one caress

209 32 34
                                    

- Dobra, co się dzieje? – Tae miał serdecznie dość, nie miał pojęcia, co strzeliło Yoongiemu do głowy i po jaką cholerę wlazł na pomnik stojący w parku niedaleko klubu. Mieli po prostu wrócić, bez żadnych akcji.

Najwyraźniej jednak to były zbyt wysokie oczekiwania.

- No właśnie o to chodzi, że kurwa nic – odpowiedział jasnowłosy, siadając na krawędzi podstawy pomnika przedstawiającego... coś, co z pewnością było jakąś wizją twórczą rzeźbiarza na haju. – Żadnych glin, ani nawet „no, dzieciaki, pora wracać do domu".

- No, dzieciaki, pora wracać do domu – oboje spojrzeli w kierunku, z którego szedł Namjoon, który to trzymał dłoń Jina we własnej, wypowiadając jednocześnie te słowa. Parę minut temu oboje odeszli dosłownie na moment, by kupić bilety autobusowe w automacie.

- Wiedziałem, że ten zepsuje zabawę – westchnął ciężko Yoongi, po czym zeskoczył na ziemię, na tyle głośno, że Hoseok stojący obok Tae wzdrygnął się lekko. Przez cały ten czas bowiem również przyglądał się jasnowłosemu, który zdawał się nie mieć dość wrażeń jak na jeden wieczór. – To co, wracamy?

- Raczej, jest prawie trzecia – stwierdził Tae swoim znanym już odpowiedzialnym tonem dorosłego. – A jeszcze muszę odwieźć Hoseoka do domu.

- Może po prostu weźmiesz go do nas? – zapytał Yoongi, nie wiedząc czemu, dlaczego i którą część siebie winić za wypowiedzenie tego na głos.

- Przecież on nawet nie ma ubrań na zmianę – odparł Taehyung, gasząc pomysł dość szybko. – Poza tym, znowu ma się budzić na mojej kanapie?

- Pożyczy coś od ciebie, a Twoja kanapa pewnie jest bardziej miękka niż jego łóżko – odpowiedział Yoongi, uśmiechając się lekko.

- Znowu zostaję licytowany? – zapytał Hoseok, włączając się do dyskusji, na co Tae jedynie wzruszył ramionami. – Jeśli ci to nie przeszkadza, to mogę wpaść, rano się jakoś ogarnę... poza tym stąd jest bliżej do ciebie niż do mnie – stwierdził, a Taehyung jedynie spojrzał na niego z przegraną w oczach.

- Jak tam chcesz... - westchnął. To nie tak, że miał coś przeciwko, po prostu zmęczenie nie pozwalało mu zapraszać do siebie więcej ludzi, niż to było koniecznie.

- Poza tym... - dodał po chwili. – Czy ty właśnie obraziłeś moje łóżko?

- Straszne – wywrócił oczami Yoongi. – Piszesz się, czy nie?

- W porządku, myślę, że mogę zostać u was, jeśli to nie problem.

- Właściwie to... - zaczął Tae, lecz jasnowłosy mu przerwał.

- To nie problem – dokończył Yoongi ze zwycięskim uśmiechem, czując, jak Tae posyła mu mordercze spojrzenie. Może i mu się oberwie za rozporządzanie cudzymi mieszkaniami, w tym momencie miał to jednak gdzieś. Spędzili w tym barze sporo czasu, wypili trochę i Yoongi nie chciał się jeszcze rozstawać z tym chłopakiem, z jakiegoś pokręconego powodu.

- Skończyliście już? – zapytał Namjoon, wpatrując się w trójkę jak w bandę bachorów z przedszkola. – Naprawdę pora się zwijać. Nie zabijcie się po drodze tak w ogóle – dodał, idąc w kierunku przystanku z Jinem, który jedynie pomachał wszystkim i posłał przepraszające spojrzenie Hoseokowi, jakby go zawiódł.

Nie do końca, bo oboje mówili sobie, że wrócą razem.

- Bardzo zabawne – mruknął Tae, wyciągając przy tym kluczyki z kieszeni. – Dobra, chodźcie. I tak już nic nie zmienię.

- Zawsze możesz nas obu wywalić – odpowiedział Yoongi.

- Za co? Zamierzacie być głośni? – zapytał Tae obojętnie, co spowodowało, że Hoseok zarumienił się lekko, wiedząc, jaki podtekst miały te słowa i nie potrafiąc sobie nawet wyobrazić takiego scenariusza. Yoongi za to miał ochotę znaleźć pierwszy lepszy ostry przedmiot i wbić go w Taez zerową litością za mówienie takich bzdur bez zastanowienia.

opposite side ▪ yoonseok ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz