Rozdział 13

955 69 59
                                    

Jasper

Ustawiane zdjęcia rodzinne nigdy nie były moją ulubioną częścią imprez. Trudno stać z doklejonym uśmiechem od ucha do ucha. Owszem jestem dziś bardzo szczęśliwy, zyskałem cudownego chrześniaka, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio mój uśmiech musiał być tak bardzo szeroki, że aż muszę się do niego zmuszać. Dodatkowo zaczynam żałować, że nie udałem się do fryzjera, włosy wpadają, co sekundę do moich oczu. Ciotka wykonująca nam zdjęcie przed kościołem ciągle poprawia Michaela, Edith wyciera co kilka sekund twarz Himlena, bo jego ślina cieknie aż na moje ręce – to się nazywa, objaw buldoga, wałkowałem to z Raven. Harriet z kolei szturcha mnie raz po raz ramieniem, też trudno jej ustać w jednej pozie. Wolałbym strzelić szybkie selfie i wiać stąd na dobry obiad.

― Teraz twoja kolej, Mikey. Potrzymaj syna ― rozkazuje kobieta, majstrując przy aparacie.

Delikatnie oddaje syna na ręce przyjaciela. Z wielką miłością spogląda Brunner w oczy syna, identyczne jak jego. Zieleń prześladuje tę rodzinę.

Dłuższą chwilę ciotka usiłuje naprawić coś w aparacie, ale widocznie jej to nie idzie. Powtarza, że mamy stać i się uśmiechać, bo to tylko złośliwość rzeczy martwych. Harr chichocze przy moim uchu, kiedy ma szpilki, jest niemal mojego wzrostu.

― Może pomóc? ― sugeruję łagodnie.

― Nie, nie! Sama sobie poradę, młody ― kaleczy nieco angielski swoim szwedzkim akcentem.

Edith wzdycha, następnie siłuję się na lekki uśmiech do mnie. Widać, że stres z niej zszedł, ale ciotka nie pozwala jej się w ogóle wyluzować. Znam ten stan Edi, nie lubi być w centrum uwagi, uwieczniana na zdjęciach. Ma to swoje podłoże pewnie w bielactwie.

― Może zrobimy resztę zdjęć w domu ― mówi Harr, opierając głowę o moje ramię. ― To nie ma sensu tutaj. 

Ciotka gromi nas ostrym wzrokiem. Już nie lubię tej kobiety. Nie przyjmuje rad innych w ogóle do siebie. Ona wie wszystko najlepiej. Irytuję mnie cholernie jej dziecinne zachowanie.

Mike w końcu nie wytrzymuje, Himlen ląduje znów w moich ramionach, a on podchodzi do swojej dalekiej krewnej i bez pytania zabiera aparat. Zajmuje mu to dosłownie trzy sekundy, ale ocenić sytuację.

― Karta jest pełna, koniec sesji ― mówi, spoglądając na ciotkę. ― Nic na to nie poradzimy.

― Ale... ― Ciotka bąka.

― Jedziemy na obiad, ekipo ― zwraca się do nas i obraca się na pięcie od kobiety.

W duchu właśnie dziękuję, że zostaliśmy uratowani od natrętnej babki, która dokłada w tym momencie na usta wściekło różową pomadkę.

To będzie ciekawe popołudnie...

Ładujemy się do wozu Michaela, ale to ja kieruję. Lubię ich jeepa, którego kupili z trzy lata temu, jest bardzo pakowny i komfortowy w jeździe. Mike szukał w końcu ultra bezpiecznego wozu.  Rodzice Himlena okupują tylne siedzenie, a Harriet zasiada na miejscu pasażera. Rzucam w lusterku pełen ulgi uśmiech do młodych rodziców i odpalam. Lubię dźwięk tego silnika, jest o wiele łagodniejszy niż mojego vana. 

― Ciesz cię się, że uratowałem wasze miękkie tyłki. Karta była pełna, ja nie wiem, co ona tam na klikała. W każdym razie nasz aparat stał się kamieniem. ― Wybuchamy ogromną salwą śmiechu.

― Mówisz serio? ― dopytuje Harr.

― Chciałaś stać tam jeszcze dłużej? ― pyta ironicznie Brunner, aż żona szturcha go w bok.

Nietykalni | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz