Rozdział 17

2.1K 152 193
                                    

Kochani, dodaję ten rozdział ponieważ pewna osoba  @1Sachiko-chan mnie natchnęła swoimi krótkimi opowieściami! ^^ <3

Miłego!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Adrien

Wyhamowałem z piskiem opon tuż przed ogromną żeliwną bramą. Nawet nie musiałem wysiadać z auta, żeby domownicy wiedzieli, kto wpadł z wizytą. Brama zaczęła się otwierać, choć ta jej powolność zaczynała działać mi na nerwy.

Gdy już wreszcie wrota do innego świata się otwarły, zajechałem na podjazd, znów hamując z piskiem opon przed samymi schodami. Wysiadłem z auta, zatrzaskując za sobą drzwi – dobrze, że mój samochód był dobrze ubezpieczony, bo w tej chwili miałem ochotę się na nim wyżyć.

Wbiegłem po schodach i mocnym pchnięciem otworzyłem ogromne dwuskrzydłowe drzwi, które z hukiem odbiły się od ścian.

– Adrien – przywitała mnie, kręcąc głową, Nathalie.

– Gdzie mój ojciec? – spytałem od niechcenia, ponieważ już i tak skierowałem się w stronę jego gabinetu.

– Nie ma go w domu.

– Akurat – prychnąłem.

Wpadłem jak burza do pomieszczenia, a Nathalie przytrzymała kolejne drzwi, by nie wybiły dziur w ścianach – kolejnych do kolekcji.

Spojrzałem na mojego ojca z pogardą.

– Zawsze tutaj, nie ruszając się z miejsca... wiecznie tęskniąc za mamą i nie interesując się synem – prychnąłem, podchodząc do niego bliżej. – Wiesz co? Od dzisiaj ci wszystko ułatwię...

Gabriel Agreste – mężczyzna bez uczuć, nagle spojrzał na mnie z przerażeniem malującym się w oczach. Albo mi się wydawało. Ach... zapomniałem, że mój ojciec to wyśmienity aktor!

– Wypierdalaj raz na zawsze z mojego życia! – ryknąłem na niego, w ostatniej chwili powstrzymując się przed przyjebaniem mu w ryj.

Mężczyzna zacisnął usta, prostując się dumnie.

– Zważaj na słowa, synu – upomniał mnie.

On śmiał mnie upominać?! Nie ma, kurwa, mowy!

– Po pierwsze, nie ty tu wydajesz rozkazy, staruszku – powiedziałem, zaciskając dłonie w pięści. – Po drugie, jeszcze jedna taka zagrywka, a już nigdy nie zobaczysz mnie na własne oczy!

Mój ojciec był mistrzem aktorstwa, niesamowicie potrafił udawać zdziwienie.

– O czym ty mówisz? – zapytał „szczerze zdziwiony".

Przewróciłem oczami.

– Odpierdol się od Marinette raz na zawsze! – syknąłem.

– Ach... o nią ci chodzi – powiedział w przypływie nagłego olśnienia. – Myślałem, że to kolejna do twojej kolekcji zaliczonych, pustych dziewczynek.

Zmarszczyłem brwi.

– Odszczekaj to, co właśnie powiedziałeś! – warknąłem na mężczyznę, a Nathalie, stojąca z tyłu, cała zesztywniała, udając, że nie słyszy tego, jakim tonem się odnoszę do własnego ojca.

– Co ci tak na niej zależy?! Zwyczajna dziewczyna! Muszę przyznać, że akurat... bardzo łatwa, ale i tak nic w niej takiego szczególnego – odparł Gabriel.

Zazgrzytałem zębami z wściekłości.

– Nie jest łatwa – zapewniłem żarliwie. – Miała po prostu pecha, że na mnie trafiła, ale nie mam zamiaru jej z tym wszystkim zostawić – oświadczyłem już nieco spokojniej.

Ojciec przyglądał mi się badawczo, ale kompletnie nie spodziewał się tego, co usłyszy za chwilę.

– Wiem, że przekupiłeś wydawnictwo, aby opublikować tą gazetę z naszym zdjęciem na pierwszej stronie... sprawiłeś, że poczuła się osaczona i winna... potem jeszcze dostawiasz mi tą pustą blondi, a na koniec płacisz telewizji, by wyemitowali w każdym wydaniu wiadomości, że zdradzam moją Marinette?! – zaśmiałem się gorzko. – Ojciec, który nie przejmuje się szczęściem własnego syna...

Zerknąłem ukradkiem na Nathalie, na której twarzy – miałem takie wrażenie – malowało się współczucie.

– Nie jestem głupi, nie oszukasz mnie, dziadeczku – prychnąłem, spoglądając ojcu w oczy.

Mój ojciec chyba dalej nie załapał o co chodziło. Uśmiechnąłem się złośliwie.

– Chciałem cię też poinformować, że nie będę już dłużej twoją marionetką. Znajdź sobie nową twarz dla swojej kolekcji – powiedziałem, zaplatając ramiona na piersi, a ojciec przyjrzał mi się kpiąco.

– Myślisz, że dasz radę wyżyć w tym świecie bez mojej pomocy? – prychnął. – Gówno wiesz o życiu!

– Może i gówno wiem o życiu, ale na pewno będę sto razy lepszym ojcem od ciebie! – wrzasnąłem, prostując ręce i zaciskając je w pięści.

Dopiero teraz to do niego dotarło.

– O czym ty mówisz? – spytał.

– O tym, że będziesz dziadkiem, czy chcesz czy nie – wyznałem. – Ale nie wiem, czy zechcę, aby moje dzieci poznały człowieka, który zniszczył życie ich ojcu.

– Dzieci?

– Och, nie wspomniałem o tym? – udałem roztargnienie. – To bliźniaki. Będziesz podwójnym dziadziusiem.

Wyglądał na co najmniej wstrząśniętego.

– Jak to?

– Tak to, tatku – prychnąłem. – Więc jeśli jeszcze raz narazisz moją Mari na taki stres to ci jebnę, przysięgam!

Odwróciłem się na pięcie i opuściłem rezydencję.

Jeszcze razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz