Rozdział 4

3.6K 165 358
                                    

No dobra, to miłego życzę ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Marinette

– Marinette, leci Kraina Lodu! – krzyknęła moja mama z dołu.

Zdążyli już wrócić ze swojego przedwieczornego spaceru, a moja mama zawsze potrafiła postawić silne argumenty na spędzenie z nimi czasu. Kraina Lodu właśnie była takim argumentem. Popędziłam szybko na dół, posyłając Tikki przepraszające spojrzenie. Czasami naprawdę żałowałam, że nie mogłam przedstawić swojej kwami moim rodzicom.

Usadowiłam się na kanapie pomiędzy mamą i tatą, czując się niesamowicie skrępowana zaistniałą sytuacją. Och, gdyby tylko wiedzieli, że niebawem zostaną dziadkami... To brzmiało okropnie!

Zerknęłam na ekran, gdzie Elsa właśnie odśpiewywała swą piękną pieśń i naprawdę... szczerze zapragnęłam stać się taką postacią z kreskówki – miały one już z góry zaplanowane życie i zawsze gdzieś tam czekało na nie szczęśliwe zakończenie... To byłoby o wiele prostsze niż takie błądzenie bez celu i zabawa w życie, które kompletnie czasem nie miało sensu... Tak jak moja historia z Adrienem... Dziecko? Po tym, co mi zrobił? I ja jeszcze miałam mu to wybaczyć?

Niedoczekanie...

Nikt go przecież nie zmuszał do tego zakładu, ani tym bardziej do tego, aby im pokazał tą cholerną prezerwatywę... Ale po tym do czego pomiędzy nami doszło zaledwie godzinę temu, czułam się tak jakbym zdradzała samą siebie. Nie mogłam się jednak oszukiwać, chciałam tego... tęskniłam za jego dotykiem, sposobem w jaki mnie całował i kochał się ze mną. Zarumieniłam się i liczyłam na to, że rodzice nie zwrócą na to uwagi, bo nie wiedziałabym jak wybrnąć z tej sytuacji, chociaż moja mama od razu wyczuła, że coś jest na rzeczy, kiedy oświadczyłam, że zostanę z nimi na jakiś czas.

Przyjęli mnie pod swój dach bez słowa, no, oczywiście, mój tata popłakał się ze szczęścia, ale moja mama nie kupiła bajki o zwykłym zerwaniu. Wyczuła pismo nosem. Opowiedziałam jej o Adrienie, a potem powiedziałam po prostu, że zrobił mi coś, czego nie mogę mu wybaczyć, a ona to zaakceptowała. Nie chciałam powiedzieć nic więcej, ponieważ obawiałam się jej reakcji na temat moich zbliżeń seksualnych z wymienionym wyżej.

Obejrzałam z rodzicami jedną z moich ulubionych bajek do końca, niemal rozpłakując się przy zakończeniu, co było nieuniknione, bo uwielbiałam nawiązania do miłości i tego jaka to silna moc... Ale wolałam o tym nie myśleć w odniesieniu do pewnego jegomościa, bo na razie jego imię, choć wywoływało przyjemny dreszcz, nadal mnie drażniło.

Później położyłam się spać, jeszcze przez kolejną godzinę omawiając z Tikki to, co zaszło pomiędzy mną i Agreste'em. Kwami wolała nie interweniować, jednak wiedziała jakie piętno odciśnie na mnie to zbliżenie, co nie omieszkała mi się wypomnieć. Chociaż z drugiej strony doskonale wiedziała, że tego właśnie potrzebowałam. Sama już gubiłam się w tym wszystkim i nie miałam pojęcia, czy chcę wiedzieć, co mnie czekało jutrzejszego dnia na zajęciach. Z pewnością nie nastawiałam się na to, co akurat wydarzyło się jutrzejszego dnia.

Otóż, Adrien nie pojawił się na pierwszych zajęciach – nic nie było mi wiadomo o jakiejś sesji, ani o pokazie jego ojca, ani tym bardziej o tym, że Paryż został zaatakowany. Możliwe, że ciężko mu szło pozbywanie się dawnych nawyków i wciąż jeszcze spędzał czas ze swoimi dawnymi znajomymi. Postanowiłam nie przejmować się nim oraz skupić na tym, co było najbardziej istotne w byciu na uczelni – na zajęciach. No, może nie w trakcie przerwy pomiędzy nimi, ale miałam też kolejne priorytety – zjedzenie śniadania, na które zaspałam dzisiejszego poranka. Ciekawe, czy gdyby moja mama wiedziała o ciąży to wypuściłaby mnie z domu bez śniadani,a pomimo tego, że mogłabym się spóźnić na studia...

Jeszcze razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz