Eden Daphne <3~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
– Pani godność?
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Wpatrywałam się w dwa porozbijane samochody.
– Jak się pani nazywa? – powtórzył policjant.
– Ma-Marinette Dupain-Cheng.
Usłyszałam głośny trzask, gdy drugie auto w nas uderzyło. W przebłysku świadomości dostrzegłam jak Adrien odbija się od poduszki powietrznej na moment nim wystrzeliła moja własna. Potem wszystko zalała ciemność, a ja pozwoliłam jej mnie pochłonąć... w całości... oddałam się jej... A może raczej poddałam?
– Co się stało? Czy mogłaby nam pani opisać, co spowodowało wypadek?
Spojrzałam na kobietę, która siedziała naprzeciw mnie na podłodze karetki. Miała przyłożony do głowy woreczek z lodem i wpatrywała się we mnie ze współczuciem. A jak ja spoglądałam na nią? Nie miałam pojęcia.
– Panno Dupain-Cheng – zawołał policjant, a ja wróciłam do niego swoim rozkojarzonym spojrzeniem.
– Pokłóciliśmy się – wymamrotałam, czując jak moja dolna warga drży.
Policjant zanotował w swoim notesie tę informację.
– Jak się pani czuje? Z tego co mówił lekarz, jest pani tylko w szoku... czy wydarzyło się coś, co...
– Sprowokowałam go do kłótni... byłam... byłam na niego wściekła... Jak on mógł? – wychlipałam, spoglądając po raz kolejny w stronę auta, gdzie straż pożarna rozcinała drzwi od strony kierowcy, bo się zakleszczyły. – Byłam na niego taka wściekła... zagroziłam mu, że go zostawię, ale on nie chciał ze mnie zrezygnować... No i wtedy zjechał na drugi pas... Inaczej uderzylibyśmy w drugi samochód...
Policjant znów coś zanotował.
– Czy była pani pod wpływem alkoholu? – spytał.
Spojrzałam na niego z pobłażaniem, a policjant uniósł brwi zszokowany.
– Nie jestem idiotką, wiem, że w ciąży nie pije się alkoholu – powiedziałam nagle uświadamiając sobie, że przecież byli jeszcze ze mną... nasi mali winowajcy tego całego zamieszania.
– Pani jest w ciąży?! – ryknął policjant i szybko zawołał jednego z ratowników.
Wpatrywałam się w samochód Adriena. Patrzyłam jak strażacy odpychają drzwi, by wyciągnąć mojego nieprzytomnego narzeczonego. Miałam ochotę wstać i pobiec do niego, ale nie potrafiłam się na to zdobyć. Byłam jeszcze wciąż zbyt oszołomiona.
– Adrien – wyszeptałam, rozwierając swe powieki. – Boli mnie głowa...
I wtedy dostrzegłam krew na jego przystojnej twarzy oraz to... że był nieprzytomny...
– Adrien! – powiedziałam nieco głośniej, jednak miałam mocno zachrypnięty głos, więc zabrzmiało to jak skrzek.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, z czułością odgarniając kosmyki jego blond włosów. Miał rozcięcie w okolicy skroni. Czy oddychał? Czy jego serce wciąż jeszcze dla mnie biło?
Przesunęłam dłoń z jego czoła na klatkę piersiową i odszukałam miejsca, gdzie powinno bić jego serce... ale niczego nie wyczułam. A może po prostu nie zdążyłam?
Ponieważ nagle chwyciły mnie czyjeś ręce i siłą wyciągnęły z auta.
– Zostaw! – wychrypiałam. – Adrien!
CZYTASZ
Jeszcze raz
FanfictionWstęp wzbroniony osobom, które nie przeczytały pierwszej części, pt. Ten jeden raz. Autorem fanartu jest Ceejles. Marinette odkryła wreszcie, dlaczego Adrien tak dziwnie się zachowywał pośród swoich znajomych i zrozumiała, że nie może być z kimś, kt...