22.

826 54 6
                                    


Czwartek, 9 lipca 2020

Kate

Z szybko bijącym sercem wysiadłam z taksówki zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Spokojnie podlewałam kwiaty, a nagle zadzwonił Zayn mówiąc, żebym przyjechała jak najszybciej do szpitala. Nawet nie pytałam o co chodzi, tylko rzuciłam wszystko i od razu wezwałam taksówkę. Byłam zła, bo Horan mi obiecywał, że do niego nie pojedzie i zostawi tą sprawę w spokoju, ale oczywiście musiał zrobić po swojemu. Wolałam nie wiedzieć jak bardzo miał obitą mordę, skoro wylądował w szpitalu.

Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę recepcji, ale zatrzymał mnie Malik. Automatycznie skrzywiłam się na jego widok, bo podbite oko, siniak formujący się na lewym policzku i rozwalona dolna warga nie prezentowały się ani trochę dobrze.

- Co ty mu zrobiłeś? - warknęłam popychając go do tyłu.

- Nic! - powiedział donośnie, po czym chwycił moje ręce, gdy znowu chciałam go popchnąć.

- Tak, a w szpitalu jest bez powodu. - zironizowałam wyrywając się mu.

- Pokłóciliśmy się, daliśmy sobie po mordzie kilka razy, ale go wywaliłem z mieszkania i nawet nie zdążyłem zamknąć drzwi, a on się zjebał ze schodów! - wyrzucił ręce w górę, a ja przegryzłam dolną wargę czując jak wali mi serce. - Naprawdę aż nic takiego mu nie zrobiłem, przysięgam, Kate. - przyłożył dłoń do klatki piersiowej patrząc prosto w moje oczy.

- Gdzie on jest? - pokręciłam głową w duchu modląc się, żeby ten idiota tylko i wyłącznie się połamał.

- Na badaniach. - odparł nie spuszczając ze mnie wzroku. - Podejrzewają jakiś uraz głowy, nie wiem nic dokładnie. - westchnął i nerwowo przejechał palcami po włosach.

- To będzie tylko parę szwów, prawda? - zapytałam czując jak do moich oczu napływają łzy. - Jak on spadł z tych schodów? Z jakiej wysokości? - odchyliłam głowę do tyłu chcąc odgonić te cholerne łzy.

- Z samej góry, a dlaczego to nie wiem, podejrzewam, że zrobiło mu się słabo. - odparł. - Zemdlał prawie od razu. - dodał, a ja westchnęłam nie chcąc myśleć o najgorszym. Byłam pewna, że to zwykły uraz głowy, ewentualnie wstrząśnienie mózgu, ale nic poważnego. To po prostu Niall i jego cholerne szczęście. Jedynie skinęłam głową na jego słowa, po czym zaczęłam się zastanawiać co mam robić. Dlatego skierowałam się w stronę recepcji, gdzie wcisnęłam kit, że jestem narzeczoną Nialla i na szczęście mi powiedziała na którym piętrze mogę szukać lekarza prowadzącego.

- Po co on do ciebie przyjechał? - zapytałam Zayna, gdy jechaliśmy windą. Nawet nie chciało mi się zastanawiać dlaczego on tutaj w ogóle był. - Czemu masz tak obitą mordę? O co się pokłóciliście? - zaplątałam ręce na piersiach. Miałam tysiąc pytań, a zero odpowiedzi, co powodowało, że byłam sfrustrowana.

- Chciał porozmawiać. - wzruszył ramionami nonszalancko opierając się o ściankę. - I jak widać rozmowa trochę nie poszła. - uśmiechnął się krzywo, na co przewróciłam oczami.

- Trochę bardzo. - burknęłam. - Miał do ciebie nie przyjeżdżać, obiecał mi to. - pokręciłam głową i przegryzłam dolną wargę.

- Wiesz jak to Niall, zawsze wszystko robi po swojemu. - stwierdził, a ja nie mogłam się z tym nie zgodzić. - I należało mi się, nie powinienem był przygotowywać tej kolacji, nie wiem co mnie naszło i przepraszam.

- Teraz to jest najmniejszy problem. - powiedziałam wysiadając z windy. Malik nic już nie odpowiedział, a ja zaczęłam szukać odpowiedniego gabinetu. Widząc nazwisko lekarza na drzwiach zatrzymałam się, a następnie zapukałam i szarpnęłam za klamkę, ale się nie otworzyły. Przymknęłam zirytowana oczy, bo oczywiście.

It's our paradise and it's our war zone IIWhere stories live. Discover now