Rozdział 1

5.4K 191 251
                                    

Witam was w drugiej części historii Adriena i Marinette ^^

Jeśli jeszcze nie przeczytałeś/aś części pierwszej - Ten jeden raz, to wypad!

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Adrien

Od tamtego dnia minął już miesiąc. Przez ten czas Marinette skrupulatnie mnie unikała. A ja popadałem w coraz gorsze samopoczucie, widząc jak dziewczyna żyje pełnią życia – o ile można to było powiedzieć o dziewczynie, która leczyła właśnie złamane serce. Nic jednak nie wskazywało na to, że mogłaby być w ciąży.

I to mnie w tym wszystkim najbardziej dołowało.

Przypominałem cień osoby, którą niegdyś byłem. To właśnie Marinette tchnęła w moje życie światło i mi je odebrała, odchodząc. Nie winiłem jej, miała do tego pełne prawo, gdy dowiedziała się o tym pieprzonym zakładzie.

Sam byłem sobie winien...

Jednak za każdym razem, kiedy przechodziła obok mnie obojętnie, moje serce eksplodowało bólem. Nadal zajmowałem miejsce w ławce u jej boku, ale ona się do mnie nie odzywała, nawet wtedy, gdy zadawano nam prace grupowe. Miałem ochotę strzelić sobie w łeb, ponieważ to ja sam nas w to wszystko wpakowałem.

Nie wiem, co się działo z pierścionkiem, ale najwyraźniej go wyrzuciła, ponieważ nie widywałem go na jej palcu, a nie zwróciła mi go, więc raczej się pozbyła.

Plagg cały czas mnie irytował, rzucając w moją stronę teksty typu:

– Dobra robota, Casanova.

Oczywiście, zazwyczaj odnosiło się to w stosunku do Marinette. Nie mogłem go jednak obwiniać o to, że mnie tak nazywał, bo należało mi się wszystko, co najgorsze za to, jak bardzo zraniłem moją... narzeczoną...

Właśnie siedziałem na podłodze, opierając się o kanapę i wpatrując w czarny ekran telewizora w naszym wspólnym mieszkaniu. Marinette nie pojawiła się tu ani razu od tamtego wieczora, ale jedno było pewne – mieszkała ze swoimi rodzicami, ponieważ cały czas miała w czym chodzić, no chyba, że kupiła sobie nowe ciuchy lub uszyła.

Cały czas przed oczami miałem jej twarz, gdy dowiedziała się o zakładzie... Kurwa... byłem totalnym idiotą... Co ja chciałem im wszystkim udowodnić? Że każda może być moja? A jej co próbowałem udowodnić? Że ją uwiodłem tylko po to, by rzucić na pożarcie tych harpii?

Byłem wkurwiony.



Miesiąc wcześniej

– Marinette, porozmawiajmy – poprosiłem, przyglądając się uważnie jej zamaskowanej twarzy.

Poszukiwałem oznak zwątpienia, czy najzwyczajniej w świecie – nienawiści. Kurwa, już bym chyba wolał, żeby mi zajebała w policzek tak jak ta popieprzona Lila, ale... Marinette taka nie była. Ona nigdy nie rozwiązywała sporów pięścią.

Postąpiłem kilka kroków do przodu, a widząc, że się nie rusza, tylko wpatruje we mnie uważnie, podszedłem do niej jeszcze bliżej. Opierała się o ceglaną ścianę, a z jej oczu płynęły łzy.

Upadłem przed nią na kolana. Nie wstydziłem się błagać, oparłem się czołem o jej podbrzusze i sam się rozpłakałem.

– Kocham cię, Marinette – powiedziałem szczerze, a potem dodałem jeszcze: – Przepraszam.

Zachlipała, a ja poczułem jak drży od płaczu.

– Zjebałem... totalnie zjebałem... nie zasługuję na ciebie – z moich ust leciał niekontrolowany potok słów. – Marinette, Kropeczko... uwierz mi, że bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Proszę, wybacz mi... Kocham cię całym swoim sercem.

– Skoro mnie kochasz to dlaczego dałeś im tę jebaną prezerwatywę? – wyrzuciła drżącym głosem.

Podniosłem na nią swoje spojrzenie. Nie miałem pojęcia, co jej odpowiedzieć. Po prostu wpatrywałem się w jej zapłakane oczy, czując jak po moich policzkach spływają niekontrolowane krople.

– Nie wiem sam – bąknąłem, a ona wzniosła oczy do nieba, śmiejąc się gorzko. – Kaden i Luka nabijali się z ciebie, że jesteś... taka łatwowierna i, że z łatwością by cię zdobyli, gdyby nie to, że nie odstępowałem cię na krok. Może mieli w tym trochę racji, ale robiłem to tylko i wyłącznie z tego względu, że szczerze cię kochałem i kocham, Mari. Wszystko, co robiliśmy... pochodziło prosto z mojego serca...

– A jednak nadal pamiętałeś o tym, by schować prezerwatywę i się pochwalić swoją zdobyczą – rzuciła lodowatym tonem.

Przeszył mnie dreszcz. Wiedziałem, że spierdoliłem to wszystko, ale próbowałem chwytać się jakiejkolwiek deski ratunku... Nie zawsze powiedzenie prawdy było słuszne... Chloé mnie prosiła, abym wyznał Marinette prawdę zanim zrobi to Lila, czy Kagami, a ja nie chciałem jej słuchać, ponieważ wolałem zamknąć się w swojej bańce mydlanej z Marinette u mego boku.

A ta bańka właśnie prysła.

– Luka... mówił o tobie takie okropne rzeczy... Kaden wcale nie był lepszy – mruknąłem.

– Och, więc postanowiłeś radośnie udowodnić im, że jestem łatwa i oddałam się tobie w niecały tydzień – rzuciła sarkastycznie.

Na litość boską...

– Mari – szepnąłem, składając pocałunek na jej podbrzuszu.

Jeśli tam jesteś, maleństwo, pomyślałem. Obiecuję, że zrobię wszystko, abyśmy znów byli razem, wszyscy troje.

– Przepraszam – powiedziałem, spoglądając na nią raz jeszcze, kolana już mnie bolały od tego klęczenia, ale nie zamierzałem się poddać. – Błagam cię, wybacz mi...

Uśmiechnęła się wtedy smutno, a ja poczułem jak moje serce przyspiesza.

– Adrien, nie mogę ci tego wybaczyć – odparła.

Poczułem jak z mojego ciała uleciało całe powietrze, a sam miałem wrażenie, jakbym nie potrafił złapać oddechu.

– Żegnaj – wyszeptała, ocierając ręką łzy, po czym zarzuciła jo-jo i zniknęła.

A ja byłem głupi, że za nią nie pobiegłem.

Zamiast ją gonić, poleciałem z powrotem do baru, aby błagać Alyę i Nino o adres rodziców Marinette. Cichy głos w mojej głowie podpowiadał mi, że Marinette nie wróci do naszego mieszkania.

Nie myliłem się.

Nie dość, że Alya kategorycznie powiedziała: NIE, to jeszcze, kiedy wróciłem do mieszkania, nie zastałem w nim swojej... narzeczonej.

Położyłem się na łóżku, zagarniając do siebie poduszkę, na której spała ze mną zeszłej nocy. Wdychałem jej zapach i rozmyślając o tym co było i co mogłoby być, gdybym tego nie zjebał, zasnąłem.



Obecnie

I mniej więcej tak wyglądał cały miesiąc bez niej. Z tym, że po jakimś czasie zapach znikł z jej poduszki, a pozostał słony posmak moich łez.

Ale może ten dzień nie należał do najgorszych, pomyślałem, spoglądając na ekran, dzwoniącego telefonu.

Jeszcze razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz