the bottom line

215 20 38
                                    


W świetle słońca ranka zawsze widzieli błędy nocy.

Nie było niczego czego by nie ukazywało. Każdy odcień potknięć, o których czasami wolałoby się zapomnieć, albo udać, że tak naprawdę nigdy nie miały miejsca pozostawał wyraźny, boleśnie zauważalny.

I tym razem nie było żadnego wyjątku.

Gdy tylko Yoongi otworzył oczy zauważył pierwszy z nich: śpiącego obok niego Hoseoka, zaplątanego w ramiona jasnowłosego, oraz blady materiał pościeli, kompletnie nie wyglądającego, jakby miał się niebawem obudzić. Drugi dostrzegł dopiero po chwili – fakt, że w istocie obejmował drugiego, zamykając go we własnym cieple.

Pięknie, kurwa.

Przez moment próbował się odsunąć, na tyle, na ile mógł, by po dłużej chwili postarać się uwolnić własne przedramiona od ciężaru chłopaka. Nie szło mu to jednak zbyt zgrabnie i sam on doskonale o tym wiedział. Wystarczyło jednak jedynie kilka minut udręki, aby ostatecznie osiągnął to, co chciał.

Przysiadł na krawędzi materaca, rozmasowując skórę, która ścierpła odrobinę. Jednocześnie nie odwrócił wzroku od drugiego, sprawdzając, czy ten aby na pewno nie chciał powitać poranka. Nic jednak zdawało się na to nie wskazywać.

I dobrze, bo Yoongi naprawdę nie chciał odwracać wzroku.

Domyślał się, że zapewne nie było to do końca na miejscu, zważywszy na to, w jaki sposób skończyli oboje tak, a nie inaczej. Z drugiej strony jednak nie umiał sobie odmówić tej prostej przyjemności podziwiania go, zwłaszcza, kiedy nie był tego do końca świadomy – tak jak teraz, pogrążony we śnie nie umiał nawet zrozumieć, iż czyjeś oczy obdarowywały go tego rodzaju spojrzeniem.

Pełnym skrytych za dymem papierosa uczuć.

Czynność przerwały mu jednak dźwięki dochodzące z dolnego piętra, świadczące o tym, że Taehyung zapewne już był na nogach. Jasnowłosy nie chciał jeszcze przeżywać tej konfrontacji, ale potrzebował porannej dawki kofeiny, poza tym nie jadł nic od wczorajszego popołudnia i nie pogardziłby nawet zwykłą kanapką. Wstał więc z mebla, ostrożnie stawiając kroki – zdążył już nauczyć się, które deski w jego pokoju skrzypiały, a które nie – i wyszedł, zostawiając Hoseoka samego.

Nie wiedzącego jeszcze, gdzie przyjdzie mu się obudzić.

Sam za to udał się w dół schodami, dając już znać przyjacielowi, że nie śpi. Ostrzegając go częściowo przed burzą, która miała nastąpić za kilkanaście sekund. Dokładnie w momencie, w którym zobaczył go ubranego w spodnie dresowe oraz skarpetki, paradującego bez koszulki, ale ze srebrnym łańcuszkiem na szyi, o włosach w zupełnym nieładzie i trzymającego kubek wypełniony ciemną cieczą w jednej z dłoni.

A i tak, jakimś prawem, wyglądającego o niebo lepiej, niż sam jasnowłosy.

- Kurwa, Tae – stwierdził ostrzej, wchodząc do kuchni i zaczynając poszukiwania czystego kubka, bo o takie było zazwyczaj ciężko, zwłaszcza, że to Yoongi najczęściej z nich pił.

- Ta, dzień dobry – stwierdził drugi jedynie, spoglądając na przyjaciela z dozą rezerwy, bo widział już doskonale w jakim nastroju go przywitał. – Grzeczniej się nie dało? – dodał jeszcze, nie bojąc się mimo to dodać nieco oliwy do ognia.

- Niekoniecznie – odparł Yoongi, posyłając przyjacielowi ostrzegające spojrzenie. – Nie wiem, czy stać mnie obecnie na grzeczność – stwierdził jeszcze, finalnie sypiąc sobie do naczynia upragnionej kawy, którą kilka sekund później zalazł wodą, by wypełnić powietrze charakterystycznym zapachem.

opposite side ▪ yoonseok ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz