all that's mine

195 27 80
                                    


- Miło się na was patrzy, gołąbeczki – usłyszeli na raz ton głosu, jaki przeszył powietrze niczym ostrze noża, gotowe do wbicia zimnego metalu swojej formy między ciepłe tkanki ofiary na swojej drodze.

Yoongi w życiu nie pomyliłby tej charakterystycznej nuty z żadną inną.

Uniósł wzrok, przekonany, że świat najwyraźniej uwielbiał robić z jego rzeczywistości istny komediodramat, który miał być oglądany przez tak wielu ludzi najwyraźniej. Szybko zeskoczył ze stołu, kierując spojrzenie jedynie na jedną postać, obecnie stojącą na chodniku i posyłającą dwójce to samo głodne spojrzenie, co wtedy, tamtego dnia, kiedy do głosu miały dojść nabite gwoździami kije bejsbolowe i odrobina testosteronu burzliwych nastolatków.

A co ostatecznie, niestety, nie miało miejsca.

- Co ty tutaj robisz, do chuja – stwierdził ostro Yoongi, po czym wyciągnął dłoń, chcąc chwycić kołnierzyk drugiego, nie udało mu się to jednak, gdyż ten chwycił go na nadgarstek, wykręcając go boleśnie.

- Na twoim miejscu nie byłbym taki niegrzeczny – odparł od razu, na co jasnowłosy wyrwał mu dłoń z jego objęć i jedynie spojrzał na niego zabijająco, na tyle, że gdyby faktycznie mógł komuś odebrać życie samym tylko spojrzeniem, Changkyun leżałby przed nim martwy.

- To odpowiedz, kurwa, na pytanie – powiedział ostatecznie, zerkając do tyłu na Hoseoka, który wciąż siedział na drewnianej powierzchni, sparaliżowany strachem.

Jego ciało po prostu odmówiło posłuszeństwa. Mózg nie zamierzał pozwolić mu wykonać choćby ruchu. Momentalnie znalazł się zamknięty we wspomnieniu, w którym klęczał na ostrym żwirze, upokorzony i niezdolny do niczego, kompletnie uległy temu pieprzonemu psychopacie, którym tak się brzydził.

I chciałby coś zrobić, ale nie potrafił nawet rozchylić ust, by coś powiedzieć.

- Widzisz... czasami mam ochotę się rozluźnić. A dzisiaj najwyraźniej mam też dużo szczęścia – usłyszał Yoongi po chwili, wiedząc już, że właściwie lepiej dla Hoseoka było, że wciąż był tak daleko za nim, przynajmniej się chwilowo nie narażał.

- Chciałbyś, nie zamierzam tutaj rozgrywać nie wiadomo czego. Możesz spierdalać – powiedział mu ostro jasnowłosy, nie mając na razie zamiaru rozgrywać tutaj jakiegoś dantejskiego spektaklu, bo wiedział, że jeśli zacznie to się nie powstrzyma, a jakby nie patrzeć, od pewnego czasu musiał się pilnować, skoro nie chciał choćby wylecieć ze szkoły.

Jeszcze jedna wizyta na komisariacie i naprawdę by mu to groziło.

- Uroczy jesteś – stwierdził Changkyun, z satysfakcją obserwując, jak Yoongi się powstrzymywał. – Chronisz tak swojego chłopaka przed widokiem krwi? – dodał jeszcze, odrobinę głośniej, jakby chciał mieć pewność, że Hoseok mógł to usłyszeć.

I usłyszał, niestety, co w pewnym sensie robiło jego szklane bariery na drobne kawałki, a jego serce zadrżało na moment.

Cholerny Yoongi.

- Nie musi mnie chronić przed niczym – usłyszeli oboje głos za sobą i jasnowłosy naprawdę miał nadzieję, że drugi nie zrobi nic głupiego, ale było już za późno, bo ten zszedł już ze stołu i szedł w ich kierunku, samemu będąc świadomym tego, że to się dobrze nie skończy.

Z drugiej strony jednak musiał czymś zapić ten nieznośny strach, a co mogło być lepsze, niż potencjalne niebezpieczeństwo?

- Ah tak? Panienka nagle nabrała odwagi? – zaśmiał się Chagkyun, spoglądając na Hoseoka z wyraźną kpiną. – Ostatni raz chyba nie prezentowałeś sobą tyle... - nie skończył, gdyż jego zdanie zostało przerwane nagłym uderzeniem w szczękę. Mocnym i stanowczym.

opposite side ▪ yoonseok ▪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz