Rozdział Sprawdzony.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Gdy zadzwonił dzwonek ja nadal miałam w objęciach kuzynkę. Nagle na mym ramieniu pojawiła się dobrze mi znana męska ręka. Nataniel starał się podnieść mnie na duchu. Wiedział, iż znowu gram twardą a tak naprawdę marzę o tym by ktoś mnie wziął w objęcia i przytulił bym mogła wypuścić potok łez.
-Yu? –Zapytał zmartwiony.
-Nat wszystko w porządku. –Odpowiedziałam.
-Nie udawaj tylko, choć. –Powiedział. Wypuściłam kuzynkę z objęć a mojej miejsce zajął Lysander. Ja natomiast wtuliłam się ufnie w ramiona blondyna. –Możesz płakać wiem, że tego potrzebujesz.
Gdy tylko skończył zdanie z moich szkarłatnych oczu momentalnie popłynęły łzy. Tym razem była to mieszanka łez szczęścia i bólu. Zauważyłam, iż Zack rozmawiał z moim bratem. Widziałam ogniki w jego oczach. On nie wiedział, że się pogodziliśmy. Był zły, gdyż wiedział ile przez niego wycierpiałam. Gdy zobaczyłam jak formuje z dłoni pięść wyrwałam się z objęć Nataniela. Stanęłam przed bratem i zatrzymałam cios. Wiem, iż teraz nie przemówię mu do rozsądku. Dlatego przywaliłam mu z pięści w twarz. Zack zachwiał się, ale oddał mi równy cios. Szybko zrobiłam unik i kopnęłam go z półobrotu w żebra. Zobaczyłam kontem oka jak Kastiel rwie się by go obezwładnić, ale Nataniel go przytrzymuję i wyjaśnia sprawę. Zack zasypał mnie lawiną ciosów, który każdy z osobna blokowałam. Nie byłam mu dłużna i sama również wyprowadziłam kilka celnych ciosów. Zobaczyłam, iż jak zawsze, gdy wyprowadza prawy sierpowy odsłania lewą niedawno kontuzjowaną nogę. Szybko kopnęłam go w kończynę. Gdy Zack leżał na ziemi szybko złapałam za jego ręce i usiadłam mu na biodrach. Przycisnęłam jego nadgarstki do podłogi i nogi zablokowałam swoimi.
-Zack. –Powiedziałam ostro. Nie reagował. –Zack! –Dalej się rzucał dobra teraz na pewno zareaguje. –Maki! –Zareagował na swoje prawdziwe imię, którego nie cierpi, więc je zmienił. Jego złota tęczówka spojrzała na mnie już spokojniej.
-Yuzuki.
-Zack jeszcze raz rzucisz się na mojego brata a nie ręczę za siebie. –Warknęłam. –A teraz już się uspokój.
-Dobra wybacz. –Powiedział ze skruchą w głosie. –Wiem ile wycierpiałaś i no... wiesz no.
-Tak wiem.
-Yu zejdziesz ze mnie?
-A już się uspokoiłeś?
-Tak.
-Żebym tego nie żałowała. –Powiedziałam, po czym podniosłam moje zacne cztery litery z bioder mężczyzny.
-Dzięki.
-Spoko, ale powiem ci, że powalenie ciebie zajęło mi dłużej niż ostatnio. Trenowałeś?
-No jasne nie chce zawsze z tobą przegrywać. –Powiedział dumny.
-Dobra stary. –Powiedziałam oglądając twarz brata czy nic mu się nie stało. Obok mnie pojawiła się Diana, Nat, Lys i Kastiel. Z tego, co zauważyłam Agaty i Mariki dzisiaj nie ma w budzie.
-Stary ja, stary! –Krzyknął Zack.
-To nie ja zaraz będę mieć trzydziestkę na karku. –Odpowiedziałam, na co prychną wielce urażony. –Nic ci nie jest. –Zwróciłam się do brata.
-Nie to raczej ja powinienem o to pytać.
-To ty zostałeś zaatakowany.
-Ale to ty się biłaś a powinno być odwrotnie. To ja powinienem ciebie chronić.
-Jak widzisz ochrony nie potrzebuję.
-Yu w porządku? –Zapytała zatroskana Diana.
-Tak.
Widziałam palące spojrzenie Kastiela, nie odezwał się ani słowem. Milczał, ale wiedziałam, iż chce coś powiedzieć. Lecz jednak się powstrzymuje. Nie wiem, o co mu chodzi i jakoś nie chce wiedzieć. Ostatnio zbyt się do niego zbliżyłam, zbyt wiele o mnie wie. Gdy zabrzmiał dzwonek zarządziłam byśmy wracali do domów. Przeprosiłam chłopaków z zespołu brata, gdyż chciałam spędzić z nim trochę czasu. Wyszło na to, iż do domu wracaliśmy moim samochodem, który od wczoraj. Wracaliśmy w takim składzie Mitsumi, ja, Diana, Lysander, Nataniel i Kastiel, ale on już swoim, bo powiedział, że jak ma znowu jechać gdzie ja prowadzę to woli już pizgnąć się cegłą w łeb. Nie wiem, o co mu chodzi. Diana i chłopcy usiedli z tyłu a Mitsu obok mnie. Ja oczywiście za kółkiem. Zauważyłam, iż Nataniel i Diana zapieli pasy i przylgnęli do drzwi samochodowych. O co im chodzi to nie wiem. Ruszyłam z piskiem opon. Wyjeżdżając z parkingu wzięłam ostry zakręt, przez co Mitsu całował się z szybą w sumie na każdym zakręcie się z nią całował. Diana przylgnęła do boku Lysandra krzycząc na każdym zakręcie. Lysander kurczowo trzymał Di jak i klamkę. Nataniel za to bardzo polubił się z drzwiami. Dotarliśmy pod dom w dziesięć minut o jakiś pacan nie zauważył, iż jest zielone! Odtrąbiłam go oraz zapoznałam z moim kochanym środkowym palcem.
-Wysiadka drodzy państwo. –Oświadczyłam, gdy od pięciu minut żadne z nich nie ruszyło się z miejsca. W tym czasie Kastiel zdążył dojechać. Poszedł do mnie szybkim krokiem, po czym zapytał.
-Co z nimi?
-Nie wiem od pięciu minut nie chcą się ruszyć.
-A ile jechałaś? –Zapytał.
-Nie wiem ze sto czterdzieści na pewno.
-Laska jeździsz za szybko. –Powiedział czochrając moje włosy.
-Wcale, że nie! –Krzyknęłam naburmuszona. Mitsu wsiadł z auta, jako pierwszy.
-Siostro, kto ci dał prawko!
-Nie pamiętam a teraz ładować się do domu.
W kroczyliśmy na nasze skromne progi. Od razu udałam się do kuchni. Dołączył do mnie Kastiel. Postanowiłam, iż zrobię jedno z ulubionych dań mego brata a czerwonowłosy mi się do tego przyda. No cóż nie wiem czy wspominałam, ale ja nie jem mięsa a mój Braciak tak. Ramen to jego ulubiona potrawa. Oczywiście zrobiłam dwie wersje mięsną i bezmięsną. Kastiela oczywiście zagoniłam do roboty, bo nie będzie mi stał od tak. O dziwo nie marudził tylko wykonywał moje polecenia. Słyszałam, iż Nataniel i Mitsu wyjaśnili sobie wszystko. Dzięki temu na mej twarzy był lekki uśmiech, co nie uszło uwadze szarookiego. Gotowanie z nim mogę uznać za naprawdę zabawne. Nie obyło się bez bitwy na jedzenie. Dzięki temu na mej twarzy był lekki uśmiech, co nie uszło uwadze szarookiego. Gotowanie z nim mogę uznać za naprawdę zabawne. Nie obyło się bez bitwy na jedzenie.
Dzięki niemu się śmiałam.
Dzięki niemu się uśmiechałam.
Dzięki niemu nawet żartowałam.
Jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ten mężczyzna zaczyna na mnie wpływać.
Nie zdawałam sobie sprawy, że zaczyna zrywać kajdany mnie wiążące.
Nie zdawałam sobie sprawy, iż uwalnia skrycie zamknięte emocje.
Nie zdawałam sobie sprawy, iż rysy, jakie tworzy na mej masce pogłębiają się.
Nie zdawałam sobie sprawy, iż ten mężczyzna stojący przede mną cały czas napiera na mój mur.
Cały czas uderza by się przebić.
A jego czyny, iż mój mur kruszy się a maska zaczyna pękać ukazując prawdziwą mnie.
###########
CZYTASZ
Gdy nikt nie widzi || Tom Pierwszy Przezwyciężyć Ból
FanfictionSiódmy kwietnia niegdyś był to mój ulubiony dzień. Dzisiaj marzę o tym by nie istniał. Siódmego kwietnia zeszłego roku straciłam wszystko, co kiedykolwiek kochałam. Od tamtego dnia przestałam cokolwiek czuć. Zakładam maskę zimnej, chamskiej suki. Pr...