Rozdział piąty

419 30 7
                                    

Rozdział Sprawdzony 



Byłam zła nie wkurwiona, co ten palant sobie myślał? Wystarczy tylko jego spojrzenie by, jakaś laska była jego i najpewniej rozkładała przed nim swoje nogi? Może dotąd tylko takie spotykał? Ale ja do zasranej nie jestem jak one!!!

Udałam się w stronę dobrze znanego mi baru. Znanego gdyż kiedyś się tam dorabiało. Alkohol się tam zawsze przelewał. Narkotyki też były częstym gościem. Cóż ja tu nie po to. Mam wstręt i do narkotyków jak i do alkoholu. Przyszłam tu tylko po jedno. Skoro szybką jazdą nie mogę się uspokoić to zostaje mi tylko ring. Nie chce nikogo wysłać na ostry dyżur ani do piachu. Potrzebuje po prostu rozładować gniew a wiem, że Zack mi w tym pomoże. Znaliśmy się od dawna. Wiedział, czego potrzebuję w gniewie. Zawsze mi pomagał. Jako jedyny nie bał się wejść ze mną na ring. Jest jeszcze Nataniel, ale on nie za bardzo dobrze się czuł w klatce. Nie pochwalał przemocy, lecz rozumiał mnie. Wiedział, że czasem po prostu muszę.

Wparowałam do baru. Wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Wyczytać można było strach w oczach gość. Ma się to coś. Udałam się szybkim krokiem w stronę dobrze znanego mi gabinetu ze złotą tabliczka. Otworzyłam zamaszystym ruchem drzwi. Ujrzałam postawnego mężczyznę siedzącego za mahoniowym biurkiem. Mężczyzna miał włosy w granatowym odcieniu. Czarna przepaska była na jego prawym oku zakrywając niegdyś bursztynową tęczówkę, która obecnie miała biały niemal, że kolor. Jego rysy twarzy były ostre. Nos zadarty, usta nie za durze kości policzkowe lekko widoczne. Był niezwykle przystojnym mężczyzną, który wiedział co chce od życia i bierze właśnie to, co chce. To właśnie mój dwudziestosześcioletni Zack jeden z nielicznych przyjaciół, jakich posiadam.

-Co się stało Yu? –Zapytał niskim głosem.

-Nic takiego. –Odpowiedziałam gniewnie.

-Dobra po tonie już wiem. Chodź. –Wstał z fotela i ruszył w stronę wyjścia z gabinetu.

Skierował swoje kroki w stronę schodów na parter a potem prowadzących do piwnicy. Gdy zeszliśmy do jego małej areny gdzie od czasu do czasu odbywają się jakieś nielegalne walki od razu przeszliśmy do rzeczy. Każde z nas zabandażowało ręce. Zack zdjął marynarkę, koszulę i lakierowane czarne buty zostając w czarnych spodniach. Mogłam po raz kolejny podziwiać jego umięśnione ciało pokryte bliznami i tatuażami. Nie pozostałam w tyle. Zdjęłam skurzaną kurtkę oraz bluzkę. Butów też się pozbyłam zostając w staniku i spodniach. Moje ciało także było nieźle umięśnione oraz pokrywało je parę blizn większość to pamiątki po potworze. Jak zwykle usłyszałam gwizdanie.

-No, no dorobiłaś się nowego tatuażu widzę. –Mówiąc to wyprowadził pierwszy cios. Uchyliłam się w prawo unikając ciosu oraz wyprowadzając pierwsze kopnięcie. Oczywiście celne.

-Jak widzisz tak. –To prawda również mam kilka tatuaży. Pierwszy mam na plecach. Jest to czarny jak noc wilk w łapaczu snów. Jego znaczenie jest proste. To dla mnie symbol wolność, oddania, siły i wytrwałość. Jest to pierwszy tatuaż, jaki zrobiłam. Drugi mam na lewym nadgarstku jest to yin i yang. Dla mnie ten symbol harmonii jest też symbolem moich zmarłych sióstr. To one były moją harmonią. Na prawym przedramieniu jest zapisana data w języku japońskim. Ten tatuaż jest przypomnieniem dwóch najgorszych chwil w moim życiu. Pomijając trzecią gdyż data tej chwili jest zapisana na prawym biodrze również w języku japońskim. Najnowszym tatuażem jest znak japoński na lewej piersi tuż pod obojczykiem. Znak ten znaczy ból. Ma mi przypominać, iż pomimo bólu zawsze się podnoszę. –A co zazdrościsz?

-Nie. Tylko podziwiam to, co widzę. –Uśmiechnął się zadając kilka naprawdę silnych i mocnych ciosów.

Wiedział, że nie musi się cackać. W sumie zakazałam mu przy pierwszej walce. Blokowałam każdy nadchodzący cios z jego strony. Lecz kilku nie udało mi się zablokować tym oto sposobem mam siniaka na żebrach i lewym biodrze oraz rozcięty lewy łuk brwiowy. Do kompletu doszła jeszcze warga. Zack też może się pochwalić rozciętym łukiem brwiowym tylko, że prawy. Siniaki, jakie zdobył był w miejscach jak lewe biodro i prawy obojczyk. Spory siniak powstał także pod żebrami. Nie możemy też zapomnieć o podbitym oku.

Walka trwała zażarcie. Sprzedałam parę prawych i lewych sierpowych oraz idealnie wymierzone kopniaki czy cios z kolana. Nie obyło się też bez uników czy zwodów. Zack dorównywał mi na każdym kroku. Jego ciosy były równie mocne, co moje. No niektóre mocniejsze, ale ciii. W końcu przeszliśmy do walki w parterze. Mój ulubiony Zack leżał na macie i osłaniał się rękoma a ja siedziałam na jego biodrach i zadawałam ciosy dopóki nie oznajmił swojej przegranej. Zeszłam z jego bioder z triumfalnym spojrzeniem. Podałam mu rękę by pomóc wstać, co przyjął z uśmiechem chwytając się za szczękę.

-No nieźle mała. Dokopałaś mi.

-A ktoś w to wątpił? –Zapytałam ubierając się z powrotem.

-Nie, kto by śmiał. –Powiedział z udawanym przerażeniem. –Czym jesteś?

-Piechotą.

-Odwieźć panienkę?

-Z chęcią. Tylko pod szkołę muszę odebrać kluczyki od maszyn i kuzynkę. Która tak w ogóle?

-Dochodzi czternasta.

-Uważaj byś ty nie doszedł, ale w spodnie.

-Skarbie –Objął mnie ramieniem –żebym doszedł musiała byś klęknąć przede mną i popieścić ustami. –Powiedział z cwanym uśmieszkiem.

-Zrobię to jak świnie zaczną latać Zacki. –Wyszeptałam mu do ucha.

Wyszliśmy z baru nie opatrując swoich ran. Krew, którą mieliśmy na twarzy zdążyła już zaschnąć. Nie przeszkadzała nam. Co prawda na szybkiego ogarnęłam włosy by nie wyglądać jak miotła. Przed barem stał czarny motocykl Zacka. Wsiedliśmy na niego zakładając kaski. Podałam chłopakowi adres liceum, pod którym byliśmy w zaledwie siedem minut. Zaleta szybkiej jazdy. Zack wjechał na dziedziniec parkując na środku idealnie, naprzeciwko wejścia. Trafiliśmy akurat na dzwonek świadczący o rozpoczęciu przerwy oraz końca lekcji mojej klasy. Zsiadłam z motoru, co uczynił również mój towarzysz. Wszyscy swoje spojrzenie skierowali w naszą stronę. W tłumie wyłapałam Nataniela idącego w naszym kierunku oraz Di z białowłosym chłopakiem, za którym podążał Kastiel. Gdy Nat był obok nas zdjęliśmy jednocześnie kaski. Zauważyłam szok na twarzy wszystkich oprócz Nata. Popatrzyłam na Zacka, który powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem.

-No ładnie widzę, że już opanowałaś złość? –Zapytał Nataniel, który też powstrzymywał się od śmiechu.

-Jak widać tak. Spoko śmiej się wiem jak wyglądamy. –Po mojej wypowiedzi oboje parsknęli śmiechem.

-Boże święty, co ci się stało?! –Krzyczała Diana oglądając moją twarz ze wszystkich stron.

-Di spoko to nic poważnego. On ucierpiał gorzej. –Wskazałam na towarzysza.

-Ej bez takich!

-Co myślisz, że oberwałam gorzej? –Zmrużyłam złowrogo oczy, czym wywołałam natychmiastową reakcję.

-Nie oczywiście, że nie!!! –Wykrzyczał przerażony odskakując w prawo prawie wpadając na białowłosego. Czym wywołał wybuch śmiechu u Nataniela.

-Taki groźny mafiosa a nastolatki się boi? –Powiedział przez śmiech Nataniel

-Stary ona jest przerażająca. –Wyszeptał do Nata.

-Zack słonko słyszałam. 

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz