Czwartek, 9 lipca 2020
Kate
Z szybko bijącym sercem wysiadłam z taksówki zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Spokojnie podlewałam kwiaty, a nagle zadzwonił Zayn mówiąc, żebym przyjechała jak najszybciej do szpitala. Nawet nie pytałam o co chodzi, tylko rzuciłam wszystko i od razu wezwałam taksówkę. Byłam zła, bo Horan mi obiecywał, że do niego nie pojedzie i zostawi tą sprawę w spokoju, ale oczywiście musiał zrobić po swojemu. Wolałam nie wiedzieć jak bardzo miał obitą mordę, skoro wylądował w szpitalu.
Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę recepcji, ale zatrzymał mnie Malik. Automatycznie skrzywiłam się na jego widok, bo podbite oko, siniak formujący się na lewym policzku i rozwalona dolna warga nie prezentowały się ani trochę dobrze.
- Co ty mu zrobiłeś? - warknęłam popychając go do tyłu.
- Nic! - powiedział donośnie, po czym chwycił moje ręce, gdy znowu chciałam go popchnąć.
- Tak, a w szpitalu jest bez powodu. - zironizowałam wyrywając się mu.
- Pokłóciliśmy się, daliśmy sobie po mordzie kilka razy, ale go wywaliłem z mieszkania i nawet nie zdążyłem zamknąć drzwi, a on się zjebał ze schodów! - wyrzucił ręce w górę, a ja przegryzłam dolną wargę czując jak wali mi serce. - Naprawdę aż nic takiego mu nie zrobiłem, przysięgam, Kate. - przyłożył dłoń do klatki piersiowej patrząc prosto w moje oczy.
- Gdzie on jest? - pokręciłam głową w duchu modląc się, żeby ten idiota tylko i wyłącznie się połamał.
- Na badaniach. - odparł nie spuszczając ze mnie wzroku. - Podejrzewają jakiś uraz głowy, nie wiem nic dokładnie. - westchnął i nerwowo przejechał palcami po włosach.
- To będzie tylko parę szwów, prawda? - zapytałam czując jak do moich oczu napływają łzy. - Jak on spadł z tych schodów? Z jakiej wysokości? - odchyliłam głowę do tyłu chcąc odgonić te cholerne łzy.
- Z samej góry, a dlaczego to nie wiem, podejrzewam, że zrobiło mu się słabo. - odparł. - Zemdlał prawie od razu. - dodał, a ja westchnęłam nie chcąc myśleć o najgorszym. Byłam pewna, że to zwykły uraz głowy, ewentualnie wstrząśnienie mózgu, ale nic poważnego. To po prostu Niall i jego cholerne szczęście. Jedynie skinęłam głową na jego słowa, po czym zaczęłam się zastanawiać co mam robić. Dlatego skierowałam się w stronę recepcji, gdzie wcisnęłam kit, że jestem narzeczoną Nialla i na szczęście mi powiedziała na którym piętrze mogę szukać lekarza prowadzącego.
- Po co on do ciebie przyjechał? - zapytałam Zayna, gdy jechaliśmy windą. Nawet nie chciało mi się zastanawiać dlaczego on tutaj w ogóle był. - Czemu masz tak obitą mordę? O co się pokłóciliście? - zaplątałam ręce na piersiach. Miałam tysiąc pytań, a zero odpowiedzi, co powodowało, że byłam sfrustrowana.
- Chciał porozmawiać. - wzruszył ramionami nonszalancko opierając się o ściankę. - I jak widać rozmowa trochę nie poszła. - uśmiechnął się krzywo, na co przewróciłam oczami.
- Trochę bardzo. - burknęłam. - Miał do ciebie nie przyjeżdżać, obiecał mi to. - pokręciłam głową i przegryzłam dolną wargę.
- Wiesz jak to Niall, zawsze wszystko robi po swojemu. - stwierdził, a ja nie mogłam się z tym nie zgodzić. - I należało mi się, nie powinienem był przygotowywać tej kolacji, nie wiem co mnie naszło i przepraszam.
- Teraz to jest najmniejszy problem. - powiedziałam wysiadając z windy. Malik nic już nie odpowiedział, a ja zaczęłam szukać odpowiedniego gabinetu. Widząc nazwisko lekarza na drzwiach zatrzymałam się, a następnie zapukałam i szarpnęłam za klamkę, ale się nie otworzyły. Przymknęłam zirytowana oczy, bo oczywiście.
YOU ARE READING
It's our paradise and it's our war zone II
Teen FictionKontakt wzrokowy trwający dłużej niż sześć sekund, bez odwrócenia wzroku, czy mrugania, ujawnia żądzę seksu lub morderstwa. © @nhftcp & @vasm4lik1 2019