Rozdział trzydziesty

239 19 10
                                    

Rozdział Sprawdzony

To jest piękny cover warty przesłuchania i umili czytanie. 

_____________________________________

No cóż mogę powiedzieć, że mój niedzielny poranek nie należał do najlepszych. Nie chodzi mi o to, że obudziłam się w ramionach mojego tygodniowego chłopaka. Nie to akurat było miłe. Problemem jest to, że Kentin razem z Dianą wpadli do mojego pokoju krzycząc, że się do szkoły spóźnimy! No proszę was jest niedziela a oni do szkoły chcą iść! No przynajmniej swoim wielkim wejściem zbudzili Kastiela, który spadł z łóżka. Zerknęłam na niego. Moim oczom ukazał się siedzący na podłodze chłopak z miną mówiącą, co się dzieje. Pokierowałam spojrzenie w stronę intruzów.

-Jest niedziela. –Wypowiedziałam kładąc się z powrotem.

-A to sorki. –Powiedzieli zażenowani swoim występem. Kastiel podniósł się z podłogi zaraz zajmując miejsce obok mnie. Jego ręka znalazła się na moim biodrze głaszcząc je.

-Dzień dobry kotku. –Wymruczał.

-Ta hej. –Odpowiedziałam obojętnie.

Próbowałam nie zwracać na niego uwagi, gdy zaczął obdarowywać me ramię pocałunkami o dziwo było to nawet przyjemne. W końcu przewróciłam się na plecy by spojrzeć w jego szare oczy. Gdy nasz wzrok się skrzyżował nie mogłam oderwać od niego spojrzenia byłam jak zahipnotyzowana. Leżeliśmy tak chwilę nawet nie zauważyłam, że się do siebie zbliżamy do momentu aż poczułam ciepło jego warg. Było to zaledwie muśnięcie, lecz dla mnie było to coś więcej. Nie wiem, dlaczego, ale poczułam takie przyjemne ciepło w środku. Od dawna go nie czułam, więc nie wie, co to jest. Lecz wiem jedno to ciepło jest spowodowane jego bliskością a nawet samą obecnością. Tylko, co to jest?

-Co chcesz na śniadanie? –Spytałam się wstając z łóżka.

-Moją kochaną dziewczynę. –Powiedział z uwodzicielskim uśmiechem, na co wybuchłam śmiechem.

-A tak konkretnie to jajecznica czy omlet ryżowy? –Zapytałam.

-Może być omlet, nie zdecydowanie omlet. –Odpowiedział wstając z łóżka i kierując się ku łazience.

-W szafie powinnam mieć jakieś męskie koszulki, więc sobie znajdź! –Krzyknęłam wychodząc z pokoju.

Niedziela minęła dość spokojnie tylko Diana miała lekkie wahania nastroju, ale to u niej norma przed okresem. W poniedziałek w szkole niestety byłam zmuszona chodzić wszędzie z Kastielem. Kilkanaście razy łapał mnie za rękę czy za biodro. Niestety nic z tym nie mogłam zrobić. Też zauważyła, iż to dziwne ciepło tak jakby się powiększa z każdym najmniejszym ruchem rudego. No nic na razie nie chce wiedzieć, o co chodzi ważniejszym jest znalezienie jakiegoś mieszkania dla Diany. Postanowiłam, że dostanie je ode mnie w prezencie na osiemnastkę.

Dzisiaj mamy piękny wtorkowy poranek. Ta piękny od godziny szóstej siedzę z Dianą w toalecie i przytrzymuje jej włosy. Eh musiała się czymś zatruć, ale czym to nie wiem. W domu raczej niczego takiego nie zjadła. Wiem to, bo to ja gotuje. No jakby to powiedzieć z Diany jest straszny leń wiem, że umie gotować, ale jej się nie chce.

-Już lepiej? –Spytałam.

-Tak. –Odpowiedziała zmęczona.

-To dobrze dzisiaj nie idziemy do szkoły a ty idziesz się położyć i bez dyskusji. –Powiedziałam, gdy już chciała się ze mną wykłócać.

Jej zdrowie jest ważniejsze niż jakiś sprawdzian z mapy. Pomogłam jej wstać z podłogi i zaprowadziłam ją do jej pokoju. Ułożyłam ją w łóżku i przykryłam czarną kołdrą. Poszłam szybko po jakieś leki na mdłość i coś, co mogłaby zjeść. Nie zapomniałam też o litrowej butelce wody. Z całym asortymentem wróciłam do pokoju Di. Odłożyłam wszystko na szafkę nocną i udałam się do łazienki po miskę i ręcznik. Położyłam jej miskę koło łóżka i kazałam pójść spać. Sama udałam się do swojego pokoju usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa wczoraj Mataru przesłał mi kilka papierów do sprawdzenia.

Byłam w trakcie czytania trzeciej umowy, gdy mój telefon zagrał dobrze mi znaną melodię. Chwyciłam za urządzenie od razu odbierając nawet nie patrząc, kto dzwoni.

-Słucham?

~Nie mów słucham skarbie...

-Nie kończ chyba, że chcesz stracić parę zębów. –Warknęłam rozpoznając głos Kasa.

~Dobra, czemu cię nie ma dziś w szkole skarbie. Nudno tu bez ciebie.

-Diana się źle czuje, dlatego z nią zostałam. –Odpowiedziałam wstając z fotela.

~To może wpadniemy z Lysem, co? –Zapytał z nadzieją.

-Nie, bo możecie jeszcze coś złapać. –Odpowiedziałam. –Nawet jak przyjdziecie nie wpuszczę was, więc macie zostać w szkole. –Dodałam ostrzej wiedząc, że mieli zamiar urwać się z lekcji.

~No dobra. To do jutra kochanie!

-Ta pa. –Rozłączyłam się.

Nie byłyśmy w szkolę przez cały tydzień. Dianie się wcale nie polepszyło. Cały czas narzekała to na ból w piersiach to, że okres jej się spóźnia, to czasem wymiotowała. Miała też małe huśtawki nastrojów raz płakała, by po tym śmiać się nie wiadomo, z czego. Wkurzona zadzwoniłam do Kastiela by kupił test ciążowy. Wiedziałam, jakie są objawy ciąży i wiele, a nawet prawie wszystkie się pokrywały. Tylko czy Diana wpadła, czy jest to tylko moje przypuszczenie? Moje przemyślenia przerwał Kas wchodzący razem z Lysanderm do salonu, w którym siedziałyśmy.

-Masz? –Spytałam szarookiego.

-Łap. –Rzucił mi opakowanie z testem, na które Lys i Diana wytrzeszczyli oczy.

-Po, co ci test ciążowy Yuzuki? –Spytał białowłosy.

-Nie jest on dla mnie a dla Di. –Powiedziałam patrząc na kuzynkę. –Trzymaj. –Podałam jej opakowanie.

-Ale...

-Nie ma, ale. Już idź i zrób test. –Przerwałam jej.

Popatrzyła tylko przez chwile na mnie, po czym grzecznie udała się do łazienki. Po niecałych trzech minutach wróciła do nas z testem. Położyła go na stoliku i usiadła koło mnie wtulając się we mnie. Pogłaskałam ją uspokajająco po głowie. Przez kolejne pięć minut siedzieliśmy w ciszy. Widziałam jak bardzo spięty jest Lysander. Mam tylko nadzieję, że jeśli okaże się ojcem to nie zwieję. Czas miną a nikt nie chciał sprawdzić wyniku testu. Diana wtuliła się we mnie bardziej. Wiem, że chciała mieć dzieci, ale nie teraz. No cóż nie wytrzymałam i sięgnęłam po ten kawałek plastiku. Moim oczom ukazały się dwie kreski. Czyli miałam racje Diana jest w ciąży.

-I jaki wynik? –To pytanie padło ze strony heterochromika.

-Więc... -Zaczęłam a jego mięśnie się napięły jeszcze bardziej. Natomiast kruche dłonie zacisnęły się jeszcze bardziej na mej tali. –Gratuluje zostaliście rodzicami, ale jeszcze musicie udać się do...-Przerwałam, gdy Lysander poderwał się z miejsca i wręcz rzucił na Dianę ściskając ją jak najcenniejszą rzecz na świecie.

-Słyszysz kochanie będziemy rodziną! –Wykrzyczał ze łzami w oczach.

Zauważyłam, że cały strach i stres wyparowały z Diany. Za to zastąpiły je szczęście i miłość. Z jej szmaragdowych oczu popłynęły łzy, gdy bardziej wtuliła się w chłopaka. Ich usta w końcu się odnalazły łącząc w całość. Byli w tamtym momencie jednością. To było piękne.


##############  

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz