Rozdział 19

2.8K 149 377
                                    

Jeśli kogoś zniesmaczą moje związkowe żarciki, to sorry! <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Adrien

Nie miałem pojęcia jak się zachować. Najchętniej to przytuliłbym ją do siebie i nie wypuszczał ze swoich ramion, ale... czy mogłem sobie na to pozwolić?

– Mari – wyszeptałem, a ona rzuciła się w moje ramiona.

– Przepraszam, Adrien, tak strasznie cię przepraszam! – powiedziała zrozpaczona, a ja mocno ją w siebie wtuliłem, wplatając palce w jej włosy.

– W porządku, po prostu cieszę się, że nic wam nie jest – mruknąłem z wyraźną ulgą w głosie. – Ale nie rób tak nigdy więcej! Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało!

Skinęła głową, opierając się czołem o moje ramię.

– Przepraszam, ale kiedy zobaczyłam twoje zdjęcia z tą blondyną... poczułam się okropnie, choć Tikki mnie przekonywała, że ty nie mógłbyś mnie zdradzać... a ja... ja... nie wiem co się stało, ale nie posłuchałam jej.

– Już dobrze, Kropeczko – wyszeptałem jej do ucha. – Chodź, wracajmy do domu...

Porwałem ją w objęcia, a następnie wybiłem się na kicim-kiju. Marinette przylgnęła do mojego ciała. Niestety, na moje nieszczęście, w swoim kostiumie bohaterki, tylko i wyłącznie mnie dekoncentrowała, gdy każda jej krągłość, otoczona przylegającym ciasno do jej ciała kostiumie, ocierała się o moje równie napięte części ciała.

Kiedy już wreszcie dotarliśmy do mieszkania, opowiedziałem Marinette o tym, czego się dowiedziałem w sprawie tych plotek na mój temat, ale również wspomniałem o wizycie mojego ojca. Marinette wypłakała się na moim ramieniu, a ja miałem tę sposobność, by móc ją pocieszyć. Głaskałem ją po plecach, bawiłem się jej włosami i jedynie słuchałem potoku słów z jej ust, co jakiś czas przytakując, bądź żarliwie się z nią nie zgadzając. Tak jak w przypadku plotek na temat jej puszczalstwa, które zdołaliśmy zasłyszeć w wieczornym wydaniu wiadomości.

– Dobra, koniec już tematu mojego ojca i tej całej reszty, która i tak jest z nim związana – uciąłem krótko, chociaż Mari próbowała zaoponować.

Pochyliłem się wówczas i złożyłem pocałunek na jej ustach.

– Chciałbym jeszcze napomknąć o pewnej anomalii, która miała dziś miejsce – powiedziałem, zerkając na nią niepewnie.

Byłem ciekaw jak na to wszystko zareaguje i zastanawiałem się, czy to czasem nie za szybko na sprawy Biedronkowo-Kotkowe. Mało tego, nie zauważyliśmy nawet, że nadal byliśmy w swoich kostiumach.

Marinette zerknęła na mnie z rezerwą. No bez jaj, mam nadzieję, że nie myślała już o tej mojej „zdradzie", której, tak przy okazji, nigdy w życiu nie popełniłem... cóż... przynajmniej nie w stosunku do niej.

– O co chodzi? – spytała krótko.

W jednej chwili jej dygoczące dłonie się uspokoiły, jak i cała ona, wyraz twarzy nie był już nieufny, tylko czujny. I cała ta zmiana nastąpiła w jednej sekundzie! Już miałem jej wspomnieć o owej anomalii, gdy garnek na mleko zaczął świszczeć.

– Sekundkę, zaraz ci wyjaśnię o co mi chodzi, tylko zaleję nam kakao! – wykrzyknąłem, pędząc w stronę gazówki.

Usłyszałem jeszcze, za pomocą mojego superbohaterskiego słuchu, jak Marinette zmienia pozycję na kanapie. Szybko zalałem wrzącym mlekiem brązowy proszek i po chwili już wracałem do mojej ukochanej. Postawiłem dwa parujące kubki na stoliku kawowym, po czym umościłem się wygodnie na kanapie, obejmując jedną ręką moją dziewczynę.

Jeszcze razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz