martwi. 

Powiedzieliśmy Minho i Brad'owi, że idziemy do akademika. Azjata chciał iść z nami, ale jego chłopak pociągnął go gdzieś indziej i ich nie ma. A ja razem z dziewczyną poszliśmy do jej pokoju, chcąc poszukać jakiś informacji na temat tego, że ona ma moc, a my nie.  Szukaliśmy ich chyba z godzinę, a jedyne co mamy to cytat z jakiegoś wiersza." Moc zawsze ma ten, co nie jest pełną  istotą" ja nie wiem kto pisze wiersze na taki temat, ale to chore odrobinę chore. Nagle telefon dziewczyny za wibrował, na co go podniosła się z łóżka, a siedziała tak blisko. Szlag, jebany telefon.

-Czemu nie dzwoniłeś wcześniej.- rzekła zła, ale uśmiechała się lekko.- Tak.. znaczy teraz, teraz... Już idę, ale o co ci chodzi? Dlaczego mam iść po innych?...Thomas? Thomas?! 

-Co jest?- zapytałem zmartwiony i podszedłem do dziewczyny.

-Nie wiem, ale ten idiota kazał mi zebrać wszystkich i iść ich wpuścić do środka, ale nadal nie wiem dlaczego, bo mi skubany nie powiedział.- pożaliła się mi ze słodką minką.

-Kiedy?- zmarszczyłem brwi zaciekawiony.

-Teraz.- westchnęła.-Ja skoczę po Brad'a i Minho, a ty idź po Max'a, Scott'a i Briam'a.

-Po kogo?- czemu ja nigdy nie rozumiem takich słów?

-Po Brett'a i Liam'a, kretynie.- wywróciła oczami i wyszła z pokoju.

Ja po chwili uczyniłem to samo, idąc w stronę sali niebieskookiego. Kiedy tam zaszedłem mogę przysiąc, że się tego spodziewałem. Max trzymał na kolanach swoją księżniczkę i co chwila wymieniali słodkie buziaki, rozmawiając cicho. Nadal do mnie nie dotarło, że ten skurwiel się ustatkował przede mną! To nie jest sprawiedliwe, ale będę wujkiem! 

Now students 1x2( ZAWIESZAM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz