Rozdział 67

2K 74 18
                                    

Tydzień później

Nareszcie udało nam się spokojnie wrócić do Miami. Muszę przyznać, że mimo, że bardzo się cieszyłam z tego wyjazdu, to z wiadomych powodów nie będę go miło wspominała. Na szczęście już wszystko zdążyło wrócić do normy. Znowu musiałam zacząć chodzić do pracy, oczywiście ukrywając to przed Zaynem. Spotkałam się również z Zackiem. Szczerze mówiąc trochę się za nim stęskniłam. Ostatnio trochę się do siebie zbliżyliśmy i mogę powiedzieć, że jest moim dobrym przyjacielem. Przez pracę i Zacka przez ostatni tydzień prawie w ogóle nie widziałam się z Zaynem. Pomijając małe spotkanie u Nialla w domu z okazji naszego szczęśliwego powrotu.

W końcu jednak udało nam się znaleźć trochę czasu dla siebie.

-To co dzisiaj robimy?- zapytałam uśmiechając się do Zayna.
-Może coś zjemy?
-Dobry pomysł, prawie nic dziś nie jadłam- uśmiechnęłam się do niego, po czym oboje opuściliśmy moje mieszkanie, w którym aktualnie spędzaliśmy czas. Wsiedliśmy do samochodu Zayna. Chwilę zastanawialiśmy się gdzie pójdziemy zjeść nasz dzisiejszy obiad, aż w końcu ja uparłam się, na McDonald'a. Zayn nie był w stu procentach zadowolony, ale w końcu uległ. Wiem, że tamto jedzenie jest strasznie śmieciowe, ale dawno nic takiego nie jadłam i nabrałam na to strasznej ochoty. Po kilku minutach jazdy, dotarliśmy w końcu na miejsce. Razem z Zaynem zajęliśmy wolny stolik, po czym ja poszłam złożyć zamówienia. Zayn wybrał Big Mac'a z frytkami i colą, a ja McWrap'a z frytkami i Fantą. Przyniosłam nasze jedzenie do stolika, podając Zaynowi jego porcję. Zaczęliśmy jeść.
-Co dzisiaj robimy?- zapytałam. Było przed południem, więc mieliśmy jeszcze cały dzień do dyspozycji.
-Masz na coś ochotę?
-Zostawiam tobie decyzję- uśmiechnęłam się.
-Co powiesz na tenis?- powiedział po krótkim zastanowieniu.
-Nigdy nie grałam, ale chętnie spróbuję.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o mało ważnych rzeczach, po czym skończyliśmy jeść i opuściliśmy lokal. Wsiedliśmy do samochodu i Zayn zaczął jechać w kierunku najbliższego kortu tenisowego. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Na szczęście kort znajdował się się w klimatyzowanym budynku. Na zewnątrz jest strasznie gorąco, a jeżeli mielibyśmy jeszcze tam grać, to nie byłoby z nami najlepiej. Podeszliśmy do kobiety, która siedziała w "recepcji". Zayn zapłacił za nas i wypożyczył dwie rakiety i kilka piłek. Kolejne szczęście, że tego dnia założyłam trampki,a nie szpilki czy coś w tym stylu. Zostawiliśmy wszystkie niepotrzebne rzeczy w szatni i w końcu weszliśmy na kort.
-Czy to nie powinno być trochę mniejsze- zdziwiłam się, wielkością pomieszczenia. W telewizji widziałam mecze tenisa, ale nigdy nie pomyślałam, że to jest takie duże. No może nie strasznie duże, ale jak na jedną osobę to pole było stanowczo zbyt wielkie.
-Wymiękasz?- zaśmiał się.
-Chyba nie wiesz do kogo mówisz- wzięłam jedną z rakiet i pobiegłam na swoją stronę kortu.
-Pozwolę ci zacząć- powiedziałam do niego.
-Pozwalasz mi tylko dlatego, że nie wiesz jak się serwuje prawda?- zaczął się śmiać.
-Nie prawda- próbowałam być poważna, co chyba nie wychodziło mi najlepiej. Zayn śmiał się coraz bardziej- Przestań się śmiać i zacznij w końcu- powiedziałam po chwili.
-Dobra, już dobra. Ale jeśli gra to musi być też o co grać- poruszył brwiami mój chłopak.
-Co masz na myśli?
-Jeśli wygram to... śpisz dzisiaj u mnie- uśmiechną się cwaniacko.
-A jeśli ja wygram?
-To też śpisz u mnie- zaśmiał się.
-I co to ma być za sprawiedliwość...
-A co może nie masz ochoty?
-No dobra... grajmy już- zaśmiałam się cicho. Gdy tylko skończyłam mówić Zayn zaserwował. Piłka leciała dość wolno, więc podbiegłam do niej, odbiłam i...
-Punkt!!- krzyknęłam zadowolona.
-Tak masz rację, ale punkt dla mnie- zaśmiał się.
-Jak to?- zmarszczyłam brwi.
-Wcelowałaś w aut.
-Dobra zapomnij o tym- zaśmiałam się. Zayn kolejny raz posłał piłkę w moją stronę. Tym razem trafiłam w pole, jednak on również odbił i oczywiście zdobył kolejny punkt. Później kolejny i jeszcze jeden.
-Postaraj się kochanie, bo zaraz przegrasz.
-Ty się o mnie nie martw- odgryzłam mu się. W końcu przyszłą moja kolej na serwowanie. Posłałam do niego piłkę najmocniej jak tylko potrafiłam i nareszcie zdobyłam swój pierwszy punkt. Nasza gra trwała jeszcze dobrą godzinę. Chociaż szło mi całkiem nieźle to i tak ostatecznie Zayn został zwycięzcą.
-Jestem wykończona- powiedziałam siadając na krześle, które znajdowało się pod ścianą.
-Też nieźle się nabiegałem. Muszę przyznać, że całkiem dobry z ciebie przeciwnik- pochwalił mnie siadając na krześle obok.
-Dzięki, ale musimy kiedyś urządzić sobie rewanż- uśmiechnęłam się do niego.
-Okej, ale nie masz co liczyć na taryfę ulgową.
-Nie potrzebuję tego i tak z tobą wygram.
Przedrzeźnialiśmy się tak jeszcze chwilę, aż w końcu Zayn zaczął mnie całować. Nie powiem, że nie podobało mi się to. Lubiłam pocałunki z nim. Były takie różne. Na początku delikatne, by potem przerodzić się w bardziej namiętne, a czasem i trochę brutalne. Po kilku mile spędzonych minutach, musieliśmy opuścić kort. Zabraliśmy nasze rzeczy z szatni i wyszliśmy na zewnątrz.
-Wolałam być chyba w środku. Tutaj zaraz się uduszę.
-No...- Odpowiedział ignorując mnie Zayn. Było to dość normalne, bo akurat sprawdzał coś na swoim telefonie.
-Stał się coś?- zapytałam, gdy tylko wrócił do rzeczywistości.
-Nie nic, to tylko Niall.
-Co chciał?- może byłam lekko ciekawska i wścibska, ale czułam, ze coś jest nie tak.
-Nic ważnego. Masz ochotę na shake'a?- zapytał jednocześnie zmieniając temat.
-Chętnie.
Wsiedliśmy więc znowu do samochodu Zayn'a i pojechaliśmy na poszukiwania budki z shake'ami. Nie było to trudne, bo w tym mieście na każdej ulicy jest taka budka. No, ale Zayn oczywiście stwierdził, że tutaj nie są dobre i trzeba jechać prawie na drugi koniec miasta. W sumie nie przeszkadzało mi to, bo nigdzie mi się nie śpieszyło i lubiłam spędzać czas z Zaynem. A teraz gdy Pheobe i Spencer wyjechali praktycznie został mi tylko on. Jest jeszcze Jessie, ale od czasu incydentu w galerii nie widziałam się z nią, a ona sama nie odzywała się do mnie. W pracy mówili, ze wzięła sobie urlop, bo musiała wyjechać do rodzinnego miasta, ale szczerze w to wątpię. Nie ma dobrego kontaktu z rodziną. Szczerze mówiąc trochę się na nią wkurzyła, bo patrzyła na to wszystko, a potem mnie olała, ale trochę też za nią tęsknię. Muszę chyba do niej zadzwonić, ale na pewno nie teraz. Zayn chyba za nią nie przepada.
-Kim.. wszystko gra?- z zamysłu wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
-Tak, tak.
-Jesteśmy, a ty siedzisz i gapisz się w szybę. Na pewno wszystko dobrze?
-Zamyśliłam się tylko. Chodźmy już- posłałam mu uśmiech i wysiadłam z samochodu.
-Jaki smak?- zapytał Zayn, kiedy zaproponował, że pójdzie zamówić dla nas napoje.
-Poproszę truskawkowy.
-Okej, zaraz wracam- powiedział i poszedł w stronę okienka. Ja tymczasem zajęłam jeden ze stolików, które znajdowały się obok budki. Po chwili wrócił Zayn. W rękach niósł dwa napoje. Jeden z nich wręczył mnie.
-Chyba opłacało się jechać taki kawał drogi, są naprawdę dobre- pochwaliłam, kiedy tylko upiłam pierwszy łyk.
-Mówiłem, ja zawsze mam racje.
-Tak, tak, oczywiście- zaśmiałam się cicho, upijając kolejny łyk orzeźwiającego napoju. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas. Aż w końcu postanowiliśmy pojechać do jakiegoś supermarketu, bo oboje musieliśmy zrobić podstawowe zakupy. Wsiedliśmy do samochodu Zayna i byliśmy już w drodze do najbliższego supermarketu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Rzadko bywałam w tej części miasta. Po prostu nie było mi nigdy po drodze, żeby tutaj wpaść. Właśnie mieliśmy wysiadać z samochodu, kiedy telefon Zayna zaczął dzwonić. Odebrał połączenie. Z rozmowy wynikało, że dzwonił Niall i najwyraźniej miał jakiś problem. Po chwili mój chłopak zakończył rozmowę.
-Przepraszam cię bardzo, ale Niall potrzebuje mojej pomocy- wyjaśnił od razu.
-Stało się coś poważnego?- byłam lekko przestraszona. Najpierw te SMSy teraz jeszcze to...
-Jest na wyścigach i... i po prostu mnie potrzebuje.
-No dobrze to jedź. Poradzę sobie z tymi zakupami sama. Tylko błagam cię uważaj na siebie- cmoknęłam go w policzek.
-Nie bój się kochanie, to przecież nie pierwszy raz- uśmiechnął się.
-Wiem, ale i tak uważaj. Pa- uśmiechając się wysiadłam z samochodu. Zayn od razu ruszył z miejsca i już po chwili straciłam go z pola widzenia. Wiem, że jeszcze nigdy nic mu się nie stało, ale i tak bardzo się o niego boję. To w końcu nielegalne wyścigi... Dobra Kim przestań panikować- odezwał się głos w mojej głowie. Postanowiłam go posłuchać i żeby nie myśleć już o tym totalnie zatraciłam się w robieniu zakupów. Wzięłam wózek i przechadzałam się pomiędzy półkami. Wrzucałam do wózka wszystkie potrzebne mi rzeczy. Począwszy od mleka i chleba, skończywszy na środkach czystości. Trochę się tego nazbierało. Mam tylko nadzieję, że wystarczy mi pieniędzy. Sprawdziłam czy mam wszystko co mi potrzebne i w końcu stanęłam w kolejce przy kasie. Jak zawsze była ogromna. Dlaczego tutaj wszędzie jest zawsze tyle ludzi? Kim, sama chciałaś mieszkać w dużym mieście, więc teraz nie narzekaj- znów ten głos w głowie. No i znowu miał racje. W końcu nadeszła moja kolej. Wyłożyłam wszystkie produkty a kasjerka zaczęła je kasować. W duchu modliłam się tylko, żeby nie wyszła mi za to jakaś kwota z kosmosu. Ostatnio mało pracowałam, a teraz muszę samo opłacać wszystkie rachunki, więc muszę oszczędzać.
-52$- powiedziała kasjerka.
-Proszę- podałam jej odpowiednią kwotę. Nie było jeszcze aż tak najgorzej. Po zapłaceniu spakowałam wszystko i wyszłam ze sklepu. No to teraz czeka mnie długa droga do domu z tymi torbami. Przez to, że Zayn wywiózł mnie na koniec miasta teraz muszę wracać autobusem. No ale już trudno.
Szłam właśnie na najbliższy przystanek autobusowy, kiedy podbiegł do mnie jakiś pies. Był dość duży, cały biały i wyglądał na wygłodniałego. Może to dziwne, ale wydał mi się znajomy. On chyba też zobaczył we mnie znajomą osobę, bo ocierał się o moje nogi. Nagle zaczął szczekać. Trochę się przestraszyłam, bo to w końcu obce zwierzę.
-Asta, zostaw panią! Chodź tu!- usłyszałam za swoimi plecami dość znajomy głos. Kiedy się odwróciłam po prostu zamarłam.

Kto wie kogo Kim spotkała?

Porwana||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz