4.

1K 73 23
                                    


B A R C E L O N A

Wtorek, 03 marca 2020

Niall

Żując gumę patrzyłem na kolorowe fontanny, które zrobiły na mnie wrażenie w pierwszych dziesięciu sekundach. Nie powiem, bo były bardzo ładne, samo Montjuic robiło wielkie wrażenie, jednak bez szału. Spojrzałem na Kate, która stała z wielkim uśmiechem na twarzy robiąc zdjęcia. Wyglądała naprawdę uroczo, ale to dalej była tylko kolorowa fontanna. Na początku chcieliśmy tutaj przyjść za dnia, ale usłyszeliśmy, że w nocy wszystko wygląda o wiele ładniej.

- Idziemy już? - szturchnąłem ją łokciem.

- Jesteśmy tutaj dopiero pięć minut. - spojrzała na mnie wymownie i nieco oburzona. Dalej byliśmy na etapie dogadywania się w kwestii zwiedzania. Jedynie w czym się zgadzaliśmy, to w tym, że Madryt był do dupy. Tylko jakieś place, a plaże kompletnie bez szału. Śmieliśmy się, że teraz to miasto będzie nam się kojarzyć z placami, a Lizbona z punktami widokowymi. Jak szukaliśmy jakiś atrakcji, to tylko i wyłącznie te miejsca.

- Nudzi mi się. - wzruszyłem ramionami. - To tylko fontanna ze światełkami. - poczochrałem jej włosy.

- Ale jakie ładne te światełka! - wskazała na nie ręką. - Jesteś nieczuły. - pokręciła głową. - Poproś kogoś, aby nam zrobił zdjęcie i możemy iść. - dodała, na co jedynie westchnąłem, ale nic nie powiedziałem. Wzrokiem zacząłem kogoś szukać, bo wiedziałem, że Kate ma obsesję na punkcie zdjęć i pamiątek, ale w głównej mierze przekonywało mnie to, że zaraz pójdziemy. Zaczepiłem jakąś młodą parkę, która bez żadnego problemu zrobiła nam zdjęcie, a nawet zagadała i poleciła bary przy ulicy Passeig del Born, bo ponoć są najlepsze w mieście.

- To jedziemy autobusem, nie? - zapytałem rozglądając się w poszukiwaniu przystanku.

- A nie możemy się przejść? - uniosła brwi patrząc na mnie, na co od razu się skrzywiłem. Zdecydowanie nie lubiłem spacerów, co było jednym z minusów posiadania samochodu. Już otwierałem usta, aby zaprzeczyć, jednak zaraz je zamknąłem i się uśmiechnąłem.

- No spoko, jeśli chcesz. - wzruszyłem ramionami wyjmując z kieszeni paczkę papierosów.

- Co kombinujesz? - kątem oka zauważyłem, że spojrzała na mnie badawczo. Rozpaliłem fajkę, po czym powoli się zaciągnąłem i wypuściłem dym spomiędzy ust, podczas kiedy ona wymownie mnie szturchnęła. - Niall!

- No co? - niewinnie się uśmiechnąłem patrząc na nią.

- Tak po prostu zgodziłeś się na spacer? - zmarszczyła podejrzliwie brwi. - Co zrobiłeś? Masz ten swój głupi wyraz twarzy. - zaplątała ręce piersiach, a ja mimowolnie się zaśmiałem, chociaż nie byłem pewien jej reakcji. Kate za cholerę nie była fanką sportu, przekonanie ją do obejrzenia jakiegokolwiek meczu w telewizji graniczyło z cudem, więc bałem się jak zareaguje na wieść, że idzie na taki prawdziwy.

- Czyli jaki? - znowu się zaciągnąłem nikotyną i strzepałem popiół.

- Taki. - wskazała gestem ręki na wyraz mojej twarzy, na co parsknąłem śmiechem, a ona mnie uderzyła w ramię.

- No bo ten no.. - wolną ręką podrapałem się po karku i znowu pisałem jej niewinny uśmiech. - Pamiętasz jak kilka dni temu byliśmy koło Camp Nou? - uniosłem brew.

- Ten taki malutki stadion na którego widok jarałeś się jak dziecko i kazałeś sobie zrobić zdjęcie? - zakpiła, a ja przewróciłem oczami i zaciągnąłem się. - I co związku z nim?

- Więc jutro jest mecz między Barceloną, a Juventus. - zacząłem niepewnie na nią zerkając. - Juventus, to tam gdzie gra Ronaldo.. - wyjaśniłem wiedząc, że pewnie kojarzy drużynę, ale nie ma pojęcia o co chodzi.

It's our paradise and it's our war zone IIWhere stories live. Discover now