Rozdział 22

820 62 70
                                    

Jasper 

— Dziękuję, Stello. — Uśmiecham się spokojny do pracownicy, która ogarnia za mnie raporty z przychodów firmy, które musimy prowadzić regularnie, a ja i regularność to się po prostu wyklucza.

— Mamy prywatną księgową — mówi pół żartem, pół serio James.

— To proste chłopaki, tylko wam się nie chce. — Śmieję się blondynka.

Wycieram mokre dłonie o fartuch, spoglądając na zegar zawieszony tuż nad wieszakiem na nasze rzeczy. Dokładnie za godzinę wyruszamy do Erie... Wciąż nie mogę pojąć, że to robię. To będzie najdłuższa rozłąka z Raven. Będę kilka godzin od domu, nie ma szans, bym sam zwiał stamtąd. Poza tym obiecałem sobie i Jaxonowi, że ruszę wreszcie ze swoim życiem do przodu i przestanę się tylko obijać, zadręczając się na kanapie własnymi milionami myśli na minutę. Odpoczynek w tak spokojnym miejscu, jakim jest Erie, zdecydowanie jest mi potrzebny, ale boję się tego kroku w przód, jak ognia.

James wraz z Theo nadal żartują sobie ze Stelii, a ona odpłaca im ostrymi ripostami, które wypowiada z przekąsem i uśmieszkiem na twarzy. Wszystko to mimo wszystko skąpane jest uśmiechu i przyjaźni. M&B znów ożyło, kiedy Barney powróciła do naszego teamu pulpetów i whisky. To także pozytywnie odbija się na mnie. O wiele mniej się stresuję w pracy i lżej mi na sercu po poważnej rozmowie ze Stellą. To był pewnego rodzaju przełom w naszej relacji, ale i w moim życiu. Ona jest kobietą, która niezwykle mnie motywuje drobnymi gestami, uśmiechem albo po prostu ciszą, którą uwielbia celebrować zawsze, gdy wspólnie w kuchni obieramy warzywa albo mielimy mięso.

— Theo, kiedy nauczysz się prawidłowo obsługiwać kasę fiskalną, jak Bóg przykazał? — stęka Stella. — Nabiłeś komuś dwa szklanki rumu i porcję pulpetów za 200 dolarów... Załamię się. — Wzdycha wręcz teatralnie. — I doskonale wiem, że to ty, bo pamiętam tego staruszka, którego obsługiwałeś i śmieszkowałeś z nim o podrywaniu dziewczyn. 

— Ten dziadziuś był akurat prawie ślepy — broni się młody.

— Uważaj, żebyś ty nie był ślepy, jak ja zgromię cię wzrokiem.

Teraz to ja parskam śmiechem, a następnie klepie dziewczynę po ramieniu.

— Spokojnie, Stella. Nauczy się kiedyś chłopak, a jak nie to pogadam sobie z siostrzyczką Michela i może ona przemówi do jego mózgu.

— Zejdź mi dziś z oczu lepiej, Theodorze — mówi dziewczyna, wywracając oczami.

Puszczam chłopakom oczko i wyganiam ich z głównej sali za bar.

— Wybacz, jeszcze są z nich młode dzieciaki — Dosiadam się do niej po prawej stronie.

Stella stuka w klawisze klawiatury laptopa bez patrzenia na nie, ja jeszcze nie sięgnąłem w życiu takiego etapu. Może dlatego, że używam jedynie mojego telefonu, który cudem jeszcze działa. Zaliczył już jakieś trzy kąpiele w wannie, jeden raz w muszli toaletowej i śmietniku. Ten ostatni przypadek zdarzył się przez Raven...

— Droczę się z nimi, aczkolwiek powinni bardziej zwracać uwagę, co i ile nabijają na kasę. Jakby tak wbiła kontrola, to nie byłoby tak wesoło, Jas. Praca w salonie mnie tego nauczyła. 

— Liczę, że nigdy tego nie zrobią. Płacę podatki w termiach i jestem przykładnym obywatelem Stanów — chichoczę. — Mam nadzieję, że przez ten tydzień, jak mnie nie będzie, to poradzicie sobie...

— Jasne, nie zamartwiaj się. Będę tu codziennie, jeśli mi się tylko uda połączyć grafiki. — Uśmiecha się delikatnie. 

— Dziękuję, Stella.... — Spoglądamy sobie w oczy. 

Nietykalni | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz