Rozdział czterdziesty ósmy

202 15 6
                                    

Rozdział Sprawdzony.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


-Yuzuki? –Po dość długiej chwili ciszy odezwał się Ken.

-Tak? –Zapytałam wycierając kryształową łzę. Nie chciałam by dalej ją widzieli. Skupiłam swój wzrok na drodze.

-Wszystko dobrze? –Zapytał.

-Tak... po prostu to już za, za kilka dni... rocznica ich śmierć... to boli. –Powiedziałam a przy ostatnim słowie głos mi się lekko załamał. Poczułam jak Zack kładzie mi swoją dłoń na mojej ułożonej na skrzyni biegów. Zacisnął swoja dłoń i powiedział.

-Pamiętaj jesteśmy z tobą.

-Właśnie jesteśmy i zawsze będziemy.

-Wiem. –Powiedziałam uśmiechając się do nich szczerym uśmiechem. Resztę drogi spędziłam w ciszy. Chłopcy za to po kilkuminutowej ciszy znowu zaczęli się wydzierać. Eh tacy już są. Najpierw odwiozłam Zacka. Gdy tylko wysiadł z samochodu Masaru wręcz rzucił się na niego. Dosłownie wybiegł z domu i skoczył w jego ramiona oplatając nogi wokół jego tali. Zaraz jednak się od niego odkleił. Zszedł z niego i przywalił w twarz. No tak Masaru nie cierpi, gdy Zack pije. Zasze przez to biedaczek obrywa no, ale cóż wybrał sobie właśnie takiego chłopaka to nich cierpi. Odebrałam Hiro i pieski od Masaru zamieniając z nim kilka zdań. Hiroś od razu po zapięciu pasów zasną. Co za maluch potrafi zasnąć wszędzie.

-Jedziesz do domu czy do mnie? –Zapytałam.

-Do ciebie. –Odpowiedział po chwili zamyślenia. Skierowałam się w stronę mojego domu. Po dosłownie dwudziestu minutach parkowałam na podjeździe. Co mnie zdziwiło przed domem stał samochód, a przed drzwiami stali rodzice Kastiela. Z lekkim zdziwieniem zgasiłam silnik, po czym opuściłam samochód. Skierowałam się do tylnych drzwi. Wzięłam syna na ręce i poprosiłam Kena by zabrał torebkę i wyjął z niej klucze. Skierowaliśmy się w ich stronę.

-Oh Yuzuki czekamy tu na wa... a to, kto? –Zapytała kobieta.

-Witam Valerio. Witam Louis. To jest mój dobry stary przyjaciel Ken. –Przedstawiłam chłopaka. –Ken otworzysz.

-A tak jasne, jasne. –Powiedział lekko zakłopotany.

-Prosiłam cię był zwracała się do nas mamo i tato. –Odparła Valeria.

-Wybaczcie jeszcze się nie przyzwyczaiłam. –Odparłam przepuszczając ich przodem. Oczywiście Demon i Hera zaczęli radośnie szczekać, czym obudzili malca. –Hera, Demon cisza obudziliście Hiro! –Warknęłam na nich.

-Mamusiu głodny jestem. –Powiedział malec nadymając policzki.

-A na co masz ochotę? –Zapytałam rozczulona jego słodką minką.

-Hmmm... NALEŚNIKI! –Wykrzyczał klaszcząc uroczo w swoje drobne dłonie.

-Dobrze będą naleśniki. –Odparłam. –Ale najpierw pójdziesz z wujkiem się wykąpać, bo już po dziewiętnastej.

-Nooo dobrze. –Powiedział z westchnieniem. Ken podszedł do nas i zabrał małego do łazienki. Ja natomiast razem z teściami udałam się do kuchni.

-Coś do picia? –Zapytałam.

-Skarbie sama nas obsłużę a ty zajmij się jedzonkiem. –Odpowiedziała Valeria i zabrała się za przyrządzanie czterech herbat i jednego kakała. Razem krzątałyśmy się po moim królestwie tańcząc do lecących piosenek z radia. Gdy cała sterta naleśników była już usmażona Ken wraz Hiro zjawili się w kuchni.

-Idealne wyczucie czasu chłopcy.

-Wiemy. –Powiedzieli równocześnie.

Reszta dnia minęła nam na wspólnym oglądaniu telewizji i długich rozmowach. Około godziny dwudziestej czwartej odwiozłam rodziców Kasa do ich mieszkania gdyż musieli się jeszcze spakować. No cóż taka praca. Następne dwa dni minęły nam spokojnie. No oprócz odwiedzin Zacka i Masaru. Tak chłopaki pokłócili się u mnie o to, kto będzie w białym garniturze na ich ślubie. Także kłócili się na temat tortu. Koniec końców wyszło na to, iż poprosili mnie o zorganizowanie ich ślubu oraz dobór wszystkiego. Postanowili też, aby Hiro podjął decyzje, który z nich ma przyodziać biel. Jakie było ich zaskoczenie, gdy Hiroś wybrał Masaru. Swój wybór uargumentował tym, że w tym związku to Masaru jest jak mamusia, więc on powinien być w białym. Mój mały geniusz.

W końcu nastała sobota. A dokładniej siódmy kwietnia. Z wielkim westchnieniem wstałam z łóżka. Skierowałam swoje kroki do łazienki. Obmyłam twarz w letniej wodzie, po czym podniosłam wzrok. Ujrzałam znowu tą samą słabą istotę, co rok temu. Wspomnienia wróciły. Znowu widzę krew, martwe ciała sióstr, tych mężczyzn, nóż pokryty moją krwią, pistolet. Słyszę strzał, jeden, drugi, trzeci. Spuściłem wzrok. Nie mogłam na siebie w tej chwili patrzeć. Westchnęłam po raz kolejny i znowu zanurzyłam twarz w letniej wodzie. Tym razem jak podniosłam wzrok widziałam tylko swoją osobę. Żadnej krwi.

Postanowiłam wziąć długi prysznic, aby uspokoić nerwy. Skierowałam kroki w stronę kabiny. Zrzuciłam z siebie koszulę nocną oraz bieliznę. Otworzyłam szklane drzwi, po czym przekroczyłam próg. Ustawiłam odpowiednią temperaturę. Pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele. Po chwili chwyciłam szampon należący do Kastiela. W sumie i tak ciągle go używam. Rozprowadziłam odpowiednią ilość płynu na czerwonych kosmykach włosów. Gdy już włosy były umyte sięgnęłam po czekoladowy żel do ciała. Dokładnie rozprowadzałam żel po ciele. Palcami przejeżdżałam po każdej bliźnie na mym ciele. Za każdym razem, gdy to robię mam odruchy wymiotne.

Po porannej toalecie udałam się do kuchni by przygotować śniadanie. Spojrzałam na zegarek zawieszony nad wejściem, wskazywał chwilę po dziewiątej. Kastiel ma przyjechać o jakiejś trzynastej, więc mam jeszcze sporo czasu. Chyba wybiorę się z Hiro na małe zakupy oraz oczywiście na cmentarz. Na śniadanie dzisiaj postanowiłam przyrządzić tosty francuskie. Gdy nakładałam posiłek na talerze usłyszałam na schodach tupot małych stópek oraz szur pazurów. Odstawiłam talerze na stół, po czym skierowałam się z powrotem do kuchni by nasypać śniadanko dla piesków.

-Dobry mamusiu! –Przywitał się malec przytulając się do moich nóg.

-Cześć synku dobrze spałeś?

-Tak mamuś!

-To teraz umyj łapki i do jedzonka.

-Tak jest! –Zasalutował maluch, po czym pognał do łazienki by umyć łapki. No i ktoś mi powie, że nie jest słodki to zaciukam.

Po pożywnym śniadaniu ubrałam malca w urocze ciemnoniebieskie ogrodniczki, białą bluzkę na długi rękaw no i kurteczkę. Pojechaliśmy do centrum handlowego. Pierwszym sklepem, jaki odwiedziliśmy był jak zawsze smyk, w którym Hiro wybrał sobie nowe zabawki. Dokładnie to wybrał figurkę Spider-Mana oraz Deadpoola. Gdy obie zabawki były już w jego rączkach udaliśmy się do H&M na dział dziecięcy oczywiście. Buszowałam w wieszakach, co chwila patrząc na małego siedzącego na jeden z puf. Odwróciłam się gdyż z wieszaka spadły mi jedne spodnie. I właśnie w tedy usłyszałam przerażony głos Hiro.

-Mamusiu! –Zawołał w trybie natychmiastowym odwróciłam się w jego stronę. To, co zobaczyłam niesamowicie mnie wkurzyło. Jakiś oblech stał nad moim synem i trzymał go za ramie. W kilku krokach podeszłam do nich i chwyciłam mężczyznę za ramię mocno ściskając. Szybko puścił rękę Hiro i zwrócił się w moją stronę. Jego twarz z zirytowanej zmieniła swój wyraz na strach. Pewnie to zasługa moich oczu w tej chwil ciemnych jak dwa węgle.

-Jeszcze raz cię zobaczę w pobliżu mojego syna a nie żyjesz. –Warczałam przez zaśnięte zęby. –Rozumiemy się? –Mężczyzna tylko pokiwał głową i po kilku sekundach wręcz wybiegał z galerii. –W porządku słoneczko? –Zapytałam już zatroskanym głosem przykucając przy chłopcu.

-Tak mamusiu. –Odpowiedział z uśmiechem.

-Yuzuki? –Usłyszałam kobiecy głos....  

Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć BólOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz