Rozdział 7

10.9K 257 8
                                    

Chciałam się wyrwać, chciałam stąd zniknąć, wyparować, ale przecież to było niemożliwe. Zayn chwycił mnie za brodę i popatrzył głęboko w oczy. Byłam sto procent pewna, że ćpał, ćpał i to nie mało. Był przerażający. Straszny. Potworny.
-Nie chciałaś po dobroci, więc nie mam wyjścia- mruknął i poczułam jak mocno wkłada we mnie swojego członka. Syknęłam z bólu, który poczułam, nie tylko tam, w tamtym miejscu, ale i po całym ciele. Każdy milimetr moich pleców bolał, ręce, głowa, nogi, wszystko. Zayn zaczął poruszać biodrami bardzo mocno, bardzo szybko, bardzo brutalnie obijając się o mnie, drażniąc świeżą ranę od przypalenia. Zaczęłam wydawać odgłosy męki, a on pojękiwał jakby czuł coś przyjemnego. Nie rozumiem co ludzie w tym widzą, co widzą w seksie? Ja nie czuje nic dobrego, czuje tylko okropieństwo i obrzydzenie.
Z kącików moich oczu przesadnie kapały słone łzy, ale on nic z tego nie robił. Ścisnął moje ramiona bardzo mocno i jeszcze szybciej poruszał biodrami powodując u mnie coraz większy ból fizyczny jak i psychiczny. Wyklinał coś pod nosem, ale było to bardzo niewyraźne. Zostałam zgwałcona, odebrał mi moje dziewictwo i to w taki sposób. W dodatku tych dwoje to nagrywało, byłam taka poniżona. Chciałam umrzeć. Chciałam umrzeć ale nie z jego rąk, chciałam żeby Bóg sam zabrał mnie do siebie, dłużnej tego bym nie zniosła.
-Przestań już! Przestań!- zaczęłam krzyczeć i kiedy Zayn'a ucho znajdowało się przy mojej twarzy, a on nie reagował, ugryzłam go w nie bardzo mocno. Znowu go ugryzłam. Chyba naprawdę przemieniam się w psa. Zayn zatrzymał się. Wyszedł ze mnie, szybko zasunął rozporek i czułam jak zamarzam przez chłód jego spojrzenia. Byłam wykończona i obolała.
-Ty chyba kurwa nie zdajesz sobie sprawy co robisz!- warknął i szarpnął mnie za włosy. Syknęłam z bólu jak zwykle.
-Stan, bat- polecił i wyciągnął rękę. Ten koleś migiem podszedł pod pojemnik i podał mu czarny smukły długi przedmiot. Czułam się taka poniżona, naga w towarzystwie trzech bestii. Spuściłam głowę w dół. Dlaczego to spotkało mnie? Dlaczego? W momencie kiedy poczułam ostre uderzenie i werznięcie się czegoś w skórę mojego brzucha krzyknęłam bardzo desperacko, szarpiąc za skórzane kajdanki.
-Kimberly musisz dostać kare, dobrze o tym kurwa wiesz!- warknął i wysłał mi trzy szybkie bolesne uderzenia tym pejczem w brzuch. Syczałam i płakałam na zmianę kiedy bat ranił moją skórę, kiedy uderzenia podrażniały poparzoną ranę na biodrze, a łzy lały się istnym strumieniem wzdłuż moich zaczerwienionych policzków. Nie potrafię nawet opisać jaki ból wtedy czułam. Z mojego brzucha zaczęła cieknąc krew, ale on nie przestawał. Smagał mnie tym czymś do czasu, kiedy po raz kolejny straciłam przytomność.

***

Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Christophera i tego drugiego, Stana. Zorientowałam się, że dalej jestem zapięta tymi kajdankami przy ścianie. Wszystko mnie bolało, wszystko. Miałam dość. Brzuch i krocze było chyba najgorzej poranione. Oni patrzyli na mnie przez chwile. Chciałam podnieść wyżej głowę, chciałam poruszyć rękami ale brakło mi sił. Gdyby nie przypięte kajdankami ręce na pewno leżałabym twarzą na tej podłodze, bo na nogach nie ustałam. Ja wisiałam. To było jak z najgorszego horroru.
Wisiałam na skórzanych kajdankach, niewładna przy zimnej brudnej ścianie, cała zakrwawiona. Nie do pojęcia.
-Kimberly?-odezwał się ten Christopher, ale moje powieki opadły po raz kolejny

***

Poruszyłam ostrożnie rękami, a następnie nogami. Czułam, że leże na tym kocu, na tej twardej podłodze. Było mi strasznie zimno i to pewnie mnie ocuciło. Otworzyłam oczy. W pomieszczeniu paliła się jak zawsze ta jedna żarówka. Mój wzrok zaczął się wyostrzać, a ja bardzo wolno i ostrożnie zaczęłam podnosić się na rękach. Pewnie się powtórzę, ale wszystko mnie tak bardzo bolało, piekło i szczypało.
Zwłaszcza moje czułe miejsce. Nie mogę uwierzyć, że zostałam tak potraktowana, że to się stało, że on mnie zgwałcił. Usłyszałam dźwięk łańcucha co oznaczało, że na szyi miałam smycz. Zorientowałam się, że na sobie mam jakieś męskie bokserki i luźny szary podkoszulek. Podniosłam kawałek materiału w górę i spojrzałam na mój zmasakrowany brzuch. Ślady po tym bacie były bardzo widocznie, jednak ktoś starł mi krew bo brzuch był czysty, miałam tylko strupy i to czerwone znamię, którego tak nienawidzę. Ogólnie cała byłam czysta, umyli mnie. Rozpłakałam się. Musiałam to zrobić, musiałam oczyścić dusze i umysł.
Nie tylko byłam słaba fizycznie ale i też psychicznie. Byłam głodna, zmęczona i smutna. Dlaczego to wszystko spotkało mnie?
Wstałam na równe nogi i powoli zaczęłam iść w przód. Chciałam podejść pod te wszystkie chore narzędzia, ale łańcuch skończył się jakieś półtora meta przed ścianą, bo poczułam szarpnięcie za szyję. Spojrzałam na podłogę, a na niej były plamy mojej krwi. Na rękach miałam ślady od skórzanych kajdanek tak samo jak na nogach. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam pod małe okienko. Nie uda mi się przez nie wydostać. Nie ma nawet takiej szansy. Łzy cały czas skapywały po moich policzkach. Tak bardzo pragnęłam aby ten koszmar się już skończył. Poszłam za tą moją ściankę z regipsu i skorzystałam z ubikacji, a potem lodowatą wodą przemyłam twarz. Nawet nie pamiętam jak wyglądam, tu nie było lusterka.
Może to i lepiej? Może lepiej żebym nie widziała swojej twarzy? Jeszcze bym się nie poznała.
Wróciłam na swój koc i oparłam się plecami o ścianę. Siedziałam w ciszy dłuższą chwile trzęsąc się z zimna.
Po chwili usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i one się otworzyły. Na całe szczęście to nie był Zayn, tylko Christopher.
-Wybudziłaś się- powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Jak widać- odparłam.
-Jesteś pewnie głodna.
-Tak- odpowiedziałam.
-Zaraz ci coś przyniosę- powiedział i tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął. Czekałam na niego pięć minut i wrócił. Postawił przede mną talerz z kanapkami i ciepłą herbatę. Myślałam, że w tym domu nikt nie ma serca, a jednak on nie jest aż takim potworem.
-Czy jest... Zayn?- zapytałam biorąc niepewnie jedną kanapkę.
-Nie ma go, wyjechał, ale wróci niedługo- odpowiedział Christopher i przysunął sobie krzesło na którym kiedyś siedziałam przywiązana.
-Smakują ci?- zapytał. Widział jak łapczywie jem już drugą kanapkę.
-Tak, są pyszne- powiedziałam ciepło. Były naprawdę pyszne. Zjadłam wszystko co do okruszka i wypiłam co do kropelki.
-Um.. Czy mógłbyś mi dać coś do okrycia? Strasznie tu zimno. Proszę.. Christopher- patrzył na mnie jakąś minute i wiedziałam, że się zastanawiał. Ściągnął swoją czarną zapinaną bluzę i podął mi.
-Może na razie wystarczy, nie wiem czy mi wolno, nie ja tu rządzę- wyjaśnił. On był inni niż ci pozostali, tak mi się wydawało.
-Dziękuje- powiedziałam cicho. Nie sądziłam, że podziękuje komukolwiek z tego domu. Od razu zakryłam ramiona jego ciepłą bluzą i było mi lepiej.
-Ile byłam nie przytomna?- zapytałam.
-Dwa dni- odpowiedział.
-Kto mnie ubrał i umył?
-Ja i Stan- westchnęłam. Głupio  mi było, że widzieli mnie nagą, że mnie myli.
-Co zrobiłaś Zayn'owi, że cie tak potraktował?- spytał po chwili.
-Nie chce o tym mówić-  bąknęłam cicho- Po prostu nie wykonałam jego polecenia.
-Mhm- mruknął- To wiele wyjaśnia- dodał.
-Dlaczego ja tu jestem?-zapytałam.
-Zayn po prostu sobie ciebie upatrzył. On tak czasami robi. Nie jesteś tutaj pierwsza- pokiwałam głową.
-Mam do ciebie pewną prośbę Christopher.
-Tak?
-Nie dałbyś rady przemycić mi jakiejś książki? Żebym mogła zabić czas, kiedy jestem przytomna i jest mi nudno.
-Postaram się, ale nie wiem czy coś znajdę.
-Dziękuje Christoph... Um... Mogę mówić ci Chris?- zdziwiłam się, że wypaliłam z czymś takim. Uśmiechnął się lekko.
-Okej- ja jemu też posłałam uśmiech- Pójdę poszukać tej książki- wstał i wyszedł. Chociaż będę miała co robić dopóki ten idiota nie wróci i nie postanowi mnie zabić. Po jakiejś dłuższej chwili wrócił Chris i podał mi dwie książki. Jedna nosiła tytuł "Anioł", a druga "Ogród kości".
-Dzięki- bąknęłam, a on mrugnął mocniej oczami i wyszedł. Zajęłam się lekturami. Na pierwszy rzut poszedł "Anioł".

Porwana||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz