-Bardzo miło, że przyszedłeś - powiedział Ren
Po chwili zostałem odciągnięty od Cymbała i popchnięty za Rena
-To on jest tym powodem?! - wrzasnął Cymbał
Ren spojrzał na mnie po czym znowu odwrócił się do chłopaka
-Powiedzieć Ci coś mój drogi kolego? - spytał Ren podchodząc bliżej Cymbała
-No..? - spytał
-Nie lubię Cię - powiedział Ren po czym z całej siły przywalił chłopakowi w twarz przez co ten się wywalił
-Nie rób tego - powiedziałem
-Zacząłem to muszę skończyć - powiedział Ren zamykając drzwi
Przez chwilę stałem przed zamkniętymi drzwiami słysząc krzyki Cymbała, który błagał o zlitowanie i przepraszał za wszystko. W końcu jednak krzyki ucichły, a drzwi się otworzyły
-I zabieraj się stąd - warknął Ren wchodząc do środka
Wręcz cudem udało mi się zauważyć Cymbała leżącego na ziemi z zakrwawioną twarzą
Ren zamknął drzwi i spojrzał na mnie
-Gdzie masz łazienkę? - spytał
Spojrzałem na jego dłonie, które też były zakrwawione
-Schodami na góre i na lewo - powiedziałem
Ren uśmiechnął się lekko, a następnie poszedł do łazienki
Ja w tym czasie otworzyłem drzwi, aby upewnić się czy Cymbał żyje. W małym stopniu się ucieszyłem kiedy zobaczyłem jak wstaje
-Uciekaj - powiedziałem
-On załatwi tak każdego - wyszeptał Cymbał - Uważaj na niego
-Spokojnie, będę - powiedziałem
Po tym chłopak poszedł, a ja zamknąłem drzwi. Wolnym krokiem ruszyłem do salonu gdzie usiadłem i zacząłem pić kawę. Jakiś czas później przyszedł też Ren, usiadł niedaleko mnie i również zaczął pić
-Jesteście razem? - spytał nagle Ren, a ja aż wyplułem kawę
-Co? - spytałem
-No całowaliście się - powiedział
-Ale my nie jesteśmy razem! - powiedziałem - Jestem sam jak palec!
-Pewnie Twoją mamę szlak trafia - powiedział
-No.. chce, żebym sobie kogoś znalazł - zaśmiałem się cicho - A ostatnio nawet wymyśliła, że gejem jestem
Chłopak spojrzał na mnie
-A jesteś? - spytał
Chwilę się zastanowiłem
-Chyba nie - odparłem - Ściągnij bluzkę to się dowiem
Ren wzruszył ramionami, wstał i ściągnął swoją bluzkę. Uważnie mu się przyjrzałem, ale już po chwili poczułem jak robi mi się ciepło. Przełknąłem głośno ślinę i za wszelką cenę starałem się nie zarumienić jednak wiedziałem, że mi się nie uda
-Wystarczy - powiedziałem zasłaniając sobie twarz
-Jesteś pewien? - spytał
-Tak błagam - odparłem
Po tym zdaniu chłopak założył bluzkę. W momencie kiedy usiadł na kanapie odetchnąłem z ulgą
-Myślałeś, żeby zostać tu dłużej? - spytałem
-Tak, kupiłem sobie tu dom i tu zostaje na stałe - powiedział
-Tak już na dobre? - spytałem
-Tak - odparł
Uśmiechnąłem się. Tym razem Ren tak nagle nie zniknie, zostanie tu.. na zawsze. Dla mnie to dobrze, ale dla naszej starej klasy to będzie masakra
W sumie prawie cały dzień spędziłem z Renem. Wszystko było spoko do czasu kiedy wróciła moja mama. Wręcz od razu z nami siadła i zaczęła zadawać chłopakowi tysiąc pytań. Moja mama znała Rena i jego mamę, a do tego po tym co się stało długo jej się żaliłem. W tamtym czasie muszę przyznać, że mi bardzo pomogła, teraz jednak tylko wszystko pogarszała. Wiedziałem, że Ren odpowiada na jej pytania tylko z grzeczności jednak widziałem, że coraz bardziej był zdenerwowany. Kilka razy próbowałem powstrzymać kobietę od gadania, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. W pewnym momencie Ren wstał
-Bardzo dziękuję za wszystko, ale będę się zbierał - powiedział
Nie zwracał już uwagi na to co mówiła moja mama, po prostu zabrał swoje rzeczy i wyszedł
-Wszystko spierdoliłaś - powiedziałem po czym sam wstałem i znowu bez ubierania butów bądź kurtki wybiegłem za chłopakiem
Długo go nie goniłem, wręcz od razu go złapałem
-Wybacz mi za nią - powiedziałem - Ona nie chciała Cię zdenerwować
Ren spojrzał na mnie
-Rozumiem - powiedział kładąc dłoń na mojej głowie - Jutro może znowu przyjdę
-Mówisz poważnie? - spytałem
-Chcesz tego więc przyjdę - odparł
Chwilę później zabrał dłoń i sobie poszedł, a ja wróciłem do domu i od razu poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i mocno przytuliłem się do poduszki
-W końcu odzyskam przyjaciela..
CZYTASZ
Kluska [YAOI]
Teen FictionCzasami zemsta najlepiej smakuje na zimno Opowiadania o dosyć smutnym zachowaniu innych dzieci wobec jednego małego, nieco przy kościach chłopca, który nic nikomu nie zrobił