11.

775 58 9
                                    


B A N G K O K

Środa, 08 kwietnia 2020

Niall

Stałem w białym pomieszczeniu, które ciągnęło się bez końca. Panowała w nim głucha cisza, a biel aż raziła mnie w oczy. Nie wiedząc za bardzo co robić szedłem przed siebie rozglądając się dookoła. Nie miałem pojęcia o co chodzi i co tutaj robię. Ten spokój sprawiał, że czułem się dobrze, błogo i w jakiś sposób bezpiecznie.

Zatrzymałem się widząc, że znikąd pojawiła się przede mną średniego wzrostu szatynka o niebieskich oczach, których tak cholernie dawno nie widziałem. Poczułem jak na mojej twarzy wymalował się uśmiech, po czym przyciągnąłem siostrę do mocnego uścisku. Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę, będę mógł trzymać w ramionach, a teraz to się działo. Wyglądała pięknie jak zawsze.

Nagle poczułem jak mnie od siebie odpycha, na co zmarszczyłem zdezorientowany brwi.

- Nie dotykaj mnie. - warknęła patrząc na mnie z czystą nienawiścią wypisaną na twarzy. - To wszystko twoja wina. Po co mi pozwoliłeś pójść na tą imprezę? Jakbyś chociaż raz posłuchał rodziców, to nic by się nie stało. Może i nie siedziałeś za kierownicą, ale to ty mnie zabiłeś. Dalej bym żyła, spełniłabym wszystkie swoje marzenia, ale wszystko zjebałeś. Tą jedną, cholerną decyzją, żeby zrobić rodzicom na złość. - pokręciła głową z wyraźnym rozczarowaniem. Dostrzegłem jak po jej skroni spływa strużka krwi, a na ciele stopniowo pojawiają się zadrapania oraz siniaki. - Zabiłeś mnie, nikt ci tego nigdy nie wybaczy.

- Shay przestań.. - szepnąłem czując gulę w gardle. Nie rozumiałem dlaczego to wszystko powiedziała, przez te wszystkie lata wmawiałem sobie, że nie byłaby na mnie zła. Nie posądzała mnie o swoją śmierć, a teraz coś takiego. - Czekaj! - krzyknąłem widząc, że odchodzi i zacząłem za nią szybko iść. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć, nie chciałem, aby mnie nienawidziła, czuła do mnie wstręt.

- Niall! - usłyszałem za sobą czyjś głos, na co się odwróciłem. Zmarszczyłem brwi widząc Evelyn i nawet nie zdążyłem dokładnie się zastanowić czego ta suka ode mnie chce, ponieważ stanęła kilka centymetrów ode mnie z zaciętą miną. - Wszystko zjebałeś. Nie miałeś dla mnie kompletnie czasu, przestałeś się starać. Chciałam jedynie, żeby ktoś mnie kochał, żeby ktoś był. Ty mi tego nie dawałeś, więc nie rozumiem dlaczego się dziwisz, że cię zdradziłam. Gdybyś tylko raz w życiu się postarał, ale oczywiście wszyscy wszystko niszczą, ale nie ty. Wiecznie pokrzywdzony przez los, pieprzona pokraka życiowa. - prychnęła mierząc mnie lodowatym spojrzeniem, a ja czułem jak wali mi serce. Pokręciłem głową chcąc od siebie to wszystko odgonić, bo nie powinienem jej nawet słuchać. Szczególnie, że podbiegł do niej jej dzieciak, którego z uśmiechem na twarzy wzięła na ręce, podszedł jej facet i obejmując ją w pasie zaczęli odchodzić. Patrzyłem za nimi, dopóki w pokoju nie pojawiła się słaba, blada, chudziutka i krucha Polly, która powoli szła w moją stronę. Od razu do niej podszedłem chcąc jej pomóc, ale ona również zrobiła krok do tyłu. Nie rozumiałem co się kurwa dzieje, że każdy mnie od siebie odpycha. Wiedziałem, że jestem złym człowiekiem, ale że aż tak?

- Teraz chcesz mi pomóc? - prychnęła marszcząc brwi. - Gdzie byłeś jak umierałam? Czemu mi nie pomogłeś jak widziałeś, że mi się pogarsza? Twoja troska jest gówno warta, powierzchowna. Może już wtedy coś czułeś do Kate? A może cały czas to robiłeś? - pokręciła głową robiąc kolejny krok do tyłu. - Ja byłam łatwiejsza, prawda? Bardziej naiwna i głupia..

- Polly, przestań. - powiedziałem zaskoczony jej osądami, bo nie spodziewałem się, że może tak myśleć. Łudziłem się, że jest szczęśliwa razem z nami. - Przecież wiesz, że cię kocham.

It's our paradise and it's our war zone IIWhere stories live. Discover now