Czwartek, 11 czerwca 2020
Kate
Już miałam wejść do cukierni, ale zatrzymałam się zauważając, że okna są w dalszym ciągu brudne. Wczoraj poprosiłam Zoey, aby je umyła, bo tylko na porannej zmianie była taka możliwość. Zacisnęłam usta w wąską linię, po czym weszłam do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zasyfione stoliki i gdzie nie gdzie nie dołożone serwetki. Spojrzałam na ladę i krew we mnie zawrzała, gdy zobaczyłam, że dziewczyna siedzi z telefonem w ręce. Wzięłam głęboki wdech i w myślach policzyłam do dziesięciu.
- Zoey, o co cię wczoraj prosiłam? - zapytałam podchodząc bliżej. Ciemnowłosa odłożyła telefon i spojrzała na mnie pytająco. - O to, żebyś umyła okna. - zaplątałam ręce na piersiach.
- Zapomniałam. - wzruszyła ramionami, a ja westchnęłam.
- Podokładaj serwetki i umyj stoliki. - powiedziałam stanowczo i nie czekając aż cokolwiek powie weszłam na zaplecze. Przyjechałam do pracy nieco później z racji tego, że pojechałam jeszcze kupić Kevinowi prezent, bo miał dzisiaj urodziny. Chciałam mu wręczyć butelkę dobrego Ginu i przy okazji odkupiłam kubek, bo ostatnio niechcący zbiłam. - Wszystkiego najlepszego! - pisnęłam wchodząc na produkcję, po czym rzuciłam się mężczyźnie na szyję, gdy tylko się odwrócił w moją stronę.
- I widzisz? Tak powinno być, a nie praktycznie rzuciłeś mi torebkę w twarz mówiąc trzymaj, po czym bez żadnego be, ani me, żebym poszedł się przebrać. - burknął pewnie w stronę Charliego, jednocześnie obejmując mnie mocno ramionami.
- Jesteś coraz bliżej trzydziestki, Kevin. - jęknęłam ignorując jego żale. - Zostały ci dwa lata! - dodałam, a on w tym samym momencie mnie od siebie odepchnął.
- Spierdalaj. - burknął mrużąc oczy. - Nie musicie mi o tym wiecznie przypominać, Charlie jest jeszcze bliżej!
- Teoretycznie jestem jeszcze w twoim wieku. - wzruszył ramionami Puth patrząc na niego.
- Ale praktycznie masz dwadzieścia dziewięć. - Kevin głupkowato się uśmiechnął biorąc ode mnie torbę.
- Praktycznie, to ty wracaj do pracy. - zmierzył go wzrokiem, a ja pokręciłam z rozbawieniem głową.
- Nie musiałaś mi kupować prezentu, ale dziękuję. - zignorował swojego przyjaciela i uśmiechnął się w moją stronę, a następnie zajrzał do torebki. - O, mój ulubiony. - jęknął zachwycony wyjmując butelkę ginu. - Skonsumujemy wieczorem. - spojrzał wymownie na Charliego, a ja uniosłam brwi.
- Aha, nie jestem zaproszona? - udałam oburzenie zaplatając ręce na piersiach.
- No nie wiedziałem, kiedy Horan wraca, a nie chciałem wam psuć planów. To wyszło naprawdę spontanicznie. - wyraźnie się zmieszał, po czym odłożył prezent na bok i było widać, że jest mu głupio. Charlie magicznie zajął się dekorowaniem pączków, na co prychnęłam.
- Horan wraca jutro. - burknęłam.
- No to wpadaj! - powiedział entuzjastycznie. - Przecież nie będziesz sama siedzieć w domu.
- Nie, nie chcę wam się wpraszać. Żartowałam tylko. - pokręciłam głową, bo domyślałam się, że mieli sobie zrobić męski wieczorek.
- Odmówisz solenizantowi? - uniósł brwi patrząc na mnie. - Nie wpraszasz się, naprawdę.
- Pomyślę jeszcze i dziękuję za propozycję. - posłałam mu uśmiech, a następnie skierowałam się w stronę kawiarni, aby zrobić sobie kawę. Chwyciłam filiżankę i już miałam nacisnąć odpowiedni guzik na ekspresie, ale w tej samej chwili zauważyłam, że to Dylan myje stoliki. - Zoey, prosiłam cię o coś jak przyszłam. - ze zirytowaniem spojrzałam na dziewczynę.
YOU ARE READING
It's our paradise and it's our war zone II
Teen FictionKontakt wzrokowy trwający dłużej niż sześć sekund, bez odwrócenia wzroku, czy mrugania, ujawnia żądzę seksu lub morderstwa. © @nhftcp & @vasm4lik1 2019