hole to feed

213 25 26
                                    


Brudna ulica, zapach mokrego bruku i ten ledwo dopalony, spadający do kałuży szlug, o jakim zapomniał dokładnie w momencie, gdy resztki żaru zostały zalane wilgocią deszczówki.

Towarzyszyła mu tylko muzyka w słuchawkach i zapalone latarnie, samotność oraz kilka natrętnych myśli, podobnych do siebie. Jedne akceptował bardziej inne mniej, ale fakt faktem nie umiał pozbyć się żadnych.

Dojście do klubu nie zajęło mu długo. Był sam, pierwszy raz od dawna, ale szczerze nie przeszkadzało mu to. Miał gdzieś to, że tego wieczora nie miał nikogo obok. Wolał go chyba spędzić jedynie z kieliszkiem procentów, aniżeli drugą osobą.

W pomieszczeniu pachniało potem oraz seksem, ale nie zwrócił ma to szczególniej uwagi. Przyzwyczaił się już do tej woni, która ciężko wypełniała powietrze zawsze kiedy tu wchodził. Przeszedł przez drewniane podłogi, skrzypiące nieco, co jednak nie było słyszalne przez bity muzyki, chociaż miał na sobie glany, jakie nie oszczędzały podłoża. Z pogardą przeleciał wzrokiem po muskularnych mężczyznach obmacujących kelnerki, oraz tych, którzy pochłonięci byli grą w karty. Udał się nieco dalej w głąb, by odizolować się od takiej klienteli.

Usiadł na jednej z kanap, po czym zamówił sobie drinka. Oparł głowę o miękki materiał, starając się nie przejmować jego wyraźną, nieznaną wilgocią. Wszystko w tym miejscu przypominało mu brud jego własnego ja, jego sumienia i środka, zepsucia, które tak skrzętnie pielęgnował przy zgaszonych światłach, bez żadnych świadków. Być może dlatego zawsze tu wracał, choć bez większej przyjemności.

Alkohol sączył powoli, kiedy już go dostał bo jak na jego gusta zbyt długim oczekiwaniu. Nie był jednak w nastroju na narzekania jakiekolwiek, tak więc schował swoje uwagi do kieszeni i pozwolił sobie cieszyć się palącym uczuciem w gardle, tworzonym przez kolejne łyki trunku, już zaczynającego przejmować nad nim kontrolę.

Lubił to, mocniejsze nuty napoju, które tak prosto dawały o sobie znać, szybko pozwalając mu na chwilowe zapomnienia i sekundy niekończącej się nieświadomości, przeświadczenia, iż życie w istocie należało do niego, a ból był jedynie przejściowy.

Minęło trochę czasu, spędził go głównie na piciu i kolejnych myślach tak mocno dla niego niewygodnych, że nie chciał ich nawet głębiej analizować. Wyraźnie już odczuwał skutki picia, nie przejmował się tym faktem jednak. Stan upojenia ciągle pozwalał mu jako tako funkcjonować i zabrał przynajmniej połowę ciężaru, który dźwigał od dłuższego czasu. Wzrokiem zmąconym alkoholem rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby polował na kogoś, jakby chciał znaleźć sobie cel.

I znalazł.

Niewysoki brunet, na oko niecałe metr siedemdziesiąt. Wyglądał jak dzieciak, ale z pewnością nim nie był, choć kto go tam wiedział. Miał urodę chłopca z obrzeży miasta, takiego, co to musi odwiedzić kilka sklepów, by nareszcie sprzedano mu wódkę, takiego, który ściąga okazjonalnie i jedyne co przeżył w swoim życiu to kilka stosunków, bez większych fantazji. Yoongiemu nie zajęło długo, by stwierdzić, że już jest jego. Dawno tego nie robił, tego wieczora jednak musiał dać upust emocjom, a krótkie, przypadkowe spotkanie zdawało się idealnie do tego nadawać.

Odłożył kieliszek i powolnie wstał z loży. Zerknął na telefon, który wyciągnął z kieszeni. Z jego ust wydostało się jedno z tych mniej przyzwoitych przekleństw, gdy zrozumiał, że Taehyung dzwonił do niego dziesięć razy i wysłał masę sms'ów. Jasnowłosego obchodziło to w tym momencie tyle, co zeszłoroczny śnieg, mimo to nie mógł kompletnie owych sygnałów zignorować. Szybko napisał drugiemu mniej lub bardziej składną odpowiedź i schował urządzenie z powrotem, cały czas wyciszone, by nie musiał już użerać się z przewrażliwionym przyjacielem prawiącym mu morały.

opposite side ▪ yoonseok ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz