secret to the end

204 31 65
                                    

- Przyszedłeś – szorstki głos przerwał ciszę pomiędzy mężczyznami. Namjoon posłał drugiemu spojrzenie z uniesioną brwią. Dlaczego miałby się nie zjawić? W końcu to była jego sprawa, to on musiał się o wszystko zatroszczyć i to jemu zależało.

- Jak mógłbym ominąć taką okazję – odpowiedział jedynie. – Podobno lubicie dręczyć słabszych.

- Gdzie to wyczytałeś? Na wikipedii? – zaśmiał się niebiesko włosy.

- Ta, kurwa, w twoim pamiętniku – odparł Namjoon szybko. – O co Wam chodzi, panienki? – zapytał po chwili, widząc, jak w oczach chłopaka pojawiają się ogniki.

- Uważaj na słowa kochasiu, bo... - zrobił krok do przodu, lecz jego towarzysz szybko złapał jego rękę z dezaprobatą. Nie chodziło im o rękoczyny, a o słowa.

- Ty również – zdanie to brzmiało jak brzytwa, zdolna pociąć drugiego na kawałki. – Kulturalnie byłoby, gdybyś mi odpowiedział na pytanie, zamiast rwać się do walki.

- Sprzeczność interesów. Węszycie za dużo. Jungkook się nie wywiązuje...

- Jungkook znalazł sobie inną stronę, dla której teraz pracuje, więc mógłbyś schować swoją pieprzoną dumę do kieszeni – przerwał mu Namjoon.

- Myślisz, że to takie proste? Od nas się nie odchodzi. – syknął. – Poza tym, gdzie on teraz jest? Powinien stać tutaj przede mną i mówić mi całą litanię.

- Gdyby mógł, to by to zrobił. Poza tym, tak się składa, że ty lubisz się wysługiwać innymi, żeby sprzątali twój syf, także nie miej nic do młodego.

- Grzebiesz sobie, Namjoon – powiedział niebieskowłosy, po czym splunął na ziemię. – Albo dostarczy nam to, co miał dostarczyć, albo się doigracie. Niech chociaż odejdzie ze spłaconym długiem.

- Nie jest wam nic winien.

- Tak się gówniarzowi wydaje. Niech nie zgrywa chojraka za waszymi plecami, tylko weźmie to na klatę. Mówiłem, od nas się nie odchodzi. Więc niech zapłaci i zapomnimy o sprawie.

- Skąd w takim razie ma wziąć tyle towaru, co? Albo głupią równowartość w pieniądzach?

- Ma dzianych starych, przeleją mu z kieszonkowym.

- To nie spada z nieba, gdybyś nie wiedział. Daj mu więcej czasu.

- Ile? Miesiąc, rok? Potrzebujemy tego teraz i albo to zrobi, albo będzie bardzo nieprzyjemnie.

- Grozisz nam?

- Zawsze, kotku – odpowiedział z krzywym uśmiechem wygranej, oraz błyskiem kpiny w oczach. Namjoon naprawdę chciał go posłać na asfalt i zademonstrować, co o nim myśli. Z drugiej strony nie był w nastroju do bójki, zwłaszcza tak niedaleko od szkoły.

- Jeszcze zobaczysz, że nas nie da się przyprzeć do muru – powiedział, odchodząc. – Daj nam tydzień, a załatwimy sprawę - dodał po chwili.

- Tydzień? Dostałeś zastrzyk odwagi?

- Nigdy nie byłem tchórzem – zakończył Namjoon, wkładając słuchawki do uszu i idąc w kierunku miasta.

Tydzień. Kurwa mać.

***

- Czekaj, coś ty mu, do chuja, powiedział? – zapytał Yoongi, jakby nie usłyszał za pierwszym razem. Nie sądził, że Namjoona było stać na coś takiego.

- Że w pierdolony tydzień dostanie wszystko z powrotem.

- Brawo stary, żeś się, cholera jasna, popisał – powiedział Yoongi, wyjmując paczkę papierosów z kieszeni i podając jednego Namjoonowi, który ten, jak zwykle, odtrącił.

opposite side ▪ yoonseok ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz