Kochani, dodaję ten rozdział ponieważ pewna osoba @1Sachiko-chan mnie natchnęła swoimi krótkimi opowieściami! ^^ <3
Miłego!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Adrien
Wyhamowałem z piskiem opon tuż przed ogromną żeliwną bramą. Nawet nie musiałem wysiadać z auta, żeby domownicy wiedzieli, kto wpadł z wizytą. Brama zaczęła się otwierać, choć ta jej powolność zaczynała działać mi na nerwy.
Gdy już wreszcie wrota do innego świata się otwarły, zajechałem na podjazd, znów hamując z piskiem opon przed samymi schodami. Wysiadłem z auta, zatrzaskując za sobą drzwi – dobrze, że mój samochód był dobrze ubezpieczony, bo w tej chwili miałem ochotę się na nim wyżyć.
Wbiegłem po schodach i mocnym pchnięciem otworzyłem ogromne dwuskrzydłowe drzwi, które z hukiem odbiły się od ścian.
– Adrien – przywitała mnie, kręcąc głową, Nathalie.
– Gdzie mój ojciec? – spytałem od niechcenia, ponieważ już i tak skierowałem się w stronę jego gabinetu.
– Nie ma go w domu.
– Akurat – prychnąłem.
Wpadłem jak burza do pomieszczenia, a Nathalie przytrzymała kolejne drzwi, by nie wybiły dziur w ścianach – kolejnych do kolekcji.
Spojrzałem na mojego ojca z pogardą.
– Zawsze tutaj, nie ruszając się z miejsca... wiecznie tęskniąc za mamą i nie interesując się synem – prychnąłem, podchodząc do niego bliżej. – Wiesz co? Od dzisiaj ci wszystko ułatwię...
Gabriel Agreste – mężczyzna bez uczuć, nagle spojrzał na mnie z przerażeniem malującym się w oczach. Albo mi się wydawało. Ach... zapomniałem, że mój ojciec to wyśmienity aktor!
– Wypierdalaj raz na zawsze z mojego życia! – ryknąłem na niego, w ostatniej chwili powstrzymując się przed przyjebaniem mu w ryj.
Mężczyzna zacisnął usta, prostując się dumnie.
– Zważaj na słowa, synu – upomniał mnie.
On śmiał mnie upominać?! Nie ma, kurwa, mowy!
– Po pierwsze, nie ty tu wydajesz rozkazy, staruszku – powiedziałem, zaciskając dłonie w pięści. – Po drugie, jeszcze jedna taka zagrywka, a już nigdy nie zobaczysz mnie na własne oczy!
Mój ojciec był mistrzem aktorstwa, niesamowicie potrafił udawać zdziwienie.
– O czym ty mówisz? – zapytał „szczerze zdziwiony".
Przewróciłem oczami.
– Odpierdol się od Marinette raz na zawsze! – syknąłem.
– Ach... o nią ci chodzi – powiedział w przypływie nagłego olśnienia. – Myślałem, że to kolejna do twojej kolekcji zaliczonych, pustych dziewczynek.
Zmarszczyłem brwi.
– Odszczekaj to, co właśnie powiedziałeś! – warknąłem na mężczyznę, a Nathalie, stojąca z tyłu, cała zesztywniała, udając, że nie słyszy tego, jakim tonem się odnoszę do własnego ojca.
– Co ci tak na niej zależy?! Zwyczajna dziewczyna! Muszę przyznać, że akurat... bardzo łatwa, ale i tak nic w niej takiego szczególnego – odparł Gabriel.
Zazgrzytałem zębami z wściekłości.
– Nie jest łatwa – zapewniłem żarliwie. – Miała po prostu pecha, że na mnie trafiła, ale nie mam zamiaru jej z tym wszystkim zostawić – oświadczyłem już nieco spokojniej.
Ojciec przyglądał mi się badawczo, ale kompletnie nie spodziewał się tego, co usłyszy za chwilę.
– Wiem, że przekupiłeś wydawnictwo, aby opublikować tą gazetę z naszym zdjęciem na pierwszej stronie... sprawiłeś, że poczuła się osaczona i winna... potem jeszcze dostawiasz mi tą pustą blondi, a na koniec płacisz telewizji, by wyemitowali w każdym wydaniu wiadomości, że zdradzam moją Marinette?! – zaśmiałem się gorzko. – Ojciec, który nie przejmuje się szczęściem własnego syna...
Zerknąłem ukradkiem na Nathalie, na której twarzy – miałem takie wrażenie – malowało się współczucie.
– Nie jestem głupi, nie oszukasz mnie, dziadeczku – prychnąłem, spoglądając ojcu w oczy.
Mój ojciec chyba dalej nie załapał o co chodziło. Uśmiechnąłem się złośliwie.
– Chciałem cię też poinformować, że nie będę już dłużej twoją marionetką. Znajdź sobie nową twarz dla swojej kolekcji – powiedziałem, zaplatając ramiona na piersi, a ojciec przyjrzał mi się kpiąco.
– Myślisz, że dasz radę wyżyć w tym świecie bez mojej pomocy? – prychnął. – Gówno wiesz o życiu!
– Może i gówno wiem o życiu, ale na pewno będę sto razy lepszym ojcem od ciebie! – wrzasnąłem, prostując ręce i zaciskając je w pięści.
Dopiero teraz to do niego dotarło.
– O czym ty mówisz? – spytał.
– O tym, że będziesz dziadkiem, czy chcesz czy nie – wyznałem. – Ale nie wiem, czy zechcę, aby moje dzieci poznały człowieka, który zniszczył życie ich ojcu.
– Dzieci?
– Och, nie wspomniałem o tym? – udałem roztargnienie. – To bliźniaki. Będziesz podwójnym dziadziusiem.
Wyglądał na co najmniej wstrząśniętego.
– Jak to?
– Tak to, tatku – prychnąłem. – Więc jeśli jeszcze raz narazisz moją Mari na taki stres to ci jebnę, przysięgam!
Odwróciłem się na pięcie i opuściłem rezydencję.
CZYTASZ
Jeszcze raz
أدب الهواةWstęp wzbroniony osobom, które nie przeczytały pierwszej części, pt. Ten jeden raz. Autorem fanartu jest Ceejles. Marinette odkryła wreszcie, dlaczego Adrien tak dziwnie się zachowywał pośród swoich znajomych i zrozumiała, że nie może być z kimś, kt...