4. Znów się spotykają

35.2K 1.2K 167
                                    

Savannah

Stałam przy drodze przez Bóg wie ile. Żadna perfidna taksówka nie zatrzymała się. Tak, dobrze słyszeliście. Taksówka. Maria pomyślała, że powinnam użyć taksówki, aby się nie spóźnić. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że mogłabym się spóźnić. Była tak na tym skupiona, że nie przeszkadzało jej to, gdybym umarła po rozmowie. Ale nie rozumiałam, jak miałoby to pomóc. Przecież i tak nie zdobyłabym od razu pieniędzy. Ale i tak jej tego nie powiedziałam. Maria potrafiła mieć czasem swoje humorki. Nie przez cały czas.

Taksówkarze nie zatrzymywali się. Pewnie dlatego, że wyglądałam na kobietę, której nie było stać na własne jedzenie. To prawda, ale nie wyglądałam tak źle. No bo przecież robiłam jakieś wrażenie. Jechałam na rozmowę o pracę. Na cholerną rozmowę.

Mój zegarek pokazywał, że była ósma dwadzieścia.

O mój pieprzony Boże. Sprawdziłam mój telefon, który był tak zepsuty, że mogłam z niego tylko dzwonić i pisać esemesy, i on także pokazywał tę samą godzinę.

Donati Enterprises znajdywało się godzinę drogi stąd. Miałam przejebane. Zastanawiałam się, jak Maria oczekiwała, że pojawię się na czas, skoro kazała mi jeszcze rano uprać jej ciuchy. Wzięłam głęboki wdech.

Wszystko będzie dobrze.

Na szczęście taksówka zatrzymała się i zgodziła się zawieźć mnie do Donati Enterprises. Przez przednie lusterko widziałam, że kierowca patrzył się na mnie, jakbym była z innej planety. Nagle poczułam się skrępowana. Wyjęłam z torebki zepsute lusterko i spojrzałam na moją twarz.

Przecież dobrze wyglądałam, co nie?

Cholera.

Na prawym policzku miałam siniaki. Wszystko dzięki ciotce Marii. A najgorsze było to, że nie miałam ze sobą korektora ani pieniędzy, aby go kupić. Teraz z pewnością dostanę ogromną ilość współczucia od Adriana Donatiego.

Mammo, uratuj mnie przed zawstydzeniem. Proszę.

Od razu złapałam za luźną gumkę, która podtrzymywała moje proste włosy i wyciągnęłam kilka pasemek, aby zakryć policzek. To powinno zakryć większą część.


- Razem będzie siedem dolarów, proszę pani. - Powiedział kierowca, gdy zatrzymał się przed wspaniałym budynkiem, którym było Donati Enterprises.

- Dziękuję panu. - Powiedziałam, podając mu wyliczoną sumę.

Był kwadrans po dziewiątej. Byłam spóźniona. Wbiegłam do budynku jak opętana, czym wzbudziłam uwagę i pogardliwe spojrzenia bogato ubranych ludzi.

Jak one mogą chodzić w takich szpilkach!

- Savannah Greene. Mam rozmowę o pracę jako osobistej asystentki pana Donatiego. - Powiedziałam, dysząc do przyjemnie wyglądającej recepcjonistki.

- Tak, panno Greene. Wydaje mi się, że powiedziałam pani, aby pojawiła się o równej ósmej trzydzieści?

- Racja. Bardzo przepraszam. Nie mogłam złapać taksówki--

- Tak na przyszłość, panno Greene, pan Donati nie lubi czekać. Proszę biec, dwudzieste piąte piętro. Tam jest tylko jego biuro.

Podała mi dziwnie wyglądającą kartę gościa i pokierowała mnie do windy.


Adrian

- Adrian, już jedzie.

- Dziękuję, Vanesso.

Witaj w mojej jaskini, kotku.

Moje myśli przerwało pukanie do drzwi.

Obróciłem się na fotelu.

- Proszę wejść.

- Panie Donati, jestem Savannah Greene. Bardzo przepraszam za moje opóźnienie. Spóxniłam się, ponieważ---

Odwróciłem się do niej. I od razu przestała mówić.

- Pan?

Uśmiechnąłem się przebiegle.

- Niespodzianka.

- Co to za żart? Kim pan jest?

- Oh, kotku. Myślałem, że przedstawianie się mamy za sobą. Ale jeśli nalegasz. Witaj, słonko, jestem Adrian Donati, prezes Donati Enterprises. A ty?

Przewróciła oczami.

- Savannah. Svannah Greene. Przepraszam, ale nie jest mi przykro za to, co wczoraj zrobiłam. Należało się to panu. Mam nadzieję, że będzie pan wystarczająco profesjonalny i nie będzie mieszał spraw osobistych z tą rozmową o pracę.

Znów się uśmiechnąłem. Naprawdę myślała, że nie dam jej pracy przez ten jej niewyparzony język.

Myliła się. Nie jestem aż tak zły. Chociaż mam sposoby na to, co zrobić z tymi jej niewyparzonymi usteczkami.

Mój wzrok powędrował na jej twarz. Nie miała makijażu w porównaniu z innymi kobietami. Delikatna i naturalna. A potem mój wzrok skupił się na jej desperackiej próbie ukrycia policzka swoimi włosami.

Podszedłem do niej, złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Wciągnęła ostro powietrze i próbowała mnie odepchnąć swoimi małymi rączkami. Ale mnie to nie ruszyło.

Była żonata? Jej mąż bił ją?

Nie wariuj, Adrian, jej CV mówi, że jest singielką.

Agresywny chłopak?

Kto jej to zrobił?

Odwróciła głowę, ale jej ślady były mocne. To było nieprofesjonalne z mojej strony. Nawet jej nie znałem.

Ale te fioletowe tęczówki.

I znowu byłem bezradny. Chciałem jej pomóc, uspokoić jej wznoszące się demony. Moje ręce nie ruszyły się z jej talii.


Savannah

Próbowałam go odepchnąć, ale jego ręce były jak ze stali, owinięte wokół mojej talii, a jego ciało było jak nieruchoma ściana. Ale z jakiegoś powodu jego dłonie nie były jak Roberta. W nich czułam się bezpieczniej, choć był nieznajomym.

Swoją wolną dłoń zbliżył do mojej twarzy, a ja odsunęłam głowę. W jego szarych oczach zabłyszczał gniew, zacieśnił swój uścisk i odsunął włosy z mojej twarzy.

- Jak to się do cholery stało? - Zapytał, trzymając mnie mocniej.

- W-wczoraj, yyy, wiesz podczas w-wypadku. - Nie mogłam uwierzyć, że się jąkałam.

Nie miałam pojęcia, czemu się go bałam.

- Nie kłam mi, do cholery. - Powiedział spokojnie i przesunął rękę na moje czoło, pochylił się, aby zrównać się ze mną i wyszeptał do mojego ucha. - To się nie stało podczas wypadku, kotku. Dlaczego kłamiesz? Czy to zrobił twój chłopak?

Jego usta wysłały dreszcze przez moje ciało. Wykorzystałam jego nieuwagę i odepchnęłam go.

- To nie pana sprawa, panie Donati. To, co robię prywatnie, nie jest pana zmartwieniem. - Powiedziałam zdenerwowana.

Uśmiechnął się.

- Masz rację, Savanno. To nie moja sprawa.

____________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Hypnotic - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz