Rozdział 23

2.6K 146 251
                                    

Jeśli macie wrażenie, że przyspieszyłam z akcją i coraz częściej dodaję rozdziały, to... zawsze tak mam pod koniec opowieści, żeby jak najszybciej mieć ją z głowy xd

Miłego!

PS. Adi, strzeż się >;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Spędziliśmy razem miły wieczór. Leżeliśmy obecnie wtuleni w siebie po naszym pierwszym stosunku tej nocy. Marinette chyba już nawet przysypiała, ale nie winiłem jej, ponieważ w ostatnich dniach mało sypiała, zamartwiając się o mnie. Cholera, a wystarczyło wykonać jeden telefon i wszystko by się wyjaśniło. Gdybym tylko wiedział, że to nie Mari mnie zostawiła, tylko ojciec zastawił na mnie pułapkę, już dawno bym przy niej był.

– Przepraszam, że tyle się nacierpiałaś – wyszeptałem, całując ją w czoło.

Gips trochę mnie już uwierał w żebra, ale nie śmiałem się poruszyć. Mari tak słodko drzemała, że nie miałem serca jej budzić. Wbrew pozorom gips nie przeszkadzał mi w zapewnianiu doznań mojej ukochanej i była strasznie wymęczona przeze mnie.

Odchyliłem się odrobinę do tyłu, gdy nagle na moim nosie wylądował Plagg. Zacisnąłem powieki, żeby nie zrobić zeza.

– Co jest? – warknąłem.

– Przez ciebie Tikki mnie ignoruje i nie mam co robić... nudzi mi się – mruknęło stworzonko.

Westchnąłem zrezygnowany.

– W toalecie jest papier toaletowy – mruknąłem.

– Już dawno przestało mnie to bawić – prychnął kotek. – Potrzebuję jakoś wkraść się w łaski mojej cukiereczki... Jesteś w tym dobry, Adi, zdradź mi sekret!

Przewróciłem oczami.

– Zrób jej kwamiątko? – prychnąłem. – Nie, żartowałem! To beznadziejny pomysł...

Plagg zmierzył mnie swoim krytycznym spojrzeniem.

– Jesteś idiotą – mruknął. – Mogłeś do niej zadzwonić! Miałeś tyle okazji i co? Wolałeś...

– Zamknij się! – warknąłem. – Mari nie musi o tym wiedzieć...

– No pięknie, znów kłamstwa!

– To dla dobra naszych dzieci – powiedziałem z nadal zaciśniętymi zębami.

Plagg zerknął na śpiącą Marinette i pokręcił przecząco głową.

– Nigdy wam to nie wyjdzie, jak będziesz ją okłamywał – pouczyło mnie kwami. – Musisz zacząć jej mówić prawdę...

– Nie mogę, znienawidzi mnie za to...

– Możesz, nigdy nie jest za późno, by naprawić swoje błędy!

– Moje błędy są realne!

– Nazywasz swoje dzieci błędami? Jesteś pojebany – prychnęło stworzonko.

Przewróciłem oczami.

– Nie mówiłem o dzieciach – skłamałem. – Chodziło mi o to, co do tej pory robiłem.

– Może czas to zmienić? – zaproponował kotek.

Wtem do pomieszczenia wpadła Tikki, robiąc niezłe zamieszanie. Marinette ocknęła się w tak brutalny sposób, że aż było mi jej szkoda. Zerknąłem ostrzegawczo w stronę kwami swojej ukochanej, ale wyglądała na zaskoczoną.

– Atak Władcy Ciem, mówią o tym w telewizji! – rzuciła.





– Nie możesz ot, tak paradować sobie po Paryżu w stroju superbohaterki, jesteś w ciąży! – skrytykowałem swoją dziewczynę, pędząc po dachu u jej boku.

Jeszcze razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz