Epilog

38.9K 1.1K 152
                                    




Cztery lata później...


- Jonathan, Elise, co wy tam robicie. Odsuńcie się stamtąd. Uważajcie, abyście nie stanęli na szkło, okej? Mamusia już idzie.

Savannah lekko krzyknęła, gdy wyciągnęła ciasto z piekarnika, po czym pobiegła do pokoju z którego usłyszała dźwięk.

Gdy zobaczyła, co się tam zadziało, chciała zrzucić swojego męża z klifu i potem go uratować i zacałować na śmierć.

Adrian stał skruszony, gdy jego żona wbiegła do pokoju, gdzie on, Jon i Elise stłukli wazon. Jej ulubiony wazon.

Savannah zdmuchnęła włos z twarzy i poczuła buzującą w sobie złość.

- Kto to zrobił?

Cała trójka stała jak trójkąt i wskazała na każdego obok siebie. A gdy kobieta zobaczyła jak uroczo wtedy wyglądali, cała złość z niej wyparowała.

- Wiesz, Adrian, oni są dziećmi, ty jednak jesteś prezesem wartej wiele milionów firmy. Powinieneś okazać trochę dorosłości przed naszymi dziećmi. Bo przecież od kogo nauczą się---

Jego ciepłe usta spoczęły na niej w pełnym uczucia pocałunku, co całkowicie ją zamknęło i dało szansę małym rozrabiakom uciec. A ona jakby całowała się po raz pierwszy, całkowicie zatraciła się w pocałunku, złapała dłońmi za jego włosy, po czym jednak odsunęła się.

- Dzieci tu są. Dam ci nauczkę za to, co zrobiłaś.

Kobieta naburmuszyła się i popchnęła go. - Mówiłam ci to miliony razy. Moje racje są o wiele wyżej niż twoje zarówno w łóżku jak i poza nim, Adrian. Nie zapominaj o tym.

Już miała wyjść, gdy mężczyzna przyciągnął ją do siebie, pocałował w szyję i ścisnął jej tyłek, przez co kobieta całkowicie straciła zmysły.

- Ty też o tym nie zapominaj, pani Donati. Chodźmy, Edward i Eve czekają, idź po ciasto dla tej dwójki.

Uśmiechnęła się i poprosiła sprzątaczkę, aby zmiotła szkło, po czym poszła do kuchni po ciasto.


Gdy wróciła do salonu i ułożyła ciasto, zauważyła że Laura i jej bliźniaki byli pogrążone w rozmowie.

- Laura, kogo bardziej lubisz? Mnie czy Lisę?

- Wybierz mnie, Laura. Ja jestem starsza i mam więcej mocy. I obie jesteśmy dziewczynkami. Mama i ciocia Eve mówią, że musimy trzymać się razem, co nie?

Laura spojrzała zakłopotana na tę dwójkę, po czym zaczęła płakać.

- Ty idiotko, przez ciebie zaczęła płakać. Zrób coś, żeby przestała. - Powiedział Jon.

Savannah zmarszczyła brwi. Czy jej czteroletni syn właśnie przeklął? I to przed tyloma osobami?

- To jest bardzo złe słowo. I tylko źli ludzie je mówią. Już nigdy nie powtarzaj tego słowa, skarbie, dobrze? Powiedz mi, kto cię go nauczył?

- Tata i wujek Ed ciągle tak do siebie mówią.

Evangeline weszła do pomieszczenia i wzięła na ręce swoją córeczkę, aby ją uspokoić, po czym posłała współczujący uśmiech Savannie.


Savannah podeszła szybkim krokiem do swojego męża i jego najlepszego przyjaciela.

- Oboje, żadnego przeklinania.

- Myślałem, że lubisz, gdy przeklinam w łóżku. Nie mówiłaś mi ostatnio, że---

- Jon właśnie powiedziała idiotka.

Adrian wyglądał na prawie dumnego.

- Mój chłopak. Uczył się od najlepszych.

- Adrian, nasz czteroletni syn właśnie powiedział przekleństwo. I ty tylko mówisz, mój chłopak? Naprawdę? Serio?

Ułożył swoje dłonie na jej talii, był to jego rytuał, który miał za zadanie ją uspokoić. Edward w międzyczasie uciekł z miejsca.

- Porozmawiam z nim, dobrze? Uspokój się już. Stresowanie się jest niedobre dla zdrowia. Dobrze, weź głęboki wdech.

- Nie cierpię jogi, Adrian.

- Nieprawda, po prostu nie cierpisz instruktorki, bo cały czas do mnie uderza.

- Nieprawda.

- Tak, prawda. I zanim dojdzie do jakiejś większej sprzeczki, chcę ci powiedzieć, że to zawsze będziesz ty. I to ciebie kocham, kotku. Tylko ciebie. No jeszcze Jonathana i Elise.

Savannah przytuliła swojego męża. On potrafił być taki arogancki, a po chwili taki opiekuńczy, że czasem ją to przerażało.


- Czy wy się przed chwilą nie kłóciliście jak nie wiem? - Zjawiła się Eve. Ona zawsze potrafiła znaleźć sobie moment.

- Tak było. Ale teraz już się nie kłócimy.

Savannah ułożyła niebieskie i różowe ciasto przed Jonathanem i Elise na ich uroczych stoliczkach, po czym wszyscy zaśpiewali sto lat, a następnie dwójka rozrabiaków przekroiła ciasta plastikowymi nożami.


Po kilku godzinach, Evangeline i Savannah usiadły na patio z lampkami wina w dłoni.

- Więc to się naprawdę stało, co nie?

- Tak, Eve. Naprawdę.

Dziewczyny złapały się za ręce.

- Dziękuję, że przy mnie jesteś, Savvy. Bez ciebie nic by się nie udało. I Ed w końcu powiedział mi, że to ty podsunęłaś mu pomysł z oświadczynami. Jeszcze raz dziękuję. Dodam to do listy wspaniałych decyzji Savanny Donati. Mój brat jednak nadal tam nie należy.

- Edward w końcu ci powiedział, co? Nie ma sprawy. Widziałam, jak na niego patrzyłaś i w końcu doszłam do wniosku, że zabawię się w kupidyna i wystrzelę moje strzały amora. Ja tobie też dziękuję, Eve. To była szaleńcza podróż.

Obie uśmiechnęły się. W międzyczasie bliźniaki były zajęte rozpakowywaniem prezentów, a mężczyźni popijali piwo.

To naprawdę była szaleńcza podróż.

_________________________________

To już całkowity koniec perypetii Savanny i Adriana.

Dziękuję wam, że dotarliście ze mną do końca tej podróży.

Damie Love

Hypnotic - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz