Rozdział czterdziesty piąty

202 12 1
                                    

Rozdział Sprawdzony.

&&&&&&&&&&&&&&&


Odkąd znalazłam Kena minęło już trochę czasu. Dokładniej to minęły cztery dni. Zaraz po tym jak ulokowałam chłopaka w mieszkaniu Mirko zadzwoniłam do Zacka i przedstawiam mu całą sytuacje od trzech dni doprowadzaliśmy nasz plan do perfekcji. Wiedzieliśmy o tym całym Samie wszystko. Wiemy gdzie mieszka, z kim się zadaje, gdzie chodzi do szkoły po prostu wszystko. Byłam bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że on i jego banda są na tej samej wycieczce, co moja klasa a już niedługo i klasa Kena. Właśnie, dlatego dzisiaj poprosiłam Masaru by zaopiekował się Hiro a razem z Zackiem i Kenem właśnie jadę do kurortu nad morzem zwanego Maratarina. Po dość długiej kłótni z Zackiem, kto ma prowadzić moje auto powtarzam MOJE AUTO granatowłosy z naburmuszoną miną jak małe dziecko zajął miejsce na tylnym siedzeniu. Za to białowłosy siedział obok cały spięty. Wiem, że się martwi i boi spotkania twarzą w twarz osób, które tak bardzo go zraniły. Położyłam mu rękę na kolano zaciskając ją lekko.

-Hej będzie dobrze.

-Co... ah tak pewnie. –Odpowiedział wyrwany z zamyślenia.

-Nie przejmuj się jestem z tobą tak?

-Wiem, ale nic nie poradzę na to, że się po prostu boje.

-Nie ma, czego. –Powiedziałam ściskając jego kolano, po czym przeniosłam dłoń by zmienić biegi. Jak zawsze wchodzę w ostry zakręt, za co zostaje obdarowana karcącymi spojrzeniami. Nawigacja mówi, że mam skręcić w prawo, co robię dość agresywnie. No może trochę rzuciło samochodem. No powinnam zmniejszyć prędkość, ale nie widzi mi się jeździć przepisowo. W sumie to nawet nie umiem. Zobaczyłam jak Kastiel, Nat, Lys, Alex, Kentin i Di rozmawiają na parkingu z tym całym Samem. No krew mi się zagotowała. Zamiast zwolnić przyspieszyłam. Ken zaczął się na mnie wydzierać, lecz to zlałam. Gdy byłam wystarczająco blisko gwałtownie zahamowałam i skręciłam w lewo, dzięki czemu samochód idealnie zatrzymał się obok stóp Kastiela. Zerknęłam na chwilę w jego szare oczy, które wyrażały jedynie złość i strach. No tak wiele razy mi powtarzał, że za szybko jeżdżę. Zaciągnęłam ręczny oraz zgasiłam samochód, po czym wyszłam z niego dając znać by zostali na razie w aucie a ja sama to załatwię.

-Skarbie ile razy ci mówiłem nie prowadź jak wariatka! –Ryknął zdenerwowany Kastiel.

-Dobra kochanie cicho później mi o tym pozrzędzisz. –Odpowiedziałam lekceważąco. No przepraszam teraz mam ważniejsze problemy niż moja jazda. Nagle usłyszałam jak ten cały Sam się odezwał. No powiem, że głos ma nawet niezły.

-No, no Kastiel laskę to ty serio masz niezłą. –Zagwizdał na koniec swojej wypowiedzi i założył swoją rękę na ramie Kastiela. No teraz to się wściekłam. Di zauważyła moją zmianę nastroju tak samo jak Kastiel, który patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

-Yu? –Zaczęła czarnowłosa. Nie zważałam na nikogo po prostu szybkim krokiem podeszłam do tego sukinsyna i z całej swojej siły przywaliłam mu z prawego sierpowego. Wykorzystałam jego zdezorientowanie i podcięłam mu nogi, czym sprowadziłam go do parteru. Usiadłam mu na biodrach i okładałam go pięściami po twarzy. Kontem oka zauważyłam jak jego znajomi stoją zdezorientowani nie wiedząc, co się dzieje w sumie moi znajomi tak samo stali jak słupy. Usłyszałam trzask drzwi, po czym poczułam małe, ale silne dłonie owijane wokół mojej tali i znajomy głos.

-Yu! Proszę cię przestań on nie jest tego wart! Yu! –Krzyczał Ken. Zaraz po tym jak zaczął wykrzykiwać moje imię usłyszałam drugi trzask drzwi. Ken dalej próbował mnie odciągnąć, ale szybko jego próby zostały udaremnione przez Zacka.

-Stary daj spokój wiesz przecież, że jej nie powstrzymasz a sukinsynowi się należy. –Gdy zakończył swoją wypowiedz ja zakończyłam obijanie mordy tego dupka. –Po za tym reszta jego bandy tak samo zasługuje na niezłe lanie. –Warczy wręcz Zack i zaciska w ręce swoją pięść. Już kieruje swoje kroki w ich stronę, ale moja pięść, którą uderzam go w pierś zatrzymuje go.

-Wstrzymaj się Zack. –Warknęłam.

-Ale... -Zaczął się stawiać.

-Stój! –Warczę a wręcz krzyczę na niego a on jak potulny piesek staje za mną, lecz dalej z jego oczu ciskają gromy.

-Hej, co tu się dzieje!? –Usłyszałam z oddali głos Mirko, który się do nas zbliżał. Zignorowałam go. Mój wzrok padł na Sama, który zdążył się już zebrać z betonu. Jego nos był rozwalony, warga rozcięta, łuk brwiowy także rozcięty a na policzku i pod okiem formował się już siniaki. Ciosy wyglądały na mocne, ale takie nie były. Nie chce być taka jak on. Moja zemsta jest jakby to ująć bardziej wyrafinowana. Choć może nie jest to odpowiednie słowo, ale teraz to nie ważne. Znowu podeszłam tym razem do całej grupki, na której czele stał Sam i odezwałam się zimnym jak lód głosem.

-Zasłużyłeś na o wiele mocniejsze jak to ujął Kosiarz „lanie" –Zrobiłam cudzysłów z palców. Widziałam jak na ksywkę Zacka trzęsą portkami zabawne. –Które z chęcią oboje byśmy wam spuścili za to, co zrobiłeś... nie, co zrobiliście Kenowi! Naprawdę tak was to bawiło!? –Wydarłam się chyba na pół obozu.

-Yuzuki, co ty tu robisz? –Pyta Mirko. –Sam, co ci się sta... -Przerwałam mu w połowie zdania.

-Zamknij się Marko teraz ja mówię! –Celowo użyłam jego ksywki zamiast imienia. –Na czym to ja ah tak! Bawiło was to jak go wyzywaliście!? Bawiło jak go poniżaliście!? Bawiło jak biliście!? Bawiło jak próbowaliście go ZGWAŁĆCI!? Albo ciebie jak to zrobiłeś!? –Wrzeszczałam na nich kipiąc złością. Od dawna nie byłam tak wkurzona nie przepraszam WKURWIONA! –Pytam się o coś sukinsyny!!!

-My... tak. –Odpowiada jeden z chłopaków.

-Ken skarbie powiedz mi jak się ten osobnik nazywa.

-Max. –Odpowiada.

-A więc Max skoro uważasz, że to, co robiłeś jest takie zabawne ciekawa jestem jak ty byś się czuł na jego miejscu! Z miłą chęcią załatwię to tobie jak i twojemu bratu! Chcesz tego!?

-Nie... -Odpowiada cicho.

-Tak myślałam! Powiem wam jedno chłopcy ja oraz Zack wiemy o was wszystko, wszyściutko, więc jeśli jeszcze raz usłyszę, że kogoś dręczycie wszystkie wasze brudy wyjdą na światło dzienne i oczywiście nie będę siebie ani Zacka powstrzymywać, tym razem dostaniecie takie lanie jak mój ostatni przeciwnik. –Warknęłam w ich stronę. Cała szóstka pokiwała głowami jak pieski. –Mam nadzieję. –Odwróciłam się w stronę Kena, po czym złapałam go za rękę i odwróciłam w ich stronę. –Teraz ładnie macie go przeprosić albo... -Wskazałam za siebie. Cała szóstka padła wręcz na kolana.

-Przepraszamy! –Ryknęli chórem.

-Możecie iść. –Powiedziałam nie patrząc na nich.

-Dobra stałem z boku, ale tego już za, wiele co tu się odwala? –Zapytał zdezorientowany i zdenerwowany. Westchnęłam.

-Skarbie spokojnie wszystko ci wyjaśnię...-Odwróciłam się w stronę Kena i zapytałam. –Jeżeli mogę. –Otrzymałam kiwnięcie od chłopaka.

-To może od początku....


################                      

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz