Środa, 15 lipca 2020
Kate
- Kate, możemy w końcu porozmawiać? - usłyszałam głos matki, na który przymknęłam oczy. Przez ostatnie pięć dni cały czas ją zbywałam, a pod salą Nialla siedziałam praktycznie non stop. Jednak nie chciałam odchodzić, bo zbyt bardzo się o niego martwiłam. Minął prawie tydzień, a on jeszcze się nie wybudził. Lekarze mówili, że trzeba czekać i być cierpliwym, ale już powoli dostawałam szału. Nie chciałam tak myśleć, ale cholernie się bałam, że już nigdy nie zobaczę jego pięknych, niebieskich oczu, nie usłyszę głosu, czy śmiechu, nie porozmawiamy po raz tysięczny o jakiś banalnych sprawach, nie pokłócę się z nim albo nie przytulę, nie pocałuję. Ten strach mnie zabijał.
- Mówiłam ci, że nie chcę się stąd ruszać. - mruknęłam bez emocji w głosie. Wieczorem Irlandzcy lub Charlie siłą mnie wyciągali ze szpitala, bo nie chciałam się ruszyć. Niby wiedziałam, że nikt mi nie pozwoli zostać na noc, ale i tak próbowałam.
- Przecież jak się wybudzi, to od razu będziemy wiedzieć. - westchnęła patrząc na mnie wymownie. Już chciałam się zapytać niby skąd, ale sekundę później przypomniałam sobie, że jej facet jest prowadzącym lekarzem Nialla. Los zdecydowanie ze mnie kpił.
- Tylko kawa. - powiedziałam niepewnie i się podniosłam. Ostatni raz spojrzałam na salę z nadzieją, że coś się wydarzy, ale jak zwykle nic. Cicho westchnęłam, po czym skierowałam się w stronę windy. Oparłam się o ściankę i przymknęłam oczy czując zmęczenie. Trudno było mi stwierdzić, czy bardziej męczyło mnie fizyczne, czy psychiczne. Chyba oba tak samo, ale nic nie umiałam na to poradzić.
Usiadłam przy stoliku, podczas gdy moja mama poszła złożyć zamówienie. W tym momencie nawet nie zawracałam sobie głowy tą całą sprawą z mamą, jej nowym facetem i tatą, jedyne o czym myślałam, to Niall.
- T0 naprawdę nie jest dobry moment na takie rozmowy. - powiedziałam, gdy kobieta tylko usiadła tuż przede mną, a papierowy kubeczek położyła na stoliku. - Jesteś z nim szczęśliwa? - skupiłam uważnie na niej spojrzenie, a w jej ciemnoniebieskich oczach pojawiło się zaskoczenie.
- Tak. - odpowiedziała niemalże od razu bawiąc się palcami.
- Bardziej niż z tatą? - przegryzłam dolną wargę. - Było warto? - mój głos nie był kąśliwy, ironiczny, czy ostry, mówiłam spokojnie i łagodnie. Kłótnie były ostatnią rzeczą na które miałam ochotę.
- Nie jestem dumna z tego jak to się wszystko potoczyło, co zrobiłam, ale.. zakochałam się. - westchnęła i miałam wrażenie, że pod koniec zadrżał jej głos. - Z Marcusem dużo razem przeszliśmy, zawsze będę mu wdzięczna za to jak mi pomógł, ale to nie było to, teraz jestem naprawdę szczęśliwa. - powiedziała patrząc na mnie uważnie, ale odwróciłam wzrok w drugą stronę czując jak coś boli mnie w środku. Przez dłuższą chwilę biłam się z myślami nie wiedząc co powiedzieć, jak zareagować, ale wypadek Nialla nauczył mnie, że życie jest cholernie kruche, nieprzewidywalne, a w każdej chwili może stać się jakaś tragedia i nie chciałam z nią żyć w złych relacjach. Nigdy nie wiadomo co się stanie następnego dnia.
- Dalej jestem na ciebie zła, za to, że o niczym mi nie powiedziałaś, całe życie mnie okłamywałaś, a teraz coś takiego.. - pokręciłam głową i wypuściłam powietrze z ust. - Nie licz na to, że będę przykładną córką, która przyjeżdża na rodzinne kolacyjki lub obiadki do ciebie i twojego faceta, nigdy nie będę w stanie tego zaakceptować w stu procentach, ale nie chcę cię stracić. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa i podjęłaś właściwą decyzję. - pod koniec delikatnie się uśmiechnęłam, a za to w jej oczach pojawiły się łzy.
YOU ARE READING
It's our paradise and it's our war zone II
Teen FictionKontakt wzrokowy trwający dłużej niż sześć sekund, bez odwrócenia wzroku, czy mrugania, ujawnia żądzę seksu lub morderstwa. © @nhftcp & @vasm4lik1 2019