Jeeeeeeeeeeeeeeeeeest! Już jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeest! Nareszcie jeeeeeeeeeeest! XD
I taki memik na poprawę humoru od EdenDaphne ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Adrien
No myślałem, że rozszarpię tą moją tak zwaną „przyjaciółkę". Po tym jak zaczęła się śmiać, zwyczajnie wyprosiłem ją z mieszkania, ale trzymała mnie w szachu, ponieważ wiedziała coś o czym nie mogła dowiedzieć się Marinette. Chcąc nie chcąc musiałem ją zaprosić z powrotem do środka, bo groziła mi, że pojedzie do rodziców Mari i opowie im o wszystkim... Cóż, niegłupi pomysł i bardzo przekonujący.
Nie potrzebowałem jednak Chloé w naprawianiu mojej relacji z Marinette, bo wystarczyło sobie przypomnieć jak traktowałem moją Kropeczkę do niedawna. Każde nasze spotkanie zaczynało się od skromnego upominku od mojej osoby, a mianowicie róży. Ta dziewczyna była spełnieniem moich marzeń. Dlatego też wiedziałem, co powinienem był zrobić – zakupić prezent dla każdego, a największy bukiet – dla mojej ukochanej.
Tak jak poleciła mi Chloé – założyłem koszulę z długim rękawem, która zakryła mój tatuaż. Wsadziłem ją w czarne eleganckie spodnie, które (chyba) zaprojektował mój ojciec, a na koniec spiąłem je skórzanym paskiem. Pomijam czarne skarpety i moje biedronkowe bokserki (które założyłem specjalnie dla mojej Mari), ponieważ uważam, że taki element garderoby jak skarpetki jest zbędny w opisie. Założyłem pantofle i zszedłem do salonu, a kiedy przyjaciółka zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem, byłem pewien, że zaraz dostanę zjeby.
– Wyglądasz znośnie – przyznała. – Ale weź coś jeszcze zrób ze swoimi włosami! – poleciła, po czym wyjęła ze swojej torebki telefon, by po chwili go odebrać.
Wymieniła kilka zdań z Sabriną i wróciła spojrzeniem do mnie. Pokazała mi kciuk do góry, a potem opuściła mieszkanie bez słowa pożegnania. Ja również zebrałem się do wyjścia, musiałem przecież odwiedzić kwiaciarnię.
Godzinę później
Zaparkowałem samochód pod piekarnią i czym prędzej pognałem do drzwi. Po dłuższej chwili oczekiwania, w progu zjawiła się drobna postać – mama mojej ukochanej. Ukłoniłem jej się delikatnie.
– Witam, Pani Dupain-Cheng – powiedziałem, całując wierzch jej dłoni.
Wręczyłem jej mniejszy bukiet róż, na co kobieta zaniemówiła.
– Dzień dobry – odparła jedynie.
Zaprosiła mnie do środka, a kiedy do maleńkiej postaci dołączyła ogromna, zaniemówiłem.
– J-jestem Adrien Agreste, narzeczony państwa córki – przedstawiłem się, wręczając tacie Marinette paczkę czekoladek.
Gdy poprowadzili mnie do salonu z aneksem kuchennym ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie było tutaj Marinette, ale dostrzegłem jeszcze dwie pary drzwi oraz schody na poddasze – to tam chyba znajdował się pokój Marinette.
– Co cię do nas sprowadza, Adrienie? – Sabine miała naprawdę przyjemny głos.
Uśmiechnąłem się do obojga.
– Przyjechałem po Marinette, ponieważ trochę się dziś posprzeczaliśmy i chciałem ją przeprosić – wyznałem zgodnie z prawdą.
Mama Mari wpatrywała się we mnie troszeczkę zaskoczona, natomiast tata mierzył mnie spojrzeniem od samego wejścia.
– Ostatnio sporo się działo i naprawdę szczerze przeprosiłem Marinette za swoje poprzednie przewinienie, ale tym razem to była naprawdę drobna kłótnia...
Sabine uśmiechnęła się do mnie tak ciepło, że niemal odetchnąłem z ulgą.
– Cóż, przyznam szczerze, że zdziwiłam się, kiedy Marinette zadzwoniła wczoraj i poinformowała, że nie wraca do domu, ale... ale to była jej decyzja i mam nadzieję, że jej nie żałuje – powiedziała Sabine, a mi zrobiło się tak jakoś cieplej na sercu – ta kobieta trochę przypominała mi moją mamę.
– Jestem trochę zły na siebie o tą kłótnię – wyznałem szczerze, zwieszając ramiona.
Zerknąłem na ogromny bukiet w swojej lewej dłoni.
– Adrienie, w każdym związku zdarzają się kłótnie, nie ma par idealnych – oznajmiła.
Zamrugałem zdziwiony.
– Jak to? Przecież państwo...
Sabine i Tom roześmiali się.
– My również nie jesteśmy wyjątkiem – wyjaśnił postawny mężczyzna.
Uśmiechnąłem się do niego szczerze pomimo obawy, co byłby w stanie mi zrobić, gdyby dowiedział się o ciąży.
– Marinette mówiła coś innego – wspomniałem nasze wspólne mieszkanie przez pierwszy miesiąc naszego prawdziwego związku i to jak Mari ciągle mówiła o tym jacy to jej rodzice byli idealni i, że chciałaby żyć tak jak oni.
Sabine zaśmiała się dźwięcznie, a Tom spojrzał na żonę z umiłowaniem.
– To nie znaczy, że nie mieliśmy wzlotów i upadków – powiedział mężczyzna, ale Adrien nadal wpatrywał się w nich zaskoczony.
– A kłóciliśmy się tylko wtedy, kiedy Marinette przy nas nie było – oświadczyła kobieta.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
– A tak właściwie to czemu zaszczyciłeś nas swoją wizytą, chłopcze? – spytał Tom.
Zamrugałem ze zdziwienia, po czym uniosłem ogromny bukiet czerwonych róż.
– Przyjechałem przeprosić Marinette.
Sabine i Tom spojrzeli na siebie.
– Ach, no tak... przecież już mówiłeś – wtrąciła Sabine.
– Ale nie powiedzieliśmy ci jednej rzeczy – dodał Tom.
– Jej tutaj nie ma.
Serce mocniej mi zabiło słysząc słowa kobiety. W takim razie... gdzie była?
– Jak to? – wydusiłem z siebie.
Sabine nagle pobiegła do kuchni i wzięła do ręki swój telefon.
– Właśnie sobie przypomniałam, że jakąś godzinę temu dzwoniła do mnie Alya, że Marinette do niej przyjedzie na babski wieczór – wyjaśniła. – Wybacz, ale kompletnie o tym zapomniałam.
Odetchnąłem z ulgą – częściowo, ponieważ tamta dziewczyna mnie szczerze nienawidziła i chyba też podejrzewała, że ciąża Marinette to nie przypadek.
– Czy mogłaby pani do niej zadzwonić i sprawdzić, czy Marinette jest u niej? – poprosiłem, czując, że dla mnie skończyłoby to się połamaniem którejś z kończyn.
Sabine skinęła głową, ale dosłownie sekundę później telefon kobiety zadźwięczał jakąś starą piosenką. Mama Marinette odebrała i na chwilę oddaliła się, aby porozmawiać z przyjaciółką swojej córki, a kiedy wróciła wyglądała na przerażoną.
– Dzwoniła Alya – oświadczyła, a moje serce dosłownie zamarło. – Marinette do niej nie przyjechała i nie odbiera telefonu.
~*~
Marinette
Ostatnim co pamiętałam, było to jak wysiadłam z metra i ruszyłam w stronę przystanku, by dojechać do akademika, gdzie miałam się spotkać z Alyą. A potem moje oczy spowiła ciemność, ale... czy ja miałam otwarte oczy, czy zamknięte? Spróbowałam rozdzielić powieki, ale nie mogłam. Gdzieś w oddali usłyszałam czyjś głos, zanim poczułam obezwładniający mnie ból.
Krzyknęłam.
Chyba krzyknęłam.
Czy ja krzyknęłam?
Moje oczy nie dostrzegały niczego.
Czy były otwarte?
Chwilę później już poznałam odpowiedź – miałam zamknięte oczy. A kiedy je otworzyłam, dostrzegłam pochylającą się nade mną postać.
– Kaden?
CZYTASZ
Jeszcze raz
FanfictionWstęp wzbroniony osobom, które nie przeczytały pierwszej części, pt. Ten jeden raz. Autorem fanartu jest Ceejles. Marinette odkryła wreszcie, dlaczego Adrien tak dziwnie się zachowywał pośród swoich znajomych i zrozumiała, że nie może być z kimś, kt...