Rozdział 23

694 60 22
                                    

Jasper

Erie... Synonim szczęścia, ale też wielkiej pustki. Właśnie to czuję, przebywając tutaj już trzeci dzień. Śpię na kanapie, której sprężyny strzelają przy każdym nawet tym najdrobniejszym ruchu. Praktycznie się nie wysypiam. Brakuje mi ciepła Raven, jej lekkiego pochrapywania, a na domiar tego trudno jest mi usnąć bez zapachu poduszki Alicii. Rozważałem kwestię nocowania u dziadka, ale ciągle odwodzi mnie coś od tego planu, bo albo chodzimy późno spać przez ogniska, gadanie do późna, czy oglądanie przymulających filmów, albo z kolei padam spać już po piątej, kiedy nie mam co robić. Myśli o ucieczce stąd towarzyszą mi ciągle, nawet nie przez to, że tapczan wbija się boleśnie w tyłek każdej nocy, czy że nie dogaduję się z przyjaciółmi. Po prostu to miejsce niesie za sobą zbyt wiele wspomnień związanych z nią... Wspomnień nie da się usunąć magicznym przyciskiem delete, można jedynie liczyć, że kiedyś niewyraźnie wyblakną.

Wstaję z łóżka po szóstej trzydzieści, reszta oczywiście śpi twardo w sypialniach na górze. Harriet nie chce nocować ze mną, co nieco mnie zaskoczyło już pierwszego wieczoru, kiedy podczas ogniska odmówiła mojej propozycji. Z drugiej strony ma takie prawo, nie jesteśmy parą ani małżeństwem. Od pamiętnego wieczoru, kiedy krzyczała do telefonu na schodach stała się, zupełnie inna. Stara się złość, smutek, a może i nawet obojętność wobec nas ukryć pod humorem i nieszczerym uśmiechem. Aż mam ochotę opisać to Jaxonowi w SMS, ale nie chcę się wtrącać w jej życie i terapię za bardzo.

Spoglądam na jezioro rozciągające się tuż przed moimi oczami. Jeszcze lekko wiruje mi w głowie, zdecydowanie za szybko stanąłem na proste nogi. Kanapa służy w tym momencie jako podpórka. Jestem zbytnio zapatrzony w tafle wody, która tam bardzo przywołuje na myśl chwilę z nią. Nieraz kąpaliśmy się w tym jeziorze, potem ona uciekała przed robactwem, a dodatkowo zawsze przy tym piszczała, jak szalona. Zabawy było przy tym, co niemiara. Zawsze do rozpuku śmiałem się i ochlapywałem jej śniade ciało chłodną wodą, która powodowała u niej gęsią skórkę. Cholernie tego nie znosiła, ale wiem, że tak czy siak dobrze się przy tym bawiła. Kochałem te tak bardzo ulotne chwile. Pozostały po nich jedynie już cienie wspomnień. Chciałbym pamiętać każdą minutę spędzoną w tym miejscu z nią, ale z biegiem dni coraz mniej pamiętam. Może los naprawdę chce, żebym ruszył do przodu i zapomniał, to co było i minęło bezpowrotnie?

Nagle na moim ramieniu czuję delikatny, kilkusekundowy ucisk, a potem tylko chłód. Nikt inny nie ma tak lodowatych dłoni, jak Edith. Przez ułamek sekundy jestem pewny, że to ręka Harriet, moje przypuszczenia natychmiast znikają, gdy dziewczyna równa się z moim ramieniem i lustruje bacznie jezioro. Jest półśnięta, opiera się ociężała o moje ramię, wygląda trochę jak na lekkim kacu. Dawno jej takiej nie widziałem: naturalnej, bez grama makijażu, bez dopasowanych ciuchów. T – shirt, który nosi jest o wiele za duży na nią, prawdopodobnie należy do jej męża, a włosy stoją się w każdą możliwą stronę. Doskonale pamiętam, jak moja żona podbierała ciuchy z mojej garderoby, Alicia była mistrzem łączenia naszych szaf w jedno. Żałuję, że nie mieściłem swojego tyłka w jej zawadiackie ciuszki, wyglądałbym przekomicznie.

— Już nie śpisz? — zaczynam jako pierwszy.

Mruga kilkukrotnie powiekami, ziewa, a następnie się przeciąga. Wszystkie te ruchy wykonuje ze spokojem i gracją, jaką tylko ona posiadła w całej naszej ekipie.

— Normalnie o tej porze Himlen budzi się na kaszkę — odpowiada znużonym głosem.

— Raven to jego przeciwieństwo w takim razie, ona zawsze śpi, jak najdłużej. Uwielbia chodzić spać wtedy co ja, koło pierwszej, drugiej w nocy i wstawać po jedenastej. Renee próbuję z nią walczyć, ale na nic jej starania. — Cicho chichocze pod nosem.

Nietykalni | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz