2.

1.1K 66 54
                                    


Środa, 12 luty 2020

Kate

- Brakuje mi jednej paczki czekolady. - stwierdziłam wsypując zawartość opakowania do pojemnika w ekspresie. - Co się z nią stało? - kątem oka spojrzałam na Kookiego, który się zmieszał zaprzestając wycieranie blatu.

- Nie mam pojęcia. - mruknął ledwo zrozumiale, na co przewróciłam oczami. Pracowałam z nim na tyle długo, aby wiedzieć, że ściemnia. To typ człowieka, który nie umie kłamać.

- Kookie. - powiedziałam stanowczo i posłałam mu wymowne spojrzenie.

- Shawn. - westchnął, a ja przymknęłam zirytowana oczy. - To było przez przypadek! Po prostu wsypywał i klientka go o coś zagadała, jakoś mu się tak omsknęła. - niewinnie się uśmiechnął.

- Jakoś mu się tak omsknęła. - zironizowałam i wyciągnęłam telefon, aby napisać do tego debila esemesa, że odciągnę mu z wypłaty za paczkę czekolady. Może i byłam wredna, ale cholera, to moje pieniądze. Raz pozwolę, drugi i znowu będę bankrutem, a cukierni powodziło się bardzo dobrze. Aż byłam zaskoczona, no i oczywiście dumna. To jedyna rzecz, która udała mi się w życiu.

- Cześć, Kate. - usłyszałam ten głos, którego nie słyszałam od bardzo dawna. Moje mięśnie się napięły, bo za cholerę się go tutaj nie spodziewałam. Sądziłam, że dalej siedzi w Bostonie, a nawet jeśli wrócił, to będzie trzymał się od tego miejsca z daleka. Powoli się odwróciłam i odnalazłam go wzrokiem. Musiałam przyznać, że dupek jak zawsze wyglądał dobrze. Krótko ścięte włosy, dłuższy, ale zadbany zarost i miał na sobie czarny garnitur, ale bez krawata.

- Co tu robisz, Zayn? - zapytałam marszcząc brwi. Nawet nie ruszyłam się o milimetr.

- Chciałem porozmawiać. - wzruszył ramionami.

- Nie mamy o czym. - odparłam zaskoczona. Nie rozumiałam po co on chce ze mną rozmawiać, skoro grubo ponad roku odkąd ostatni raz się widzieliśmy.

- Jedna rozmowa. - westchnął patrząc na mnie błagalnie tymi brązowymi oczami. - Proszę, chociaż pięć minut?

- Nadal nie rozumiem o czym. - pokręciłam głową odkładając na blat opakowanie, które cały czas trzymałam w dłoniach i zaciskałam na nim palce. - Minęło tyle czasu, po co? - oblizałam usta.

- Proszę, Kate. - przegryzł dolną wargę, a ja uważnie na niego patrzałam nie wiedząc co zrobić. Przez chwilę biłam się z myślami, ale zaraz mruknęłam pod nosem, że wezmę płaszcz i wyjdziemy na zewnątrz. Sama nie wiedziałam dlaczego się zgodziłam, ale chyba chciałam to zakończyć raz na zawsze. Wyszliśmy przed cukiernię i zaczęliśmy powoli się kierować przed siebie.

- Więc? - spojrzałam na niego wymownie, bo cały czas milczał.

- Co u ciebie? - zapytał, a ja westchnęłam. Wiedziałam, że nie o to chciał spytać.

- Nie powinno cię to interesować. - mruknęłam wsuwając dłonie do kieszeni od płaszczu.

- Dlaczego nie możemy normalnie porozmawiać? - westchnął zrezygnowany, a ja spojrzałam na niego krzywo się uśmiechając.

- Możemy, ale wtedy wypadałoby zapytać co u ciebie, ale niezbyt mnie to interesuje. - wzruszyłam ramionami i odwróciłam od niego wzrok.

- Milutka. - mruknął ironicznie pod nosem, na co prychnęłam.

- A spodziewałeś się czegoś innego? - pokręciłam głową z niedowierzaniem, bo naprawdę nie rozumiałam jego zachowania. Czy on myślał, że wróci i będę z nim rozmawiać jak ze starym przyjacielem? Jego niedoczekanie.

It's our paradise and it's our war zone IIWhere stories live. Discover now